Włodarze częstochowskiego Włókniarza w listopadzie zbudowali bardzo interesujący skład, który został wzmocniony kilkoma zawodnikami. Jednym z nowych nabytków jest dość zaskakująco Witalij Kowal, który dla kibiców żużla w naszym kraju jest postacią anonimową.
Żużel na Ukrainie w ostatnich latach przeżywał kryzys. Powoli zaczyna to wszystko wychodzić w tym kraju na prostą, lecz nadal tamtejszych promotorów speedwaya czeka cała masa pracy. Optymizmem napawać może ich fakt, że pojawiają się młodzi i utalentowani zawodnicy, którzy niedługo mogą osiągać niezłe wyniki na torach w Europie oraz na świecie. Za przykład można podać Andrija Rozaluka, Marko Lewiszyna (Lokomotiv Daugavpils) czy właśnie nowego zawodnika Włókniarza.
W minionym sezonie Kowal startował w kilku imprezach w swojej ojczyźnie, ale i poza jej granicami. Pojawił się także w Polsce. W Gnieźnie nie poradził sobie najlepiej z miejscowym torem i występ w Drużynowych Mistrzostwach Europy Juniorów mógł spisać na straty. Lepiej było w Rawiczu, gdzie w 2. rundzie Pucharu MACEC dziewięcioma punktami zajął siódme miejsce. Odbywał także treningi w Częstochowie i co ciekawe, wówczas padła pierwsza propozycja, by utalentowany Ukrainiec został zawodnikiem "Lwów". – W okresie letnim byłem w Polsce na treningach. Na jeden z nich przyjechałem do Częstochowy i tak się poznałem z ludźmi tego klubu. Już po pierwszym treningu zaoferowano mi kontrakt na kolejny sezon i jestem z tego bardzo zadowolony – mówi żużlowiec na łamach portalu cz.info.pl.
Kontrakt w Polsce to dla Witalija Kowala ogromna szansa, aby zaistnieć w żużlu. Australijczycy szybko opuszczają swoją ojczyznę i przenoszą się do Wielkiej Brytanii. Żużlowiec pytany czy zamierza przeprowadzić się do Polski odpowiada, że chciałby, ale jeszcze nie wie jak to wszystko będzie wyglądało w jego przypadku.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!