Cellfast Wilki Krosno pewnie awansowały do półfinału eWinner 1. Ligi Żużlowej, gromiąc na własnym torze osłabione Trans MF Landshut Devils 58:32 i w dwumeczu 108:72. Jednym z „ojców sukcesu” krośnian był Tobiasz Musielak, z którym porozmawialiśmy po zakończeniu niedzielnego spotkania. Naszego medialnego podopiecznego zapytaliśmy także o zapatrywania na półfinałowe starcia, ocenę sezonu zasadniczego, przyszłość oraz Challenge do Grand Prix, który miał miejsce w minioną sobotę w Glasgow.
Adrian Niemczak (speedwaynews.pl): – Tobiasz, bardzo wysokie zwycięstwo Cellfast Wilków, a z Twojej strony w tym spotkaniu 13 punktów z bonusem (3,3,3,2,2*). Jak ocenisz ten mecz?
Tobiasz Musielak (zawodnik Cellfast Wilków Krosno): – Jestem zadowolony, oczywiście fajnie byłoby zdobyć te 14 punktów z bonusem, ale szybki w tym meczu Mads Hansen wykorzystał mój błąd w 11 jedenastym biegu i mnie wyprzedził. Ta gonitwa jest dla mnie nauczką na przyszłość.
– W rundzie zasadniczej to drużyna Sławomira Kryjoma okazała się lepsza, zgarniając punkt bonusowy za dwumecz. Tym razem role się odwróciły i można chyba stwierdzić, że zrewanżowaliście się z solidną nawiązką…
– Fajnie, że zrewanżowaliśmy się drużynie z Landshut. Patrząc na to spotkanie przez pryzmat całej drużyny, cieszy obecność w składzie Mateusza Szczepaniaka i Václava Milíka, którzy byli z nami i odjechali kilka biegów. Nie czuli się najgorzej, przed nimi teraz kilka dni na odpoczynek i regenerację i mam nadzieję, że przystąpimy do spotkania w Łodzi w pełnym zestawieniu.
– Jak wspomniałeś – przed Wami starcie półfinałowe z H. Skrzydlewska Orłem Łódź. Poza tym zespołem mogliście trafić na kogoś z pary Abramczyk Polonia Bydgoszcz i Falubaz Zielona Góra. Wydaje się, że teoretycznie najmniej wymagającym rywalem z tego grona będzie właśnie łódzki Orzeł, który dodajmy – po rundzie zasadniczej zajął piątą lokatę, a w półfinale znalazł się jako „lucky loser”. Z Twojej perspektywy to najlepszy z możliwych rywali?
– Myślę, że tak naprawdę nie ma sensu spekulować. W półfinale znalazły się cztery drużyny, które zasłużyły na to by znaleźć się w tym gronie i nie ma drużyny, która znacząco wyróżnia się ponad resztę stawki.
– Ostatni ligowy mecz Waszej drużyny tam zakończył się przegraną 40:50, a Ty do dorobku drużyny dołożyłeś 9 punktów z 3 bonusami. Jak jeździ ci się na Moto Arenie w Łodzi i jak zapatrujesz się na pierwsze spotkanie półfinałowe?
– Bardzo lubię tam jeździć – dobrze czuję się na torze, do tego fajna infrastruktura stadionu. Myślę, że czeka nas fajne ściganie i mam nadzieję, że wszyscy cało, zdrowo i w atmosferze fair-play objedziemy te zawody.
– Co prawda na oceny sezonu przyjdzie jeszcze czas, natomiast takowe można już czynić za rundę zasadniczą. Jak mógłbyś ocenić ją w Twoim wykonaniu?
– Ja nie jestem od oceniania – to rola sztabu szkoleniowego, moich mechaników – zatem osób, które znają ten sport i śledzą to z boku, więc tak naprawdę nie do mnie to należy. Wiem natomiast, że zawsze mogę jechać lepiej, gdyż popełniam błędy i jestem na bilansie minusowym, uwzględniając stosunek wyprzedzania mnie przez rywali do moich skutecznych ataków na przeciwników. W przyszłości chciałbym tego unikać.
– W ostatnim czasie pojawiły się także dywagacje na temat Twojej przyszłości. Mówiło się także o tym, że niewykluczone, iż w kolejnym roku zobaczymy Cię w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jak się do tego odniesiesz?
– Byłbym nieszczery, gdybym zaprzeczył temu, że nie ma zainteresowania. Natomiast podchodzę do tego ze spokojem, na razie skupiam się na jeździe dla Cellfast Wilków, bo to jest dla mnie priorytet i nie zaprzątam sobie głowy innymi sprawami – zajmuje się nimi mój manager, a ja dzięki temu skupiam się tylko na żużlu.
– Jako zawodnika, który poza polską ligą, ściga się także na torach brytyjskich, zapytam Cię o Challenge do Grand Prix w Glasgow, rozgrywany w miniony weekend. W sieci pojawiło się wiele dywagacji o złym stanie tamtejszego toru, które wydają się być mylne. Z perspektywy zawodnika, który śledził te zmagania „na odległość” jak możesz się do tego odnieść?
– Oglądałem te zawody i przyznam, że tor był dobry. Mam wrażenie, że większość zawodników na samo słowo „Anglia” ma złe skojarzenia i to jest klucz do tego, że zawodnicy stawiani w gronie faworytów nie pojechali tak, jak powinni. Cóż, Grand Prix Challenge słynie z tego, że niesie ze sobą niespodzianki, nie inaczej było w tym roku, bo za taką można uznać Kima Nillssona.
– Najbardziej smuci fakt, iż w stawce tych, którzy awansowali zabrakło naszego reprezentanta…
– Szkoda mi kolegów z Polski, bo wiem, że podeszli do tych zawodów bardzo poważnie i z pełnym zaangażowaniem. To nie jest też tak, że przyjeżdżając do Wielkiej Brytanii z marszu – na polskich silnikach, polskich motocyklach, z polskich torów wszystko momentalnie spasuje po treningu. Oczywiście zdarzają się takie przypadki, ale angielskie tory do prostych nie należą, tyczy się to także tego w Glasgow, natomiast uważam, że nie ma co oceniać naszych chłopaków w negatywnym świetle i zestawiając do wyników w naszej lidze. Myślę, że musimy poczekać na Challenge do Grand Prix w bardziej, jeśli można to tak określić – „neutralnym” miejscu.
– Na koniec pytanie o plan przygotowawczy do meczu z Orłem Łódź – jak on wygląda?
– W poniedziałek i czwartek mam spotkania w Wielkiej Brytanii i można powiedzieć, że z przysłowiowej „dzidy” ruszam do Łodzi.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!