Bartosz Smektała należy zarówno do grona, które powalczy o awans do cyklu Speedway European Championship, jak i tego uczestniczącego w eliminacjach Grand Prix 2020. Walka o europejski prymat rozpocznie się już w sobotę.
Między innymi o tym porozmawialiśmy z wychowankiem Unii Leszno na dzień przed rundą eliminacyjną SEC, która odbędzie się w Poznaniu. Wspólnie zrobiliśmy także przegląd innych rozgrywek z jego udziałem i poszukaliśmy wśród nich priorytetów. Zapraszamy do lektury!
Michał Rogoziński, speedwaynews.pl: – Bartku, jesteś jednym z dwójki szczęśliwców, która otrzymała nominacje zarówno do eliminacji SEC, jak i Grand Prix. Większość zawodników zagranicznych będących w podobnej sytuacji, z którymi rozmawiałem na ten temat, stawia sobie któryś cykl jako priorytet. A jak z tą hierarchią jest u Ciebie?
Bartosz Smektała, zawodnik Fogo Unii Leszno: – Skoro już dostałem taką szansę, to trzeba spróbować swoich sił tu i tu. Sezon jest długi i staram się trzymać emocje na wodzy, wszystko w swoim czasie. Dlatego na dzień dzisiejszy priorytetem są mistrzostwa Europy, bo te zawody mam już w sobotę. O Grand Prix będę myślał w czerwcu.
– Zaliczyłeś w ostatnich tygodniach mały rollercoaster. Najpierw wywalczyłeś sobie po biegu dodatkowym rolę rezerwowego w finale Złotego Kasku, żeby po paru godzinach ją utracić. Potem okazało się, że jednak jedziesz do Piły i to jako pełnoprawny uczestnik, a po odwołaniu zawodów zgarnąłeś pełną pulę.
– Faktycznie, ten ostatni czas był zakręcony. Dziwna sytuacja, nigdy takiej nie miałem. No, ale pozostawiam to za sobą, bo to już przeszłość, a przede mną mnóstwo innych zawodów. I nie zgadzam się, że zgarnąłem pełną pulę. Startując w eliminacjach, a później jadąc na finał, myślałem o tym, że chciałbym wygrać Złoty Kask. Nominacje swoją drogą, to też ważna rzecz, ale nie priorytet. Moim celem było odjechać dobre zawody i stanąć na najwyższym stopniu podium.
– Możesz powiedzieć kilka słów o tym niedoszłym finale? Podpisałeś papier, że nie chcesz jechać, więc zapewne zgadzasz się z tym, że tor był nieregulaminowy.
– Szczerze mówiąc, nie chciałbym już za bardzo do tego wracać. Staram się nie szukać w tym sensacji. Było to niecodziennie, owszem, ale ja nie mam czasu, żeby to rozpamiętywać. Przede mną jeszcze niemal cały sezon i na tym się muszę skupić.
– A najbliższe, co Cię czeka, to tak jak już wspomniałeś – eliminacje cyklu SEC w Poznaniu. Zawody z całkiem niezłą obsadą, biorąc pod uwagę, jak bardzo wstępna jest to runda.
– To prawda. Szykują się bardzo ciężkie zawody, bez jednego faworyta. Wystąpi trójka zawodników PSŻ-u, którzy znają ten tor doskonale. Kilku najlepszych obcokrajowców z pierwszej ligi. Anders Thomsen, który sobie świetnie radzi w Gorzowie. Do tego Tobiasz Musielak, też czołowy pierwszoligowiec, który świetnie sobie radzi też w Anglii. Nie będzie łatwo wygrać te zawody ani nawet zająć miejsce premiowane awansem. Ale to dobrze, bo będę miał fajny sprawdzian.
– Fajnym sprawdzianem na pewno będzie też udział w rundzie Grand Prix w Warszawie. Spodziewałeś się tego?
– Nawet nie zdążyłem się zastanowić, czy się spodziewam, zanim ta informacja do mnie dotarła (śmiech). Połowa maja to zbyt odległy termin.
– Jeździłeś już wcześniej na PGE Narodowym. Jakie wrażenia?
– Nie chciałbym teraz skłamać, ale wziąłem udział bodajże w dwóch turniejach dla juniorów, bo zawsze jest taki organizowany dla przetestowania toru. Do tego raz byłem drugim rezerwowym na Grand Prix i udało mi się odjechać jeden wyścig, ale nie pamiętam w tej chwili, za kogo. Także mam już jakieś doświadczenie, choć nie takie, jak stali uczestnicy cyklu. A wrażenia? Ten stadion jest… (chwila pauzy) Brakuje mi odpowiednich słów. Pełne trybuny zawsze robią ogromne wrażenie, a jeżeli tych ludzi jest aż tak dużo, to moim zdaniem nie ma lepszego miejsca na zorganizowanie Grand Prix Polski. Teraz tylko my jako zawodnicy musimy stworzyć dobre widowisko, ale przy takiej stawce bym się o to nie martwił.
– Czeka Cię jeszcze jeden cykl międzynarodowy, czyli mistrzostwa świata juniorów. Bo bronisz tytułu, zgadza się?
– Owszem. To jest mój najważniejszy cel na ten sezon i na tym będę się najbardziej skupiał. Na razie muszę jednak przebrnąć przez krajowe eliminacje. W Krakowie jest finał Srebrnego Kasku na początku maja. Nawet nie pamiętam, jak dużo zawodników stamtąd awansuje…
– Trójka.
– No to muszę być w takim razie w pierwszej trójce, żeby jechać na mistrzostwa świata. Ale oczywiście nie tylko to chciałbym wtedy ugrać w Krakowie.
– Jako mistrz świata juniorów dostałeś zaproszenie na galę FIM Awards do Andory. Podobało się?
– Oczywiście! Piękne miejsce i wspaniałe wydarzenie. To jest coś, na co zdecydowanie chciałbym wrócić za rok.
– A w Monte Carlo już byłeś? Bo następna gala ma się odbyć właśnie tam.
– Jeszcze nie, ale podobno też warto. Mam nadzieję, że będę miał okazję w grudniu (śmiech). Ale najpierw sporo pracy przede mną.
– Do tego wszystkiego dochodzą Ci dwie ligi. Poza Polską i Unią Leszno podpisałeś kontrakt w Vastervik.
– Już w ubiegłym roku startowałem w Szwecji. Uważam, że był to dobry ruch, dlatego teraz dogadałem się z Vastervik na dwa kolejne lata – do końca sezonu 2020. Występy w Elitserien bardzo dużo mi dały pod kątem objeżdżenia się na różnych torach. Być może właśnie dzięki temu zostałem mistrzem świata juniorów? Owszem, zdarzały mi się tam również słabsze mecze, ale jestem na takim etapie swojej kariery, że bardzo istotna jest możliwość wyciągania kolejnych wniosków z zawodów – nawet tych nieudanych.
– Właśnie. Rozmawiamy tyle o poważnych międzynarodowych zawodach, a przecież jesteś jeszcze juniorem. Nasze krajowe rozgrywki pokroju DMPJ czy MMPPK też są u Ciebie w planach, czy już w zupełności oddajesz to młodszym kolegom?
– Prawdę mówiąc, nawet nie wiem. Wszystko zależy od tego, czy będę potrzebny. Ja lubię dużo startować i jestem gotowy. Jeżeli trener Jankowski uzna, że w danych zawodach lepiej wystawić mnie zamiast mniej doświadczonych zawodników, to ja się do tego dostosuję i pojadę, bo słowo trenera jest najważniejsze. Oczywiście wszystko pod warunkiem, że nie będzie mi to kolidowało z jakimiś innymi rozgrywkami.
– Zbierając już to wszystko razem – mówiłeś, że najważniejszy cel to obrona tytułu wśród juniorów. Czego jeszcze Ci życzyć? W jakim wypadku Bartosz Smektała będzie jesienią zadowolony z udanego sezonu 2019?
– Chciałbym, żeby omijały mnie kontuzje. Wiem, jak wygląda mój rozwój w ostatnich latach i uważam, że sukcesy prędzej czy później przyjdą. Muszę tylko jeździć regularnie.
– W takim razie dużo zdrowia i dziękuję za rozmowę.
– Również dziękuję.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!