W tarnowskim żużlu ostatnie miesiące przypominały efekt domina: kolejne rezygnacje, narastające napięcia i zarzuty odbijające się szerokim echem. Agnieszka Ratowska, była dyrektor zarządzająca Unii Tarnów, w szczerej rozmowie ze speedwaynews.pl opowiada o kulisach pracy w klubie, atmosferze w Radzie Nadzorczej i powodach swojego odejścia
Grzegorz Starzec (speedwaynews.pl): Jak doszło do tego, że objęłaś stanowisko dyrektor zarządzającej w Unii Tarnów? Czy podejmując decyzję, miałaś świadomość sytuacji finansowej, kadrowej i organizacyjnej klubu?
Agnieszka Ratowska (była dyrektor zarządzająca Unii Tarnów): W listopadzie ubiegłego roku podjęłam decyzję o powrocie do Tarnowa. Z sytuacją klubu byłam plus-minus na bieżąco, z opowieści znajomych bliżej lub dalej związanych z klubem. I z ich inicjatywy pojawiły się pierwsze rozmowy o moim powrocie do sportu. Przez wiele miesięcy nie brałam tego pod uwagę. Aż któregoś sierpniowego poranka dostałam wiadomość, że skontaktuje się ze mną Artur Kędziora. Umówiliśmy się na spotkanie, przyjechałam do klubu i tu nastąpiło pierwsze ogromne zaskoczenie.
Długo się wahałaś? Nie było tajemnicą, że Unia ma ogromne problemy. W krótkim czasie przewinęło się kilku prezesów: Agata Mróz, Łukasz Sady, Grzegorz Habel, a później Kamil Góral. Co sprawiło, że podjęłaś rękawicę?
Każdy klub ma jakieś problemy. Przez lata pracy zawodowej miałam wgląd w codzienne funkcjonowanie klubów na różnych szczeblach rozgrywkowych, więc nie obawiałam się zadania, bo widziałam, czego można się potencjalnie spodziewać. Dość popularną opinią jest, że po śmierci Szczepana Bukowskiego nie było takiego drugiego sternika klubu. Zamiast rozkładać ręce, należy pomyśleć, jakich narzędzi użyć, aby do tych czasów wrócić. I to był jeden z nadrzędnych celów. I ogromna motywacja. To był szeroko zakrojony plan, wdrażany krok po kroku. Mój drugi motywator to Tomek Jędrzejak. Na parterze jest na jednym ze zdjęć. Stałam przed jego zdjęciem i podjęłam decyzję, że wracam do gry.
Będąc już dyrektorem, miałaś kontakt z właścicielem firmy Autona, panem Kołodziejem? Znasz kulisy jego konfliktu z klubem? Pytam, bo Kołodziej otwarcie mówi o tym, że został okradziony i oszukany.
Słyszałam różne wersje i jeszcze więcej plotek. Nigdy jednak nie miałam okazji osobiście porozmawiać z panem Kołodziejem, więc nie mogę nic konkretnego powiedzieć.
Czy w twojej opinii dość nagłe ustąpienie Kamila Górala ze stanowiska prezesa mogło być następstwem właśnie tej dość kontrowersyjnej postawy Rady Nadzorczej w stosunku do dużego sponsora?
Myślę, że to pytanie do Kamila Górala. My nigdy nie mieliśmy okazji się poznać. Paradoksalnie wiele osób bardzo aktywnie podżegało nastroje między nami i rozpuszczało plotki w obie strony. W jakim celu?
Nie mam pojęcia. Może taka specyfika środowiska… Niedługo później z Rady Nadzorczej odeszli dwaj mecenasi tarnowskiego żużla tj. Wiesław Frys i Daniel Bałut. Tłumaczyli to rozbieżnością wizji oraz brakiem zgody na działania pana Artura Lewandowskiego. Nowo powołany prezes Artur Kędziora został następnie odwołany. Na sam koniec w trybie natychmiastowym Ty rezygnujesz ze stanowiska. Nie za dużo tych rezygnacji oraz nagłych odejść?
Myślę, że fakty mówią same za siebie. Każdy dorosły, trzeźwo myślący człowiek odpowiada za swoje decyzje. Jeśli wszyscy podają podobne powody odejścia, to może właśnie tam trzeba szukać źródła problemu.
Artur Lewandowski oskarża Artura Kędziorę o niegospodarność i działanie na szkodę klubu. Ty jako dyrektor zarządzający zauważyłaś takowe działania byłego już prezesa?
Jeśli „niegospodarnością” mamy nazwać płacenie zaległych rachunków, rozliczenia z zawodnikami czy składanie propozycji ugód, to faktycznie Artur Kędziora „zaszalał”.
A teraz całkiem poważnie – było wiele zaległości i wciąż pojawiali się nowi wierzyciele. Przypomnę, że przez 2 miesiące klub funkcjonował bez prezesa, więc brakowało sternika, który miałby nad wszystkim pieczę. Zastaliśmy, co zastaliśmy. Więc stopniowo łataliśmy te dziury. Nie ukrywam, że często z inicjatywą i pomocą przychodzili nasi znajomi, część wolontariuszy, rodzice juniorów, dzięki temu nie trzeba było wydawać na firmy zewnętrzne. To była ogromnie cenna pomoc. Więc oszczędności szukaliśmy, gdzie się dało. Co ciekawe, dziś w południe napisał do mnie pan Rafał Kozioł, informując, że zgłosił do prokuratury działania pana Lewandowskiego oraz zawnioskował o kuratora dla klubu.
Twoja rezygnacja była więc efektem działań obecnej Rady Nadzorczej. Żałujesz podjęcia tego wyzwania? Dasz się jeszcze kiedyś namówić na podobną funkcję?
Mój ostatni tydzień w klubie ugruntował mnie w przekonaniu, że zdecydowanie nie jest mi po drodze z obecną Radą Nadzorczą. Absolutnie niczego nie żałuję, bo na chwilę wyciszona miłość do żużla zapłonęła. Czy mogłabym żałować, że postawiłam Unię na pierwszym miejscu? Nie. A co przyniesie przyszłość? Kto wie, życie potrafi nieźle zaskakiwać.
Rozmawiał Grzegorz Starzec
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!