W poniedziałek na budowie stadionu żużlowego Orła spotkali się Radni z komisji Sportu Urzędu Miasta Łodzi. Nie zabrakło także Witolda Skrzydlewskiego i ostrzejszych słów. Prezes jest zbulwersowany przeciągającą się budową.
Nie ma co się dziwić Witoldowi Skrzydlewskiemu. Pierwszy mecz ligowy podopieczny Janusza Ślączki na swoim obiekcie powinni odjechać już niedługo, bowiem 9 lub 10 czerwca. Rywalem miałby być Lokomotiv Daugavpils. Poprzedzając ten termin dwutygodniowym etapem przygotowań, już wiadomo, że to się nie uda. Jak czytamy na portalu dzienniklodzki.pl, Przewodniczący komisji sportu Jarosław Tumiłowicz zapytał kierownika budowy o opinię na temat przebiegu prac. Odpowiedź mogła… podnieść niektórym osobom ciśnienie.
– Mogę przekazać od mojego prezesa pana Molewskiego opinię, żeby umożliwić zorganizowanie meczu żużlowego 28 lipca. Celujemy, aby w połowie czerwca około 15-20 czerwca zgłosić do urzędu, abyśmy w pierwszych dniach lipca uzyskali częściowe pozwolenie na użytkowanie. Jak państwo widzicie, to wyzwanie. Będzie ciężko, aby wszystko idealnie wykończyć. Skupiamy się na tych głównych elementach, koniecznych do bezpieczeństwa, pożaru, dojazdu. Może być kilka elementów, których nie zdążymy wykonać, dlatego mówimy o częściowym pozwoleniu na użytkowanie. Bez pozwolenia na użytkowanie nie ma szans na organizację imprezy masowej. Takie zostały podjęte decyzje. Pojawiło się niebezpieczeństwo, że stadion zostanie oddany w sierpniu. Ale po rozmowach z prezesem Witoldem Skrzydlewskim mówimy o pierwszym meczu 28 lipca. Na to celujemy. Do końca maja ma być przygotowany tor. Będą także prowadzone prace wykończeniowe i budowa dróg na zewnątrz. Możemy nie zdążyć z parkingami. Musimy zdążyć z wykończeniem budynku, trybuny głównej, miejsc komentatorskich. Czekamy na dostawę stalowych słupków pod bandę. Budujemy też balustrady dookoła stadionu. Nie wyobrażamy sobie, aby mecz odbył się bez publiczności. Do końca maja także planujemy zakończenie budowy dachu.
Prezes łódzkiego klubu jeszcze niedawno głośno i otwarcie mówił, że stadion ma być gotowy w czerwcu. Dla niego każdy dzień zwłoki oznacza kolejne straty, głównie finansowe. A pamiętajmy, że jazda pół roku na wyjazdach też nie poprawia atmosfery w zespole. Żużlowcom Orła nie idzie najlepiej, ale brakuje im też regularnych treningów. Każdy szuka sposobności, by gdzieś pojeździć, ale ciągle muszą być oni w rozjazdach.
– Musieliśmy załatwić, żeby wszystkie nasze mecze pierwszej rundy jechać na obcych torach. W tej sprawie miasto wobec nas nie zrobiło żadnego gestu, a samo nie byłoby w stanie tego załatwić. Obyśmy nie musieli wynajmować obcych stadionów. Koszt wynajęcia to 94 tys. zł. Taką mamy podpisaną umowę na jeden mecz. Jest mi bardzo przykro dlatego, że od czterech lat walczymy o ten stadion, a dopiero po raz pierwszy państwo z komisji sportu, a dokładniej pan przewodniczący raczył zrobić wyjazdowe posiedzenie komisji. Ja też kiedyś byłem radnym i tych posiedzeń wyjazdowych robiliśmy sporo. Robiliśmy je nie wtedy, kiedy jest pożar, ale przed pożarem – mówi Witold Skrzydlewski.
Po meczu z łotewskim Lokomotivem, do Łodzi przyjechać powinna pilska Euro Finannce Poonia oraz gnieźnieński Car Gwarant Start. Później czeka nas długa przerwa i dopiero w ostatni weekend lipca żużlowcy Orła spotkaliby się ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Zakończenie rundy zasadniczej zaplanowano na 25 i 26 sierpnia, by tydzień później rozpocząć rundę rewanżową. – Pierwsze mecze powinniśmy w Łodzi jechać 6 czerwca, 14 czerwca i 29 czerwca. Wiadomo, że te mecze już się w Łodzi nie odbędą. Teraz wszystko zależy od innych klubów. Czy się zgodzą na przełożenie meczów, czy zapłacimy trzy razy po 300 tysięcy za walkowery i będziemy mieli punkty minusowe. Jeśli te trzy kluby nie zgodzą się na pojechanie meczów u nich, a najchętniej byśmy chcieli przełożyć mecze na inny termin i pojechać w Łodzi, to wiadomo, że możemy zapomnieć o walce o awans do ekstraligi. Przyjdzie nam walczyć o to, abyśmy nie mieli najładniejszego stadionu w drugiej lidze. Zarówno rodzina Skrzydlewskich, jak i przyjaciele przez te 11 lat wywiązują się ze wszystkiego, w przeciwieństwie do drugiej strony, która nas traktuje jak czarnych. Niby nie ma rasizmu w Polsce, ale z tej racji może dlatego, że uprawiamy czarny sport, jesteśmy gorzej traktowani. Może to nie jest czas na politykę, ale myślę, że ludzie, którzy pójdą głosować zastanowią się na kogo głosować. Wyborcy wezmą pod uwagę, kto jakie słowa dotrzymuje, kto się z czego wywiązuje i kto kogo jak traktuje. Na nasze mecze przychodzą całe rodziny. Teraz jest ruch po stronie pana przewodniczącego. Niech pan teraz pomyśli, jak przekonać te trzy drużyny i związek, żebyśmy nie mieli walkowerów. A jeśli pan ich nie przekona, to myślę, że łodzianie dadzą panu czerwoną kartkę w najbliższych wyborach.
źródło: dzienniklodzki.pl
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!