Za reprezentantami Polski bardzo nieudany występ w Grand Prix Challenge rozegranym w szkockim Glasgow. Biało-czerwoni zajęli dwa ostatnie miejsca. Jaki był powód takiego stanu rzeczy? Wyjaśnił to Szymon Woźniak w rozmowie ze speedwaynews.pl.
Brak doświadczenia
Trzy punkty Kubery i dwa punkty Woźniaka. To dorobek polskich rajderów walczących na Ashfield Stadium w Glasgow o awans do cyklu Grand Prix. Dwa razy tyle wywalczyli razem Connor Bailey, czy Drew Kemp, którzy do obsady turnieju wskoczyli jako rezerwowi „z marszu”. Taki wynik znacznie młodszych kolegów, dodatkowo obnażył postawę reprezentantów Polski.
– Mi zabrakło tylko i wyłącznie doświadczenia w startach na tak specyficznym torze. Co prawda przez dwa lata jeździłem w lidze brytyjskiej, ale to już było ładnych parę lat temu. Żeby być skutecznym na takim owalu, trzeba na podobnym przynajmniej raz na jakiś czas pojeździć. My na takich nie jeździmy. Zdarza się to może raz na pięć lat. Ścigając się z zawodnikami, którzy znają takie tory jak własną kieszeń, to dobry wynik jest niemal niewykonalny. Mam takie skojarzenie z Glasgow, że czułem się tam tak, jakby ktoś zaprosił mnie do innej dyscypliny sportu. To tak, jakbym grał w tenisa ziemnego i nagle zagrał w stołowego – tłumaczył nam Szymon Woźniak.
Niebezpieczny, źle przygotowany tor? Nic z tych rzeczy!
Po Grand Prix Challenge w sieci roiło się aż od wpisów sugerujących, że tor w Glasgow był niebezpieczny i źle przygotowany. Kto widział jednak zawody z bliska, wie że nawierzchnia była znakomicie przygotowana. Nie było żadnych kolein, nierówności, ani dziur. Szymon Woźniak potwierdził taki stan rzeczy.
– Ja uważam, że tor był bardzo dobrze przygotowany. W żadnym wypadku nie był niebezpieczny. Nie chciałbym narzekać. Mi osobiście trudności sprawiała jedynie geometria, kształt tego toru i kąty nachylenia łuków. Nigdy w życiu po prostu nie jeździłem na takim torze, mimo tych dwóch lat spędzonych w Wielkiej Brytanii. Owal w Glasgow był jeszcze zdecydowanie inny, niż te na których miałem okazję się sprawdzić – stwierdził zawodnik Stali Gorzów.
Jaki więc klucz do sukcesu?
Po zawodach w Glasgow można się zastanawiać, co będzie dalej. Jeśli imprezy organizowane będą na takich arenach, ciężko spodziewać się, że Polacy odnosić w nich będą sukcesy. Klęskę biało-czerwonych widzieliśmy przecież również w Vojens, gdzie tor nie był wcale tak nietypowy, jak w Szkocji. Czy Szymon Woźniak widzi jakąś receptę na poprawę umiejętności w takich warunkach?
– Zawodnicy z Wielkiej Brytanii, czy Australii uczą się żużla właśnie w takich warunkach. Tam swój „warsztat” speedwaya kształcą. Później przyjeżdżają tutaj, do Polski i potrzebują tylko kilku meczów, żeby przystosować się do jazdy. Bardzo dobrze sobie radzą, cały czas startując w swoich rodzimych ligach. My z kolei uczymy się speedwaya tutaj, część z nas podpisuje kontrakty w lidze brytyjskiej, ale jeździ tam może z rok, lub dwa. Potem z tego rezygnują, bo jazda na Wyspach jest uciążliwa. Bez kontaktu z takimi torami na co dzień, nie jesteśmy w stanie prezentować dobrej dyspozycji – zwieńczył wychowanek bydgoskiej Polonii.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!