Sezon 2021 dla ekipy ze stolicy Podkarpacia był swego rodzaju katastrofą. Założenie przedsezonowe, jakim był awans do najlepszej czwórki rozgrywek, nie zostało zrealizowane przez szereg niesamowicie pechowych zdarzeń. Śmiało można tym samym stwierdzić, że ekipa z Rzeszowa jest jedną z największych przegranych tegorocznych rozgrywek na wszystkich trzech szczeblach rozgrywkowych w Polsce.
Problemy RZTŻ-u zaczęły się już przed samym startem ligowych rozgrywek. Podczas gdy stadion przy ulicy Hetmańskiej ulegał pracom remontowym, zawodnicy szukali jazdy treningowej w różnych zakątkach Polski. Niestety przedsezonowe jazdy bardzo źle skończyły się dla Andrija Karpowa, który uległ bardzo poważnemu wypadkowi podczas treningu w Grudziądzu. Ukrainiec doznał mnóstwo rozległych obrażeń i cały żużlowy świat trzymał kciuki, by zawodnik wrócił do zdrowia. Pewnym jednak wtedy było, że mianowany na lidera zespołu zawodnik, w tym sezonie nie pomoże ekipie z Podkarpacia w walce o ligowe punkty.
Sam sezon ligowy dla ekipy "biało-niebieskich" również zaczął się bardzo niedobrze. Pierwsze spotkanie ekipa rzeszowska rozegrała na torze w Rawiczu z miejscowym Kolejarzem i od razu szło zauważyć, że brak Andrija Karpowa w ich szeregach to zdecydowanie duża strata dla drużyny. Ostatecznie spotkanie w Rawiczu zakończyło się wynikiem 49:40 dla "Niedźwiadków" i nawet przez chwilę ich zwycięstwo nie było zagrożone mimo świetnej dyspozycji Sama Mastersa i Huberta Łęgowika.
Drugie spotkanie sezonu to drugi wyjazd i druga porażka zespołu z Podkarpacia. Tym razem rzeszowianie udali się na poznański Golęcin na pojedynek z miejscowym PSŻ-tem, gdzie ulegli zdecydowanie 56:34, nie mając jakichkolwiek argumentów by zagrozić zespołowi ze stolicy Wielkopolski.
W trzeciej rundzie spotkań ekipa z Rzeszowa miała wreszcie odjechać mecz na własnym stadionie i słowo "miała" nie pojawia się tutaj bez znaczenia, ponieważ pojedynek z ekipą Kolejarza Opole nie został rozegrany. Powodem były złe warunki torowe, co poskutkowało walkowerem na korzyść gości z Opola. Rzeszowianie złożyli odwołanie w sprawie tego meczu, jednak ono nie zostało rozpatrzone pomyślnie. Tym samym walkower dla opolan został podtrzymany, a gospodarze musieli zapłacić kary za niedoprowadzenie nawierzchni toru do stanu używalności.
Czwarte spotkanie to wyjazd do niemieckiego Landshut, gdzie po trzech przegranych meczach ekipa rzeszowska miała nadzieję na przełamanie i pierwszą wygraną w tegorocznych rozgrywkach. Niestety przespany środek spotkania ułożył spotkanie na korzyść ekipy z Niemiec i ostatecznie "Żurawie" ulegli 49:39, komplikując sobie tym samym szansę, by walczyć o czołowe miejsca w drugoligowych rozgrywkach.
Ze względu na szereg odwołanych meczów i włączenie ekipy z Wittstock do stawki, ekipa z Podkarpacia ponownie odjechała spotkanie z ekipą z Landshut. Tym razem pojedynek odbył się na torze w Rzeszowie. Mecz układał się niemal idealnie dla ekipy gospodarzy, którzy od samego początku nadali ton rywalizacji i jedyną nierozstrzygniętą sprawą w tym spotkaniu, był fakt, kto zgarnie punkt bonusowy. Na dobrej drodze do tego po dziesięciu gonitwach byli rzeszowianie, którzy prowadzili 36:24, jednak na ich nieszczęście niemiecka ekipa znalazła lepsze ustawienia. Drużyna z Landshut wyszarpała bonus w ostatnich wyścigach meczu, przegrywając w Rzeszowie tylko 48:42.
Kolejne dwa mecze ligowe ekipa z Podkarpacia rozegrała z Wölfe Wittstock. Pierwsze spotkanie, które odbyło się w Rzeszowie okazało się rzezią niewiniątek, ponieważ RZTŻ rozgromił rywali 62:28. W rewanżu w Niemczech musiał zdarzyć się kataklizm, by rzeszowianie nie zdobyli bonusa. Przy okazji rewanżu na niemieckiej ziemi, górą okazała się ponownie ekipa ze stolicy Podkarpacia, ale spotkanie nie zostało rozegrane w pełnym wymiarze biegowym. To ze względu na panujące złe warunki atmosferyczne na torze w Wittstock. Sędzia postanowił przerwać spotkanie po ósmym wyścigu i to goście z Rzeszowa cieszyli się ze zwycięstwa nad czerwoną latarnią ligi w stosunku 28:19.
Następne dwie potyczki "biało-niebiescy" odjechali z ekipą Lokomotivu Daugavpils, co jak się później okazało, były najważniejszymi dla losów ekipy z Rzeszowa w sprawie walki o czołową czwórkę rozgrywek. Pierwsze spotkanie odbyło się na trudnym terenie rywala, gdzie w przeciągu całego sezonu wygrać potrafił tam tylko Kolejarz Opole. Tendencja, że łotewska ekipa jest silna na własnym obiekcie nie uległa zmianie w spotkaniu z "Żurawiami". Gospodarze odnieśli pewne zwycięstwo 50:39 i miało dobrą pozycję wyjściową w kontekście bonusa przed rewanżem przy Hetmańskiej. Rewanżowa potyczka zaczęła się wyśmienicie dla zespołu z Rzeszowa. Kontrolowali oni przebieg spotkania i w całej ekipie na nowo wróciła wiara, że ten mecz można wygrać wraz z punktem bonusowym. Po jedenastu biegach rzeszowianie prowadzili już 39:27 i wydawało się, że są o krok od zainkasowania trzech punktów za to spotkanie. Niestety ponownie zawodnicy RZTŻ-u nie wytrzymali presji w końcówce spotkania i wygrali to spotkanie 50:40, przegrywając tym samym walkę o bonus jednym punktem.
W przedostatnim spotkaniu na własnym terenie ekipa z Podkarpacia gościła zespół Kolejarza Rawicz i żeby mieć więcej spokoju w walce o fazę play-off, musieli pokonać "Niedźwiadków" przed własną publicznością za trzy oczka. Niestety odrobienie dziewięciopunktowej straty z wyjazdowej potyczki okazało się bardzo trudnym zadaniem, ponieważ do samego końca mecz był bardzo wyrównany i ciężko było stwierdzić, który zespół okaże się lepszy. Tak jak w poprzednich meczach "Żurawie" nie wytrzymywali presji w końcówce spotkania, tak w tym przypadku w dwóch ostatnich wyścigach zapewnili sobie meczowe zwycięstwo. Wynosiło ono 49:41, czyli ponownie sprawa bonusa była kwestią zaledwie jednego punktu.
Przedostatnie ligowe spotkanie dla rzeszowian to wyjazd do jaskini lwa, czyli do Opola. Rzeszowianie nie byli pod ścianą przed tym spotkaniem, ale liczyli, że uda się wywieźć z terenu lidera tabeli przynajmniej punkt. Na ich nieszczęście tak się nie stało i Kolejarz pokazał swą zabójczą moc na własnym obiekcie, ogrywając ekipę z Rzeszowa 51:39. Stało się tym samym jasne, żeby znaleźć się w gronie czterech najlepszych drużyn tego sezonu, zawodnicy RZTŻ-u musieli pokonać w ostatnim meczu na własnym terenie ekipę z Poznania różnicą 24 punktów, co było niemal niemożliwym scenariuszem.
Rzeszowianie pokazali jednak, że są bardzo zmobilizowani, by dokonać niemożliwego i od pierwszych wyścigów ruszyli z przytupem do odrabiania strat. Przewaga "Skorpionów" topniała z każdym wyścigiem i przed biegami nominowanymi w dwumeczu mieliśmy wynik 81:87 dla drużyny z Poznania. To powodowało, że oba wyścigi gospodarze musieli wygrać podwójnie, by wjechać do fazy play-off. Niestety piękny czar prysł w wyścigu czternastym, gdzie rzeszowianie wygrali tylko 4:2, za sprawą świetnej jazdy nowego nabytku RZTŻ-u na sezon 2022, Kevina Wölberta. Niemiec doskonale bronił się przed atakami Sama Mastersa. Ostatnia gonitwa, która nie miała już najmniejszego znaczenia, zakończyła się podziałem punktów. Ustaliło to wynik na 54:36, a w całym dwumeczu na 88:92, co sprawiło, że po raz kolejny punkt bonusowy przeszedł koło nosa.
RZTŻ Rzeszów zakończył ligowy sezon w tabeli na piątym miejscu z trzynastoma punktami. Tyle samo miał zespół Lokomotivu Daugavpils, jednak o pozycji między tymi ekipami zadecydował punkt bonusowy zdobyty przez ekipę z Dyneburga. Ogólnikowo rzeszowianie byli zaraz po Wölfe Wittstock najgorszą drużyną w klasyfikacji punktów bonusowych. Zdobyli go tylko raz ze wspomnianymi wyżej "Wilkami", a aspirując do walki o najlepszą czwórkę sezonu nie można doprowadzać do sytuacji, gdzie zdobywa się dodatkowy punkt tylko z czerwoną latarnią ligi.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!