Całkowitym blamażem zakończył się dla Get Well Toruń piątkowy mecz ze Speed Car Motorem Lublin. Jednym z niewielu zawodników, których występ nie zakończył się kompletną klapą, był Norbert Kościuch, zdobywca 5 punktów i bonusa w 4 startach.
Po spotkaniu, które „Anioły” przegrały 37:53 i tym samym niemal pozbawiły się szans na utrzymanie w PGE Ekstralidze, część parku maszyn należąca do gospodarzy opustoszała błyskawicznie. Dłużej została tam tylko dwójka, która musiała się cierpliwie tłumaczyć za wszystkich innych. Byli to: przewodniczący rady nadzorczej Adam Krużyński oraz krajowy senior Norbert Kościuch. – Ciężko po takim meczu odpowiadać na jakiekolwiek pytania. Czego by zawodnik nie powiedział, to i tak będzie źle. Fajnie się rozmawia po wygranych, ale jeżeli się przegrywa i to już któryś raz z rzędu, to jest już gorzej… – zaznaczył 35-latek. – Ja zawsze mogę odpowiedzieć na pytania dotyczące mojej osoby. Jeżeli chodzi o kolegów, to już ciężej, bo nie zawsze wiem wszystko, co tam się u nich dzieje.
Jak więc Norbert Kościuch odniósł się do swojego piątkowego występu na Motoarenie? – Wiadomo, że ciężko mówić o euforii, bo to jakieś „łał” nie jest, ale totalnej klapy też nie było. Brakowało przede wszystkim płynnych wyjść spod taśmy. To był mankament, którego nie mogłem opanować. Sam moment miałem szybki, tyle że na jednym kole. Niestety, takie starty kiedyś były fajne i cieszyły oko, ale dzisiaj to już tak nie działa. Teraz najszybszy wyjazd spod taśmy to na tak zwany „szczur”, czyli przednie koło takie przysłowiowe pięć centymetrów nad ziemią. Moje niestety było troszeczkę wyżej i rywale mi uciekali. Mimo tego, że byłem szybki na trasie, to rywale także mieli dobre tempo i nie mogłem ich dogonić, chociaż byłem w kontakcie – ocenił zawodnik Get Well Toruń.
Mimo całkiem przyzwoitej postawy na tle drużyny, Norbert Kościuch niemal już tradycyjnie został raz zmieniony przez sztab szkoleniowy. W gonitwie trzynastej pojechał za niego Jack Holder, choć 23-letni Australijczyk w swoich dwóch poprzednich występach nie zdobył żadnego oczka. Czy trio Ząbik-Krużyński-Lemon w jakiś sposób argumentowało swojemu krajowemu seniorowi tę decyzję? – Jedyny start, który popsułem całkowicie, to bieg dziesiąty, i do tego się przyznaję. Ale ciężko mi powiedzieć, czy to była przyczyna. Ja nie patrzę w program i nie znam przebiegu meczu. Skupiam się na sobie, tym bardziej, że ten mecz idealny dla mnie nie był. Zdobyłem pięć punktów, więc nie będę się cieszył. Fajnie by było, jakbym ujechał osiem-dziewięć, ale do tego troszeczkę brakło. A wracając do tego trzynastego biegu – widocznie w sztabie uznali, że ktoś jest lepszy, i tyle – powiedział Kościuch.
Get Well Toruń jest już na autostradzie do Nice 1. Ligi Żużlowej, a po meczu ze Speed Car Motorem Lublin ciężko szukać jakichkolwiek wymówek. Zdaniem naszego rozmówcy, nie jest nią także pogoda. W Toruniu padało przez niemal całe czwartkowe popołudnie, a w piątek w ciągu dnia przez gród Kopernika przeszły dwie kolejne burze. – Nie, myślę, że nie ma to znaczenia. Tor był przykryty, więc opady na niego nie wpłynęły. Był całkowicie normalny, poza czwartym polem. Ono faktycznie było najgorsze i to na pewno było widać. Ciężko było z niego wyjechać nawet zawodnikom, którzy robili trójki. Ale to było tylko jedno pole, cała reszta była równomierna – stwierdził Norbert Kościuch, zdobywca 5 punktów i 1 bonusa.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!