Obecny skład drużyny Get Well Toruń jest bardzo podobny do tego, jaki był w roku ubiegłym. Jak zapewne fani żużla wiedzą, dokonano po jednej zmianie na pozycji seniora i młodzieżowca.
W miejsce Pawła Przedpełskiego, który postanowił opuścić swój macierzysty klub i spróbować swoich sił w Częstochowie, przyszedł doświadczony już zawodnik – Norbert Kościuch. Daniela Kaczmarka natomiast ma zastąpić wypożyczony z Car Gwarant Startu Gniezno – Maksymilian Bogdanowicz. Trzon drużyny został więc utrzymany, a tym samym obalony mit o „jednosezonowej” karierze w Get Well Toruń.
Toruńscy kibice w ostatnich latach dość często zadawali sobie następujące pytania: dlaczego w klubie solidnie poukładanym organizacyjnie i finansowo, istnieje tak ogromny problem z przedłużeniem kontraktu na kolejne lata czy chociażby następny sezon? Dlaczego po rocznej przygodzie opuścili Gród Kopernika tacy zawodnicy jak Emil Sajfutdinow, Grigorij Łaguta czy Martin Vaculik?
W dobie obecnie trudnych czasów, związanych z wypłacalnością i rentownością klubów, uporządkowane finanse to podstawa. Przecież żużlowcy rozmawiają między sobą i doskonale wiedzą, gdzie wypłaty są na czas, a gdzie występują poślizgi. Należy również nadmienić, że wymienieni wyżej zawodnicy, reprezentując barwy „Aniołów”, zanotowali także regres w stosunku do swoich poprzednich sezonów.
Co było powodem takiego stanu rzeczy? Zła atmosfera panująca między zawodnikami? Nie stanowili monolitu? Nie potrafili znaleźć wspólnego języka z ówczesnymi trenerami? Nie odpowiadał im tor na Motoarenie? Pytań można stawiać wiele, a prawda pewnie leży gdzieś pośrodku. Każdy z wymienionej trójki żużlowców ma swoją historię związaną z chęcią oraz możliwością zostania na dłużej w Toruniu.
Obecnie wygląda to zgoła inaczej. Swoje kontrakty zgodnie przedłużyli bracia Holderowie, Jason Doyle, Niels-Kristian Iversen oraz Rune Holta. Poprzedni sezon w ich wykonaniu nie był najlepszy. Lepsze występy przeplatali gorszymi. Ostatecznie Get Well Toruń nie zakwalifikował się nawet do fazy play-off, co uznano za porażkę. Wydawać by się mogło, że po średnio udanym sezonie w klubie nastąpią czystki i dojdzie do gruntownego przemeblowania. Nic bardziej mylnego. Postawiono na stabilizację. To słowo klucz odmieniane przez wszystkie przypadki przez prezes klubu, Panią Ilonę Termińską oraz charyzmatycznego menadżera Jacka Frątczaka. Jest między nim, a zawodnikami chemia. To widać, to czuć. W parkingu wszyscy ze sobą współpracują. Coraz lepiej rozumieją się na torze. Toruń jest głodny sukcesów. Toruń czeka na medal. Tu nikt nie zadowoli się ponownie piątym miejscem. Wyzwanie duże, ale i warunki ku temu odpowiednie, a dopomóc ma w tym wszystkim tytułowa stabilizacja. Cel jest tylko jeden – medal.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!