Po raz kolejny święto żużla na długim torze zawita do Rzeszowa. Już jutro tegoroczna stawka będzie walczyć o punkty, które otworzą przed nimi drogę do złotego medalu i miana mistrza świata w Long Tracku. Wywiadu, przed pierwszą z sześciu rund w ramach tegorocznego cyklu, udzielił naszemu portalowi jeden z jego uczestników - Stanisław Burza.
W tym roku zawodnicy zmierzą się ze sobą łącznie w sześciu rundach finałowych. Po zawodach w Rzeszowie udadzą się następnie do niemieckich miast Muhldorf (3 lipca) i Scheeßel (21 sierpnia), francuskiego Morizès (3 września), niemieckiej Vechty (10 września) oraz holenderskiego Roden (25 września). Tytułu bronić będzie młody Holender – Romano Hummel.
Magdalena Magdziarz (speedwaynews.pl): – Dwukrotnie stawał pan na trzecim miejscu na podium w Rzeszowie w finale Long Tracku. W najbliższy weekend po raz trzeci będzie startował pan w tych zawodach. Tradycyjnie, na początek pytanie o pańskie nastawienie przed tą rundą finałową. Jak wyglądały też przygotowania do niej?
Stanisław Burza (zawodnik Reprezentacji Polski w żużlu na długim torze): Jeżeli chodzi o mnie, na każde zawody przygotowuję się tak samo i tak samo do nich podchodzę. Czy to pod kątem sprzętowym, czy fizycznym. Podobnie będzie więc także w finale w Rzeszowie. Przez całą zimę i przez cały okres, od chwili wywalczenia awansu, dbam o sprzęt, o swoją kondycję. Będę robił wszystko to, co w mojej mocy. Zobaczymy, jak się mi to uda. Trudno jednak wskazać, co się może wydarzyć. To jest sport. Nigdy nie wiemy, w jakiej dyspozycji mogą być dani zawodnicy, jakim sprzętem dysponują. Niektórzy mają jakiś swój dzień. Nie można nic prognozować. Trzeba jechać i walczyć.
– Ważną rolę odgrywają we wspomnianych przygotowaniach także mechanicy i inne osoby, działające przy tej pracy. Do pańskiego teamu już od dłuższego czasu należy Artur Pisarek.
– Artur Pisarek pomaga mi od kilku lat. Mogę na niego liczyć w wielu kwestiach organizacyjnych, logistycznych, jak i sprzętowych. Wszystko to jest w jego rękach. Mamy ze sobą bardzo dobry kontakt i współpracujemy, więc często polegam na nim. Nie tylko w warsztacie, ale i w innych rzeczach, w których potrzebuję od niego tej pomocy. Jest on częścią mojego teamu i robi to, co do niego należy.
– Czyli dobrze rozumiecie się ze sobą.
– Tak, trzeba się dobrze rozumieć i być przede wszystkim zgranym. Należy wiedzieć, jakie obowiązki są do wypełnienia, co do niego należy. Cały czas musi się wykonywać swoją robotę. Tak to w tej chwili działa ze mną i z Arturem.
– W tym sezonie, historycznie, po raz pierwszy, reprezentacja Polski wzięła udział w Drużynowych Mistrzostwach Świata w Herxheim. Właśnie, był to de facto Wasz debiut. Z perspektywy kilku tygodni, jakie są pana odczucia, myśląc o tych zawodach? Co wam one dały?
– Było to pierwsze, dla mnie, ale i dla Marcina Sekuli, czy Adama Skórnickiego, prawdziwe przetarcie się na tak długim torze, na prawdziwych zawodach w long tracku. Wiele nam to dało. Przede wszystkim pod kątem sprzętu, większej wiedzy co do doboru ustawień, czy zawieszenia w motocyklu. Takich czynników, które wpływają na komfort jazdy w trakcie biegu. Pozostała część stawki w Herxheim startuje w long tracku zdecydowanie częściej, więc mieli oni sporą przewagę. My natomiast jesteśmy przystosowani do jazdy bardziej żużlowej. W Rzeszowie natomiast będziemy mieli do dyspozycji tor do żużla klasycznego, więc styl tej jazdy też będzie bardziej w tę stronę skierowany. Na nawierzchniach takiego typu będzie mi z pewnością dużo łatwiej.
– W sobotnim finale w Rzeszowie udział weźmie m.in. Romano Hummel, który będzie bronił swojego ubiegłorocznego tytułu również w tym sezonie. We wspomnianym Holendrze, czy może w którymś z zawodników, będzie pan upatrywał najpoważniejszego rywala w tej rundzie?
– Tak, ale oprócz niego będzie również, chociażby Mathieu Tresarrieu. Każdy z zawodników, który będzie startować w tych zawodach, ściga się na wyrównanym poziomie, nie ma tak, że ktoś bardziej wynosi się ponad resztę, czy odstaje. Wiadomo, że Lukas Fienhage, czy Martin Malek to nazwiska takich sportowców, którzy są naprawdę w formie. Jednak każdy z nich może wygrać. Lista startowa jest długa i każdy chce zakończyć ten finał z jak najlepszymi wynikami. Do ostatecznych laurów przygotowuje się cały sezon. Trzeba zbierać punkty cały czas.
– W stawce zawodów doszło do kilku zmian z powodu kontuzji niemieckich zawodników, Maxa Dilgera i Martina Smolinskiego. W ich miejsce pojawi się m.in. Tero Aarnio, który znajduje się także w drużynie Unii Tarnów. Pan natomiast pełni funkcję trenera, stąd też moje pytanie. Zawodnik kontra szkoleniowiec – czy będzie to miało jakieś przełożenie, czy też oddzielacie te kwestie od siebie, jako profesjonaliści?
– Żadnego. Na torze jesteśmy tylko rywalami. Nie będzie miało to żadnego wpływu. Tak samo Kenneth Hansen – on również będzie startować w Rzeszowie. To rządzi się jednak innymi prawami.
– Na sam koniec, czy chciałby pan dodać od siebie kilka słów na zakończenie, czy złożyć komuś podziękowania?
– Chciałbym podziękować swoim sponsorom i osobom, które pomagają mi w przygotowaniach, są też ze mną przez cały sezon. Dziękuję również kibicom z całej Polski, którzy również są na dobre i na złe. To jest sport, raz się wygrywa, raz przegrywa. Dlatego też bądźmy razem i jedziemy do przodu.
Źródło: inf. własna
W sprzedaży wciąż dostępne są bilety na FIM Long Track World Championship w Rzeszowie. Zakupić możne je TUTAJ.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!