Lipiec pod znakiem walki o mistrzostwo Europy. To chyba najlepiej obrazuje tegoroczny cykl TAURON Speedway Euro Championship. W przeciągu nieco ponad trzech tygodni poznamy tegorocznego czempiona.
W tym roku cykl będzie liczył ostatecznie pięć, a nie jak pierwotnie planowano – cztery rundy. Ściganie o punkty rozpocznie się 4 lipca w Toruniu, kilka dni później żużlowcy spotkają się w Bydgoszczy (8 lipca) i w trzy kolejne soboty kolejno w: Gnieźnie, Rybniku i ponownie w Toruniu. Piotr Szymański nie ukrywa, że można w tej sytuacji upatrywać wiele plusów, a także porównywać zmagania do rywalizacji piłkarskiej w ramach Euro, gdy w przeciągu miesiąca poznajemy rozstrzygnięcia od fazy grupowej po kwestie medalowe. – Z punktu marketingowego i emocji, to wydaje się być ciekawe rozwiązanie, ponieważ mamy pięć rund i po czterech tygodniach znamy mistrza Europy. Daleko idąc można to porównać do piłkarskiego Euro, gdy przez cały miesiąc możemy żyć emocjami. Tutaj mamy rozgrywkę tydzień w tydzień. Cały czas możemy mówić i dyskutować o formie, zawodnikach, rozgrywkach i ich przebiegu – przyznaje Przewodniczący Głównej Komisji Sportu Żużlowego.
W tegorocznym cyklu czeka nas wiele zmian. Najważniejszą jest to, że złoty medalista zapewni sobie bezpośredni awans do cyklu FIM Speedway Grand Prix 2021. O trofeum i przepustkę walczyć będą m.in. Mikkel Michelsen, Grigorij Łaguta, Leon Madsen, Nicki Pedersen czy trójka Polaków: Kacper Woryna, Bartosz Smektała i Krzysztof Kasprzak. – Myślę, że to bardzo dobra i ważna zmiana, która pokazuje siłę mistrzostw Europy i jak te rozgrywki są postrzegane – że są coraz ważniejsze – przyznaje prezes Polskiego Związku Motorowego, Michał Sikora.
Poziom zmagań TAURON Speedway Euro Championship rośnie z roku na rok, choć wielu kibiców jest nieco rozczarowanych tegoroczną obsadą. Z drugiej strony, dziesięć lat temu w finale indywidualnych mistrzostw Europy w Tarnowie-Mościcach oglądaliśmy m.in. Romana Poważnego, Filipa Šitere, Jana Jaroša, Aleša Kraljiča, czy Zdenka Simotę i Sławomira Musielaka. – Pokazuje też drogę wzmocnienia tych rozgrywek, które za sprawą One Sport udało się zrobić. Musimy pamiętać, że te zmagania weszły na inny poziom w porównaniu z tym, co było, chociażby dziesięć lat temu – dodaje Sikora.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!