Australijczyk ma za sobą najlepszy sezon w karierze. W cyklu Grand Prix był czwarty, natomiast w PGE Ekstralidze po raz pierwszy znalazł się wśród 10. najlepszych zawodników.
Poprzedni rok Jack Holder z pewnością zaliczył do udanych. Po raz pierwszy został Drużynowym Mistrzem Polski. 27-latek był kluczową postacią Motoru Lublin. Młodszy z braci osiągnął średnią biegopunktową 2,080, co dało mu dziesiąte miejsce pod tym względem. Warto dodać, że do tej pory Australijczyk tylko raz zakończył sezon w PGE Ekstralidze ze średnią powyżej dwóch punktów na bieg. Było to podczas pandemicznego sezonu, kiedy to startował jako „gość” w Stali Gorzów i finalnie nie był klasyfikowany. Śmiało można powiedzieć, że Jack stał się jednym z najlepszych żużlowców na świecie.
Holder świetnie radził sobie również w cyklu Grand Prix. Podczas rundy w Warszawie zabrakło półtora okrążenia, żeby po raz pierwszy w życiu triumfował w cyklu o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Upadek Jason Doyle’a spowodował jednak przerwanie biegu, a w powtórce 27-latek zajął drugą lokatę. Jack zanotował budzącą szacunek serię trzech kolejnych rund ukończonych na podium. Na najniższym stopniu stanął w Pradze i Teterow.
Trzeba podkreślić, że Holder opuścił rundę w Rydze przez kontuzję ręki odniesioną podczas finału Drużynowego Pucharu Świata. To właśnie tych punktów zabrakło, aby zdobył brązowy medal w klasyfikacji końcowej. Pomimo absencji na Łotwie, Australijczyk powrócił w świetnym stylu podczas zmagań w Cardiff, gdzie był drugi i w Vojens, kiedy to ponownie stanął na najniższym stopniu. Finalnie zeszłoroczny cykl ukończył na czwartej lokacie, tracąc zaledwie 2 „oczka” do trzeciego Martina Vaculika.
Na pierwsze zwycięstwo w Grand Prix Jack wciąż czeka i z pewnością zrobi wszystko, aby to nastąpiło w 2024 roku.
W pogoni za tytułem
Podczas przerwy między sezonowej w Europie, Holder wrócił do ojczyzny i wziął udział w Indywidualnych Mistrzostwach Australii. W nich Jack radził sobie całkiem nieźle, ale wypracowaną przewagę roztrwoniał na końcu zawodów. Inaugurację w North Brisbane zakończył na odległym siódmym miejscu. W Kurri Kurri było znacznie lepiej. Zawody co prawda zakończyły się po fazie zasadniczej, ale w niej 27-latek był drugi z dorobkiem 12 punktów. Następnie zawodnicy udali się do Albury-Woodonga. Tam ponownie faza zasadnicza w wykonaniu młodszego z braci była świetnia. Na jego niekorzyść jednak półfinały tym razem odbyły się, w których zajął trzecią lokatę i zakończył zawody na piątej pozycji.
Przedostatnia runda odbyła się w Mildurze. Ponownie Holder prezentował się bardzo dobrze, lecz w najważniejszym momencie popełnił błąd. W finale został wykluczony za upadek bez kontaktu z rywalem. Ostatnie zawody rozegrane zostały w Gillman. Jack i tym razem awansował do finału. Co prawda dojechał do mety, ale na ostatniej pozycji. 27-latek wziął udział w wyścigu dodatkowym o brązowy medal z Jaimonem Lidseyem. Stały uczestnik cyklu Grand Prix pewnie triumfował i stanął na najniższym stopniu podium całych mistrzostw, lecz z pewnością stać go na więcej.
Materiał na mistrza
Od finałowej imprezy minęło już sporo czasu i wielkimi krokami zbliża się kolejny sezon w Europie. Z pewnością Holder skupia się już tylko na przygotowaniach do jazdy w lidze polskiej, angielskiej i cyklu Grand Prix. Warto dodać, że oprócz triumfu w lidze polskiej, Holder został także mistrzem w SGB Premiership. Do pełni sportowego szczęścia 27-latkowi brakuje tylko medalu Indywidualnych Mistrzostw Świata. Tegoroczny sezon może być dla Australijczyka przełomowy. Jack jest niezwykle zadziornym i walecznym żużlowcem. Są to cechy prawdziwych mistrzów. Inspiracją może być też starszy brat – Chris, który wspiera 27-latka na każdym kroku. Przypomnijmy, że 36-latek został mistrzem świata w 2012 roku. Zachowanie 27-latka może przypominać nieco starszego brata, kiedy zdobywał tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, a jego „słynne akcje” z Darcy Wardem szokowały opinię publiczną.
Młodszy z braci jest bezpośredni i nie pozwoli patrzeć na siebie z góry. W najważniejszych momentach nie odpuszcza rywalom, co w kontekście walki o upragnione trofeum może być kluczowe. Warto również wspomnieć, że stałe przebywanie obok Bartosza Zmarzlika podczas meczów Motoru może mu bardzo pomóc. Nie rady są tutaj najważniejsze, a poznanie charakteru Polaka, jak zachowuje się w konkretnych sytuacjach i jakie ma słabości. Te informacje z zimną krwią Holder będzie mógł wykorzystać w najważniejszych momentach walki o światowy czempionat. Australijczyk może być w nadchodzącym sezonie najgroźniejszym rywalem czterokrotnego mistrza świata.
Musi ciągle udowadniać swoją wartość
Jeśli chodzi o najbliższy sezon w PGE Ekstralidze to Holder będzie miał u swojego boku aż trzech innych uczestników Grand Prix oraz dwukrotnego Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Drużyna ze wschodu Polski to prawdziwa konstelacja gwiazd. Trzeba mieć naprawdę silną psychikę, aby w takiej drużynie nie zostać stłamszonym i w każdym spotkaniu udowadniać swoją wartość. Co ciekawe, pomimo wybuchowego charakteru i jazdy „na granicy” Australijczyk nie zanotował żadnego wykluczenia, upadku czy żółtej kartki w poprzednim sezonie PGE Ekstraligi. Warto śledzić poczynania młodszego z braci Holderów, ponieważ ten chłopak może już w najbliższej przyszłości wprowadzić „swoje porządki” w najważniejszych imprezach.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!