Szymon Woźniak był gościem podcastu "Mówi się żużel" Jacka Dreczki. Zawodnik ebut.pl Stali Gorzów w dosyć mocnych słowach wypowiedział się na temat żużlowych mediów.
„Wpadliśmy w błędne koło”
Jacek Dreczka, czyli prowadzący „Mówi się żużel” stwierdził, że pytania telewizyjnych reporterów zadawane w trakcie meczów często są bardzo sztampowe, a odpowiedzi zawodników mało oryginalne.
– Myślę, że trochę wpadliśmy w takie błędne koło i nikt nie wie, jak z tego się dobrze wydostać. Kiedyś te wywiady były o wiele bardziej ciekawe. Były ciekawsze pytania i odpowiedzi. Niektóre z tych odpowiedzi się komuś nie podobały i ktoś chciał mieć nad nimi kontrolę. Generalnie zamysł był dobry, bo wiadomo, że mecze oglądają też dzieci, przez co wywiad musi być wypowiedziany w sposób „cywilizowany”. Nie można tam „rzucać mięsem”. […] Z tego jednak względu, że zaczęliśmy być oceniani i kontrolowani, normalne jest, że zaczęliśmy mówić coś, do czego nikt się nie może przyczepić. Nie potrzebujemy jakichś dodatkowych kar, czy tłumaczeń. I dlatego każdy żużlowiec przyjął taką zasadę, żeby odpowiadać, by ten wywiad odhaczyć, a nie, żeby to było ciekawe – skomentował 30-latek.
Zdaniem Woźniaka, taki stan rzeczy można byłoby zmienić, gdyby nie fakt, że zarówno żużlowcy, jak i reporterzy przyzwyczaili się do funkcjonowania w opisany wyżej sposób.
– Współczuję kibicom, którzy muszą takich wywiadów słuchać, ale my ich nie udzielamy dlatego, że nam się nie chce, tylko dlatego, że ktoś nas kiedyś pozbawił wolności słowa w mniejszy lub większy sposób i my przyjęliśmy taką strategię. […] Wpadliśmy w takie błędne koło. Może teraz już nawet nie ma takiej cenzury jak kiedyś, ale my już sobie przyjęliśmy sposób wypowiadania się, dziennikarze przyjęli sposób zadawania pytań, że bardzo trudno będzie z tego wyjść – powiedział.
Lubi rozmawiać, dopóki nikt mu nie podpadnie
Żużlowe media to jednak nie tylko telewizja, ale również sportowe czy lokalne portale internetowe. Jaki jest stosunek Woźniaka do nich?
– Nie chcę generalizować, bo są dziennikarze, których naprawdę szanuję i lubię z nimi rozmawiać i oni o tym wiedzą. Przez niektórych ciężko mi jednak udzielić wywiadu nie prosząc o autoryzację. Czasami, gdy teksty spływają mi na maila, człowiek się drapie po głowie i zastanawia, ile człowiek musiał włożyć serca, by napisać to w tak okropny sposób. […] Ja naprawdę lubię rozmawiać i lubię udzielać wywiadów. Dopóki mi ktoś nie podpadnie, dla mnie wszystko jest OK. Ale jak ktoś mi podpadnie, to kolejna rozmowa wygląda już w inny sposób, wtedy rozmawiam w sposób bardziej opryskliwy i tak dalej. Wtedy wiem, że ktoś z kim rozmawiam, nie ma tych intencji co ja. Nie chce ludzi zaciekawić dyscypliną, a jedynie wyciągnąć z rozmowy to, co może się najlepiej kliknąć – opisał.
„Wędki” go denerwują
Zawodnik Stali wypowiedział się także na temat „wędek”. W ten sposób określa się mikrofony zawieszone na długiej tyczce. W trakcie meczu zawieszane są nad głowami żużlowców, by usłyszeć o czym ich teamy rozmawiają między wyścigami. Ten temat jest dla Woźniaka jasny. Stanowczo stwierdził, że są one wyjątkowo denerwujące, zwracając uwagę, jak duży jest to problem.
– Redaktorzy mnie nie denerwują, ale „Wędki” już tak. Uważam, że to nie jest w porządku, że my w trakcie meczu nie mamy już ani chwili, w której moglibyśmy swobodnie porozmawiać. Myślę, że to zaszło już o krok za daleko. Nawet, gdy spotykamy się całą drużyną, to mamy nad sobą mikrofon. Potem my się chowamy w szatniach, ktoś ten mikrofon zasłania, gdzieś tam uciekamy na bok, kryjemy się w krzakach… Za chwilę będziemy stawiali sobie nie wiem, namioty do spotkań teamowych, żeby nikt tam nie wchodził. Myślę, że tu już jesteśmy o krok za daleko. W trakcie meczów piłkarskich relacji z szatni nie widziałem – nie gryzł się w język Woźniak.
Całej rozmowy Jacka Dreczki z Szymonem Woźniakiem możecie za darmo posłuchać TUTAJ.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!