Tor w Rzeszowie przy ul. Hetmańskiej to jeden z najdłuższych owali do klasycznego speedwaya w Polsce, jak i w Europie. Wiele biegów na tym obiekcie doprowadzało jednych kibiców do palpitacji serca, innych natomiast do załamania nerwowego. Jeden z takich wyścigów przypominamy w naszej autorskiej serii "To był bieg", kiedy to 6 maja 2007 roku rzeszowskie "Żurawie" podejmowały leszczyńskie "Byki".
Marma Polskie Folie Rzeszów w tym pamiętnym dla nich sezonie była okrzyknięta niespodzianką ligi. Pod wodzą Nickiego Pedersena tworzyli mocny zespół, który zwłaszcza na "swoich śmieciach" długo był drużyną nie do ugryzienia przez ekipy przyjezdne. Inaczej miało być tym razem, kiedy to do Rzeszowa zawitała ekipa Unii Leszno pod wodzą Leigh Adamsa. Zespół ten był pretendentem do złota w rozgrywkach. Rzeszowianie natomiast w tym meczu nie mogli skorzystać z usług Scotta Nicholsa, a powracający po kontuzji Davey Watt był wielką niewiadomą.
– To super sprawa, że mogłem przyczynić się do wygranej drużyny. Gdy przychodziłem niewiele osób mnie znało, nie wiedziało, na co mnie stać w Polsce, w której byłem po nie najlepszym sezonie w lidze, ale jestem bardzo zadowolony, że się tutaj znalazłem i byłem w stanie pomóc klubowi w zdobyciu punktów. To świetne uczucie być członkiem ekipy, w której znajduje się tak wielu świetnych żużlowców. Pierwsze biegi nie były dobre, bo nie mam zbyt dużo doświadczenia na tutejszym torze, a trudno się jedzie, gdy tak naprawdę się nie ma pojęcia, co jest źle. Nie poddawałem się, zmieniałem motocykle, aż w końcu znalazłem ten odpowiedni – powiedział po zakończeniu spotkania Australijczyk, jeden z bohaterów czternastego biegu.
Mimo osłabienia w drużynie gospodarzy, leszczynianie mieli duży problem z odskoczeniem na więcej niż dwa punkty. Całe spotkanie było bardzo zacięte. Ambitna postawa lokalnych zawodników spowodowała, że po trzynastym biegu na tablicy wyników widniał rezultat 41:37 dla Rzeszowa, a w biegach nominowanych leszczynianie dysponowali zdecydowanie mocniejszą siłą rażenia.
W czternastej potyczce dnia, pod taśmą ustawili się Maciej Kuciapa i Davey Watt ze strony gospodarzy, natomiast goście desygnowali do boju Jarosława Hampela i Damiana Balińskiego. Start zdecydowanie wygrały "Byki", ale to co później zrobiły "Żurawie" w pogoni za prowadzącymi, na trwale zapisało się w kartach podkarpackiego żużla. Niesamowite szarże Macieja Kuciapy oraz Davey'ego Watta na ostatnim wyjściu z łuku wyścigu to kwintesencja emocji i adrenaliny. Rzeszowianie zapewnili sobie zwycięstwo nad faworyzowanym przeciwnikiem, a bieg, który Wam przypominamy, jest przysłowiową wisienką na torcie o nazwie speedway. To trzeba oglądać!
Żródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!