Polonia Bydgoszcz regularnie dostarczała swoim sympatykom na przestrzeni ostatnich lat wielu emocji w decydujących rozgrywkach. Nie brakowało wielkich zwycięstw, spektakularnych zwrotów akcji, jak i dotkliwych porażek, a kibice zarówno związani emocjonalnie z Polonią, jak i ci bezstronni, bez wątpienia nie mogli narzekać na nudę śledząc poczynania żużlowców z Gryfem na plastronie. W niektórych latach formuła play-off była dla ekipy ze Sportowej prawdziwym zbawieniem, natomiast też potrafiła być najgorszym przekleństwem, dlatego XXI-wieczne zmagania Polonistów w tej fazie rozgrywek jest historią wielu wzlotów, jak i licznych upadków.
Sezon 2005
Pierwsza przygoda bydgoszczan z play-offami miała miejsce dwadzieścia lat temu. Polonia Bydgoszcz wygrała fazę zasadniczą w Ekstralidze z dorobkiem 23 punktów, na które złożyło się 9 wygranych i 5 porażek oraz 5 punktów bonusowych. Zgodnie z ówczesnym regulaminem, dwie najlepsze drużyny przechodziły od razu do półfinału, gdzie czekały na zwycięzców dwumeczów pomiędzy ekipami z miejsc 4-5 i 3-6.
„Gryfy” miały się mierzyć z wygranym pierwszego pojedynku, w związku z tym rywalem bydgoszczan był Włókniarz Częstochowa, który w ćwierćfinale pewnie ograł Unię Leszno 99:81. Półfinał nie przyniósł jednak większych emocji i Polonia pomimo minimalnej porażki w pierwszym meczu, w rewanżu nie pozostawiła „Lwom” żadnych złudzeń i pewnie wygrała 61:29, bez problemów meldując się w finale.
Tam czekała naszpikowana gwiazdami Unia Tarnów, na czele z doskonale znającymi tor w Bydgoszczy braćmi Gollob, dominującym w cyklu Grand Prix Tonym Rickardssonem, a także najlepszą parą juniorską w kraju – Januszem Kołodziejem i Marcinem Rempałą. W rundzie zasadniczej padł remis, zarówno w Tarnowie jak i w Bydgoszczy gospodarze triumfowali 48:42, warto jednak wspomnieć, że w meczu w Tarnowie nie pojechał Rickardsson. Mogło to zwiastować ciekawy pojedynek, jednak niestety z perspektywy kibiców Polonii, nic takiego nie miało miejsca i Unia Tarnów nie pozostawiła żadnych złudzeń bydgoszczanom, w zasadzie rozstrzygając sprawę w połowie pierwszego meczu.
Ostatecznie spotkanie Unia wygrała 56:34 i tylko nieliczni sympatycy Polonii wierzyli w odwrócenie losów dwumeczu. Już po 9. biegu, kiedy na tablicy świetlnej widniał wynik 28:26, było jasne, że Unia Tarnów obroni tytuł wywalczony przed rokiem, choć realnie „pozamiatane” było po 3. biegu, kiedy Jacek Gollob i Janusz Kołodziej pokonali podwójnie Roberta Sawinę i Michała Robackiego. Ostatecznie Polonia przegrała rewanż 44:46, a dwumecz 78:102.
Sezon 2007
W tamtym sezonie akurat większych emocji nie było, Polonia zajęła ostatnie miejsce w rundzie zasadniczej, a dwumeczu o utrzymanie Falubaz nie pozostawił bydgoszczanom złudzeń, załatwiając już sprawę w meczu w Bydgoszczy, wygrywając 46:44. W rewanżu dopełnili dzieła zniszczenia, odprawiając Polonię 55:35, pieczętując ich pierwszy spadek do niższej klasy rozgrywkowej.
Sezon 2009
Polonia szybko otrzepała się po spadku i błyskawicznie wróciła w szeregi najlepszych, zdecydowanie wygrywając rozgrywki na zapleczu w 2008 roku. W pierwszym roku po awansie, jak to zazwyczaj ma to miejsce w przypadku beniaminka, nadrzędnym celem było utrzymanie w elicie, czyli zgodnie z ówczesnym regulaminem, uniknąć miejsc 7-8, które oznaczały walkę w dwumeczu o utrzymanie. Bydgoszczanie byli skuteczni na własnym torze, gdzie wygrali 5 razy, raz zremisowali (z Unią Leszno), a raz zjechali z toru pokonani (39:51 w derbach przeciwko Apatorowi). Na wyjeździe nie byli w stanie jednak ugrać choćby punktu.
Co ciekawe, „Gryfy” nie zdobyły żadnego punktu bonusowego, aczkolwiek najważniejsze z ich punktu widzenia było doprowadzenie do remisu w dwumeczu z drugim beniaminkiem, czyli Wybrzeżem Gdańsk. Nie było to łatwe zadanie, bowiem nad morzem podopieczni Zenona Plecha ulegli aż 33:57, ale w rewanżu przy Sportowej 2 udało im się wygrać dokładnie w takim samym stosunku. Ten jeden punkt zadecydował o tym, że Polonia zajęła szóstą lokatę z dorobkiem 11 punktów, natomiast gdańszczanie zdobywając 10 punktów, musieli drżeć o ligowy byt w dwumeczu z ekipą z Wrocławia (którego nie udało im się uratować).
Runda ćwierćfinałowa była niezwykle emocjonująca, jednak nie było to wyłącznie zasługa bydgoszczan. Szóste miejsce w fazie zasadniczej sprawiło, że byliśmy świadkami kolejnych w tamtym sezonie Derbów Pomorza. Mimo osłabienia w postaci braku Wiesława Jagusia, to oczywiście drużyna Apatora była wyraźnym faworytem tego dwumeczu. Bydgoszczanie skrzętnie jednak wykorzystali nie tylko nieobecność krajowego lidera torunian (za którego było stosowane zastępstwo zawodnika), ale też słabszą dyspozycję Chrisa Holdera oraz Roberta Kościechy i na półmetku nieznacznie prowadzili.
Następne trzy biegi jednak odwróciły sytuację o 180 stopni – porażki Polonii 1:5, 2:4 i 2:4 sprawiły, że Polonia nie prowadziła czteroma punktami, lecz przegrywała taką różnicą. Wobec bardzo słabej postawy Marcina Jędrzejewskiego oraz Tomasza Chrzanowskiego bydgoszczanie postanowili zaryzykować i w biegu 12 zostawić Szymona Woźniaka, a na biegi nominowane zostawić Emila Sajfutdinowa. Zagrywka udała się w 100% – Woźniak sensacyjnie pognał z pierwszego pola po pierwszą trójkę w ligowej karierze (zostawiając za plecami silną parę Holder-Ward), a Emil Sajfutdinow w 14 biegu w parze z Krzysztofem Buczkowskim podwójnie pokonali właśnie delikatnie zawodzących tego dnia Holdera i Kościechę. W ostatnim biegu padł remis 3:3, a całe spotkanie zakończyło się remisem 45:45. Remis był o tyle ważny, że Polonia jako jedyna z gospodarzy ćwierćfinałów nie przegrała swojego spotkania – Gorzów uległ Falubazowi 44:46, a Unia Leszno Włókniarzowi Częstochowa aż 37:53.
Wyniki wspomnianych spotkań oznaczały, że warunkiem awansu Polonii do strefy medalowej tak naprawdę było to, aby niżej rozstawione drużyny nie wygrały z faworytami na wyjeździe, więc w teorii wydawało się, że bydgoszczanom nie może stać się nic złego. O ile spotkanie w Toruniu nie miało większej historii – Apator (osłabiony jeszcze brakiem Darcy’ego Warda) dość spokojnie wygrał 48:41, tak jednak prawdziwe emocje miały miejsce na dwóch pozostałych stadionach, gdzie goście niespodziewanie stawiali bardzo silny opór faworytom. Po 13 biegach pewne było jedynie zwycięstwo Apatora nad Polonią (44:33).
W Częstochowie i Zielonej Górze prowadzenie gospodarzy było jednak minimalne – odpowiednio 41:37 i 40:38. O ile Włókniarz załatwił sprawę w 14 biegu remisując 3:3, tak gorzowianie w Zielonej Górze wygrali 14. bieg 4:2 i przed ostatnim biegiem mieliśmy tam remis po 42. W ostatnim biegu Falubaz nie oddał zwycięstwa, wygrywając 5:1, a całe spotkanie 47:43, które oznaczało, że zespół z grodu Bachusa wygrał całą fazę ćwierćfinałową, a Polonia Bydgoszcz została szczęśliwym przegranym. Układ tabeli tej rundy sprawił też, że to właśnie te dwa zespoły miały się ze sobą zmierzyć w półfinale.
Okazało się, że drużyna z Zielonej Góry będzie musiała sobie radzić w pierwszym meczu bez doskonale znającego tor przy Sportowej 2 Piotra Protasiewcza, za którego miało być stosowane zastępstwo zawodnika. Do składu Polonii natomiast powrócił zawodzący w rundzie zasadniczej Szwed, Jonas Davidsson. Spotkanie do połowy było bardzo wyrównane, jednak kierownictwo przyjezdnych właśnie w pierwszej części meczu wykorzystało sporo manewrów taktycznych – już swoje biegi jako ZZtka odjechali Grzegorz Walasek i Rafał Dobrucki, a w dodatku ten drugi pojechał jako rezerwa taktyczna za fatalnie jadącego tego dnia Fredrika Lindgrena. Dla miejscowych kibiców miłą niespodzianką był świetny powrót Davidssona, który w poprzednim meczu zdobył w czterech biegach…cztery zera. Najlepsze dla bydgoszczan w tym meczu miało jednak dopiero nadejść. W ostatnich 5 biegach bydgoszczanie wygrali aż 3 i dwa zremisowali w związku z czym jechali do Bydgoszczy z 12-punktową zaliczką i ogromnymi szansami na sensacyjny awans do finału.
W rewanżu wrócił na tor nieobecny w pierwszym meczu Protasiewicz. Matematycznie wiadomo, że 12 punktów to przewaga zaledwie trzech wyścigów, jednak chyba kibice żadnej ze stron nie spodziewali się, że to wyliczenie matematyczne przełoży się na realne wydarzenia torowe. 4:2, 5:1, 5:0 i można było powiedzieć, że zaczynamy zabawę od nowa. Nadzieję w serca bydgoszczan wlał duet Davidsson – Sajfutdinow, którzy wygrali podwójnie czwartą gonitwę. To tylko rozzłościło zawodników gospodarzy, którzy następne siedem biegów wygrali łącznie aż 30:12, wybijając beniaminkowi marzenia o sensacyjnym finale.
Całe spotkanie Falubaz wygrał aż 57:32. Swoje winy odkupił Lindgren, który zdobył komplet punktów (14+1). Pogromcy nie znalazł też Protasiewicz – 11 punktów z bonusem w 4 startach, natomiast po stronie bydgoszczan na słowa pochwały zasłużył jedynie Emil Sajfutdinow, który brał udział w jedynych wygranych przez Polonię wyścigach.
W dwumeczu o brąz Polonia Bydgoszcz zmierzyła się z Włókniarzem Częstochowa. W tym przypadku jednak obyło się bez większych emocji i częstochowianie pewnie wygrali dwumecz 97:83.
zdjęcie główne: Wiesław Ruhnke
zdjęcia w tekście: Dawid Dukiewicz
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!