Moje Bermudy Stal Gorzów podczas spotkania we Wrocławiu minimalnie przegrała. Wynik jednak daje spore szansę na bonus w meczu rewanżowym. Co po pojedynku miał do powiedzenia szkoleniowiec żółto-niebieskich, Stanisław Chomski?
Podczas niedzielnego spotkania Moje Bermudy Stal Gorzów przegrała spotkanie we Wrocławiu w stosunku 46:44. Mimo względnie przyzwoitego dorobku Patricka Hansena to po upadku z Taiem Woffindenem nie pojawił się więcej na torze. Po spotkaniu szkoleniowiec gorzowian wytłumaczył skąd się wzięła taka decyzja. – To są tylko dwa punkty do odrobienia. Jeżeli ktoś się potyka, nawet w formacji U24 to tak jest. Szkoda, że Patrick miał upadek i zniszczył motocykl a drugi się nie nadawał. Dlatego dałem też szansę Wiktorowi, który pokazał się w poprzednim meczu z świetnej strony. To jednak było troszeczkę za mało. Nie można było się potknąć – tłumaczył Chomski.
Gorzowianie prowadzili aż do zakończenia jedenastego biegu. Po równaniu na Stadionie Olimpijskim role się obróciły i Spartanie zdołali odrobić czteropunktową stratę a ponadto dołożyć do tego dwa oczka zaliczki. Przede wszystkim losy spotkania obrócił trzykrotny mistrz świata – Tai Woffinden. Do tego momentu przy swoim nazwisku miał 3+1, ale w najważniejszej fazie zawodów dołożył do tego pięć punktów. Zapytany o kluczowy moment w spotkaniu Chomski wyznaczył dwa wyścigi. – Zadecydowały biegi 11 i 13 tak naprawdę. W naszym wykonaniu trochę zaryzykowaliśmy z ustawieniami i przestrzeliliśmy. Co zrobisz, zawodnicy szukali szybkości. No cóż, trafił akurat ten, który w cudzysłowie zawalał mecz. Tai Woffinden przecież w ostatnim meczu z Ostrowem tu przecież był kompletny. Kibice pewnie zastanawiali się co się dzieje, ale taki jest żużel i raz się wygrywa a raz przegrywa. Te punkty Czugunowa, Bewleya, Janowskiego no i młodzieżowców w naszym kontekście summa summarum sprawiły, że przegraliśmy ten mecz. – mówił szkoleniowiec Moje Bermudy Stali.
inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!