Osłabiona Unia Leszno dotkliwie uległa w Toruniu miejscowemu Apatorowi. Co po piątkowym spotkaniu mówili zawodnicy jednych i drugich?
Fani mogli przecierać oczy
Wielu kibiców mogło zaskoczyć to, że górą okazali się toruńscy juniorzy, którzy wspólnie dorzucili do dorobku drużyny aż 11 punktów i bonus. Po stronie leszczynian młodzieżowcy zdobyli zaledwie 2 punkty, nie pokonując żadnego z rywali.
– Przyjechaliśmy bez Janka [Kołodzieja – dop. red.], na wstępie życzę mu dużo zdrowia, żeby jak najszybciej do nas wrócił. Dawaliśmy z siebie, zresztą jak zawsze, 110%, tyle ile tylko się da. Jeżeli chodzi o mój występ, oczekiwałem od siebie więcej. Pozostaje tylko pracować dalej i przede wszystkim wyciągać wnioski, żeby było lepiej. Janek [Kołodziej – dop. red.], jako kapitan, nam juniorom i ogólnie całej drużynie bardzo dużo pomaga. Przekazuje nam swoje doświadczenie, dlatego na pewno też brakowało go w tym meczu – mówił nam Antoni Mencel.
– Dobrze się czuję. Dobre starty, udawało mi się je wygrywać. W polu też czułem moc, więc naprawdę jestem zadowolony. Jechałem na tym samym co tydzień temu. Inaczej nastawiona głowa i domowy tor też mi pomogły. Jeżeli chodzi o wyjazdy, trzeba trochę popracować, ale z czasem, małymi kroczkami będzie lepiej – podsumował z kolei Mateusz Affelt.
Świetna jazda parą
Podwójne zwycięstwo toruńskiej pary w wyścigu juniorskim mogło już delikatnie zaspokoić apetyty kibiców. Jednak w biegu czwartym Robert Lambert postanowił otoczyć opieką Mateusza Affelta i razem z nim pomknąć po kolejne zwycięstwo 5:1.
– Robert czekał na mnie. Wydaje mi się, że nie byłem jakiś bardzo szybki, a on pomagał mi bardzo i udało się przywieźć fenomenalny wynik i pojechać naprawdę fajny bieg. To wyszło samo z siebie, na nic się wcześniej nie umawialiśmy, więc tym bardziej jestem bardzo zadowolony – tłumaczył młodzieżowiec.
Nad tym musi jeszcze popracować
Jeden punkt Antoniego Mencela jest wynikiem samotnego startu podczas dwunastu wyścigu, kiedy to w pierwszej odsłonie na tor upadł Andrzej Lebiediew. Choć 18-latek wydawał się szybki na trasie, nie udało mu się pokonać pary Lampart-Lewandowski.
– Zabrakło przede wszystkim startu. Bardzo mocno zostałem z tyłu. Nie pomogło mi to. Może i byłem troszkę szybki na dystansie, ale start był nieciekawy i to też jest coś, nad czym muszę popracować – przyznaje leszczyński junior.
Takich zawodów nie ogląda się często
Pomimo wysokiej wygranej (59:31) mieliśmy okazję oglądać świetne ściganie. Dużo mijanek, walki na dystansie. Co najważniejsze, nie liczył się tylko start.
– Tor jest zupełnie inny. Inne ściąganie, więcej ścieżek, dobrze przygotowany start. O wiele lepszy, niż rok temu. Ja też lubię taką pogodę, o wiele lepiej startuje mi się w takich warunkach, niż przy 30 stopniach – mówi Mateusz Affelt.
– Tor był fajnie przygotowany. Dużo różnych, otwartych ścieżek. Dobry do ścigania i myślę, że można było obejrzeć dziś fajne zawody. Tutaj w Toruniu jest dach, więc właśnie ta pogoda nie przeszkodziła i mogliśmy na naprawdę fajnym torze odjechać, myślę, ciekawe zawody – dodaje Anotni Mencel.
Lekki niedosyt
W swoim ostatnim starcie Affeltowi nie udało się przywieźć punktów, choć wydaje się, że mógł spokojnie rywalizować z Keynanem Rew.
– Ostatni bieg? Może gdybym trzymał krawężnik, ten tor się trochę zmienił, ja go źle odczytałem i tak wyszło. Myślę, że gdybym trzymał kredę, to ten jeden punkt udałoby się wyrwać – przyznaje wychowanek „Aniołów”.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 59:31. 26 kwietnia Apator Toruń uda się do Lublina, aby walczyć o jak najlepszy rezultat i kolejne punkty do ligowej tabeli. Z kolei Fogo Unia Leszno w niedzielę 28 kwietnia podejmie na domowym torze Falubaz Zieloną Górę.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!