13 maja 2012 roku to data szczególna dla polskiego i światowego speedwaya. Wtedy to podczas meczu ligowego pomiędzy Betardem Spartą Wrocław i PGE Marmą Rzeszów, w trzeciej odsłonie spotkania, zawodnik gości uderzył głową o bandę. Parę godzin później nadeszła tragiczna wiadomość ze szpitala. W wieku 33 lat Lee Richardson zmarł. Przyczyną śmierci były wielonarządowe obrażenia klatki piersiowej, pęknięte płuco i wykrwawienie.
– Straciłam najlepszego przyjaciela, wspaniałego męża i cudownego ojca swoich dzieci. Nigdy nie zapomnę o Lee, zawsze będę go kochać i będzie w moim sercu. Lee był wspaniałym człowiekiem, ta tragedia dotknęła, jak widać, wiele osób. Lee, byłeś zbyt młody, aby umierać – powiedziała Emma Richardson w podziękowaniu za licznie spływające kondolencje.
My też nigdy nie zapomnimy wspaniałych ataków, cudownych akcji obronnych, kontr i brytyjsko-dżentelmeńskiej jazdy. Bieg z jego udziałem, który Wam przypominamy, jest doskonałym odzwierciedleniem jego poczynań na torze.
Drużynowy Puchar Świata w 2004 roku był wyjątkowy. Od tych rozgrywek zmieniono formułę zawodów, która ograniczyła liczbę drużyn w końcowym etapie z dwunastu do ośmiu. Natomiast w finale zamiast pięciu drużyn startowały tylko cztery. Niestety występ naszej drużyny narodowej w finale w Poole był mizerny, żeby nie napisać – tragiczny.
Jasnym punktem reprezentacji był tylko Janusz Kołodziej, który jako jedyny zdołał wygrać wyścig. Zawodnicy nie dogadywali się wtdedy z Polskim Związkiem Motorowym, nie było chętnych do jazdy z „Orłem” na piersi. Startu w tych zawodach odmówili: Piotr Protasiewicz, Wiesław Jaguś, Robert Miśkowiak czy Tomasz Chrzanowski. Ówczesna „topka” polskiego żużla. Jedynym pozytywem zmagań o Puchar Ove Fundina na brytyjskiej ziemi dla „biało-czerwonych” było wywalczenie awansu do finału, po drodze pokonując m.in Australię.
Szwedzi przystępowali do obrony światowego czempionatu w Poole z Tonym Rickardssonem i Peterem Karlsonem na czele. Stoczyli pasjonującą walkę o zwycięstwo z ekipą Wielkiej Brytanii, której barw bronili Gary Havelock, Mark Loram i właśnie Lee Richardson. To właśnie on był autorem niezwykle emocjonującego ścigania w biegu czternastym.
Pod taśmą wspomnianego wyścigu ustawili się: Hans Andersen, Andreas Jonsson, Krzysztof Kasprzak i Lee Richardson. Ze startu najlepiej wyszli Duńczyk i Szwed. Jednak na wyjściu z pierwszego łuku Brytyjczyk nabrał prędkości, znalazł lukę między dwoma rywalami i wysforował się do przodu. Popularny „AJ” nie poddał się i na trzecim okrążeniu, ładnym atakiem przy kredzie, na wyjściu z pierwszego wirażu wszedł pod Richardsona, obejmując prowadzenie. Na krótko jednak, gdyż Anglik już w następnym łuku cudownie skontrował Szweda i nie oddał pierwszej lokaty do samej mety, mimo zaciekłych ataków przeciwnika do ostatnich metrów.
Przeważnie przy takich biegach słowa pisane nie oddają tego, co się działo na torze, dlatego obejrzyjcie tą gonitwę, jednocześnie wspomnijcie sympatycznego „Rico”. Enjoy!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!