W przeszłości klub z Torunia słynął ze szkolenia wychowanków, którzy potrafili całkiem udanie rozpychać się nawet na arenie międzynarodowej. Jeden z nich został mistrzem świata juniorów.
W swojej historii toruński klub przez wiele lat słynął ze szkolenia utalentowanych żużlowców. Zawodnicy, którzy wyszli z ręki toruńskich trenerów potrafili wygrywać turnieje o Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów czy nawet zawody rangi Speedway Grand Prix. Ruszamy w nostalgiczną podróż zaczynając od lat 90. ubiegłego wieku.
Szalone lata 90.
Ostatnia dekada minionego wieku to czas, w którym toruński klub mógł pochwalić się kilkoma bardzo dobrze zapowiadającymi się juniorami, skupmy się jednak na trzech z rocznika 1975. Mowa o Tomaszu Bajerskim, Waldemarze Walczaku i Wiesławie Jagusiu. W szkółce był jeszcze jeden talent – Grzegorz Kowszewicz, jednak uległ on tragicznemu w skutkach wypadkowi na jednym z treningów.
Z tej trójki największe nadzieje od samego początku dawał Bajerski. W debiucie z Unią Tarnów zdobył aż 9 punktów. W drugim sezonie startów zdołał wywalczyć złoto MIMP, a w 1996 roku powtórzył ten sukces. Za czasów juniorskich „Bayer” miał pewnego rodzaju patent na Tomasza Golloba, który w tamtym czasie zdawał się mieć licencję na wygrywanie wyścigów. Torunianin regularnie występował także w finałach Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, ale nie udało mu się wywalczyć medalu. Bajerski w późniejszych latach zdołał awansować do cyklu Speedway Grand Prix lecz po tym sukcesie notował już stopniowy regres formy.
Walczak jeździł w tamtym okresie rywalizował o miejsce w składzie z Jagusiem i kupionym z Gniezna – Tomaszem Świątkiewiczem, który jednak większość meczów w toruńskich barwach odjechał z pozycji seniorskiej. Jego znakiem rozpoznawczym były atomowe starty. Ten atut najbardziej wykorzystywał w 1995 i 1996 roku, gdy do składu na stałe wszedł Jaguś, a sam Walczak trafił wtedy do Piły. Dzięki atomowym startom wychodził na prowadzenie, a kontrolować wynik wyścigu mógł wielki Hans Nielsen.
Wiesław Jaguś to jest z tego tercetu zawodnikiem, który najwięcej zawdzięcza ciężkiej pracy. Niewiele zabrakło, a o „Małym Wojowniku” byśmy nie usłyszeli. Na początku jego przygody ze sportem żużlowym z uwagi na częste wywrotki doradzano jemu i jego rodzicom zakończenie jazdy na żużlu. Tak się jednak nie stało i Toruń może być wdzięczny takiemu obrotowi spraw.
„Jagoda” wystrzelił w 1995 i 1996 roku stał się ważnym punktem wicemistrzowskiego Apatora DGG. W ostatnim sezonie jazdy jako młodzieżowiec Jaguś zdobył także Srebrny Kask i zakwalifikował się do światowego czempionatu w niemieckim Olhing. Jego rozwój wyhamowała nieco bardzo poważna kontuzja odniesiona w 1997 roku na torze w Częstochowie.
Słynący z determinacji Jaguś wrócił dość szybko na właściwe tory, a ukoronowaniem tego był w 2006 roku awans do cyklu Speedway Grand Prix na sezon 2007 i późniejsze podium w rundzie we włoskim Lonigo. Dla „żółto-niebiesko-białych” zdobył dwa Drużynowe Mistrzostwa Polski (2001,2008). Jaguś przez całą swoją karierę reprezentował barwy klubu z Torunia. Łącznie aż dziewiętnaście sezonów.
Solidny Chrzanowski
Początek XXI wieku to czas, w którym barw Apatora skutecznie z pozycji juniorskiej reprezentował Tomasz Chrzanowski.
„Chrzanek” zdał licencję żużlową jeszcze pod koniec XX wieku, a największe sukcesy jako junior święcił na przełomie millenium. W 1999 roku Chrzanowski zajął drugie miejsce w turnieju o brązowy kask, gdzie ustąpił miejsca Rafałowi Okoniewskiemu, natomiast w 2000 wywalczył trzecie miejsce w turnieju o srebrny kask. Zawody były rozgrywane w Toruniu, gdzie uznał wyższość triumfatora Jarosława Hampela oraz po przegranym wyścigu dodatkowym Mariusza Węgrzyka.
2001 rok to już nie tylko sukcesy indywidualne. W sezonie mistrzowskim Apatora Adriany Toruń był ważnym punktem. Regularnie pojawiał się na torze w miejsce Przemysława Kłosa i dokładał cenne zdobycze punktowe. Swój ostatni sezon w gronie juniorów Chrzanowski zakończył ze średnią 1,358 pkt./bieg. Indywidualnie torunianin wywalczył wtedy wicemistrzostwo MIMP.
Na jego dalszą karierę mocno wpłynęło wydarzenie, w którym potrącił on ze skutkiem śmiertelnym kobietę na pasach. Mimo tego jako drugi wychowanek „Aniołów” w historii zdołał uzyskać awans do cyklu Speedway Grand Prix na sezon 2005. Był już wtedy jednak zawodnikiem gdańskiego Wybrzeża.
Duet marzeń
Było wielu uzdolnionych juniorów historii toruńskiego klubu. Nie było jednak takiej pary młodzieżowców jak Karol Ząbik i Adrian Miedziński. Będać młodymi sportowcami Ząbik i Miedziński potrafili łatać dziury seniorskiego składu Apatora i to z fantastycznym skutkiem.
Adrian Miedziński zdał licencję w 2001 roku, a w 2002 zadebiutował na poziomie Ekstraligi. W debiutanckim roku startów „zasłynął” podczas derbów rozgrywanych na torze w Bydgoszczy, gdy wyjechał na tor dwa razy i z obydwu wyścigów został wykluczony. W jednym z biegów spowodował upadek braci Gollobów. Później jednak „Miedziak” krok po kroku udowadniał, że nieprzypadkowo uznawany jest za wielki talent sportu żużlowego.
2004 rok dla Miedzińskiego upłynął pod znakiem występu w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Znakomicie zaprezentował się na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Finisz tamtych zawodów okazał się jednak być dla niego bardzo pechowy. Wygrał fazę zasadniczą turnieju i w dotychczasowej formule byłby mistrzem, ale defekt motocykla w półfinale zabrał mu marzenia o złotym krążku.
Niepowodzenie w światowym czempionacie odbił sobie rok później na poziomie krajowym. Zdobył wówczas tytuł Młodzieżowego Indywidualnego Mistrza Polski. W 2006 roku do kolekcji dołożył srebrny krążek. Ten rok był dla Miedzińskiego udany również z perspektywy zdobyczy punktowych w lidze. Wespół z Ząbikiem byli kluczowymi elementami układanki walczącego o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tamten sezon „Miedziak” zakończył ze średnią 1,863 pkt./bieg. Już jako senior w 2008 roku świętował z toruńskim klubem złoto DMP.
Jego najlepszym sezonem w karierze był ten rozgrywany w 2013 roku. To jedyny rok, w którym ten zawodnik wykręcił średnią wynoszącą ponad dwa punkty na wyścig. Ten sezon jednak jest naznaczony upadkiem, który miał wpływ na dalszą jego karierę. Miało to miejsce w spotkaniu towarzyskim z reprezentacją Czech w Pradze. „Miedziak” po powrocie na tor zdołał jeszcze wygrać toruńską rundę Grand Prix i jest jedynym wychowankiem w historii Apatora, któremu udała się ta sztuka.
Karol Ząbik zdał licencję żużlową w swoje szesnaste urodziny. Debiut ligowy zaliczył rok później, a rywalem była bydgoska Polonia. W pierwszym ligowym wyścigu „Ząber” zainkasował punkcik. Już w tamtym sezonie jako niespełna 17-latek zdołał pierwszy raz awansować do finału IMEJ. Sezon 2004 był pierwszym dla Ząbika pełnym w ligowym składzie. Zanotował w nim solidną średnią 1,223 pkt./bieg. Dołożył do tego m.in. srebrny medal Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów.
2005 rok był kolejnym wypełnionym sukcesami dla syna trenera Jana Ząbika. Do drugiego z rzędu złota Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski dołożył złote krążki w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów oraz Indywidualnych Mistrzostwach Europy. W rozgrywkach ligowych Ząbik wciąż notował progres i wydawało się, że dla tego chłopaka nie ma sufitu.
2006 rok był dla niego słodko-gorzki. W światowym czempionacie dotarł na szczyt bowiem we włoskim Terenzano zgarnął złoty medal IMŚJ pokonując m.in Fredrika Lindgrena. Ligowa forma Karola również była wysoka, o czym świadczy średnia biegowa 1,700 pkt./bieg. Sezon zakończył się dla niego jednak fatalnie. Na stadionie w Lesznie w ostatniej kolejce Ekstraligi znokautował go motocykl Damiana Balińskiego.
Ząbik ledwo uszedł z życiem, jednak jak na sportowca przystało wrócił jeszcze silniejszy rok później. Wtedy to wraz z Wiesławem Jagusiem i Ryanem Sullivanem prowadził ówczesny Unibax do srebrnego medalu DMP. Karierę ligową w gronie młodzieżowców Ząbik zakończył ze znakomitą średnią 1,989 pkt./bieg.
Pierwszy rok w gronie seniorów był dla niego trudny i w 2009 roku opuścił Toruń na rzecz Ostrowa. Na zapleczu „Ząber” zdawał się wracać do dobrej dyspozycji, nawet awansował do finału IMP na toruńskiej MotoArenie. Niestety dla niego wydarzył się wtedy wypadek, po którym się już nie podniósł. Było to kolejne zdarzenie torowe z Damianem Balińskim.
Ząbik jeszcze wrócił do Torunia, ale nie był już znaczącą postacią. Ostatnim jego meczem w żużlowej karierze jest starcie ze zdziesiątkowaną drużyną Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk na zakończenie sezonu Enea Ekstraligi w 2014 roku. Torunianie wygrali 74:16, a jedyny stracony punkt „Aniołów” w tym spotkaniu był udziałem Ząbika. Z pełnym przekonaniem można uznać Karola Ząbika za jeden z najbardziej niespełnionych talentów sportu żużlowego w Polsce.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!