Dopiero co debiutował, lekko onieśmielony pokładanymi w nim nadziejami, dopiero co ratował praktycznie w pojedynkę swój zespół przed degradacją do drugiej ligi, a już dobija do granicy dla niektórych nieprzekraczalnej. Kacper Woryna w niedzielnym spotkaniu przeciwko łódzkiemu Orłowi po raz setny przywdzieje „zielono – czarne” barwy.
Pierwszą część artykułu, na temat historii startów Kacpra Woryny w rybnickim zespole prezentowaliśmy w sobotni poranek i można ją znaleźć TUTAJ.
Sezon 2016
Premierowy rok startów w PGE Ekstralidze nie zaczął się najlepiej dla Woryny. Młody rybniczanin podczas meczu w lidze brytyjskiej nabawił się kontuzji dłoni, w wyniku czego rywalizację w Polsce zaczął dopiero od trzeciej kolejki. Gdy już jednak powrócił do ścigania, prezentował się nad wyraz poprawnie, momentami wydatnie wspomagając trzon zespołu, dorzucając niezwykle cenne „oczka”, które w ostatecznym rozrachunku dały pewne utrzymanie podopiecznym Piotra Żyty. „Rekiny” w pewnym momencie nawet otarły się o fazę play – off, jednak do awansu do najlepszej czwórki sezonu zabrakło „zielono – czarnym” szczęścia, doświadczenia i przede wszystkim kilku dużych punktów meczowych więcej. Sam Woryna konsekwentnie szedł do przodu, rozwijając swe umiejętności, ugruntowując swą pozycję w zespole już nie jako lokalna atrakcja, a pełnoprawny zawodnik zespołu, wysyłający coraz to jaśniejsze sygnały, że Woryna to przyszłość rybnickiego żużla. Zadebiutował on w cyklu Speedway Grand Prix, pełniąc w toruńskiej rundzie rolę rezerwowego (ostatecznie zdobywając jeden punkt) oraz obronił wraz z drużyną tytuł najlepszej młodzieżowej reprezentacji na Starym Kontynencie.
Woryna w liczbach: 12 meczów, 53 biegi, 9 zwycięstw, 12 drugich miejsc, 12 trzecich miejsc, 20 czwartych miejsc. Średnia na bieg 1,321 (39. w lidze), średnia na mecz – 5,25.
Sezon 2017
Kibice znów mogli podziwiać w akcji swego ulubieńca rodem z sezonu 2014, kiedy to był czołową postacią „Rekinów”. Woryna, wchodzący w ostatni rok jako młodzieżowiec, porywał swymi akcjami na torze, w szczególności na początku sezonu, gdy nie schodził z pewnego, bardzo wysokiego poziomu. To w głównej mierze dzięki jego dyspozycji rybniczanie wywozili korzystne wyniki z Gorzowa (51:39, 14+1 Woryny), Częstochowy (48:42, 16 Woryny) czy potrafili bez większych problemów pokonać na własnym obiekcie GKM Grudziądz (57:33, 9+1 Woryny). Podopieczni Mirosława Korbla odnieśli również zwycięstwa u siebie ze wspomnianym Gorzowem oraz Częstochową. I to właśnie wiktoria nad Włókniarzem okazała się, paradoksalnie, najczarniejszym momentem w tamtym sezonie. W wyniku dopingowej wpadki zawieszony został Grigorij Łaguta, a ciężar zdobywania największej ilości „oczek” spadł na Worynę. Rybniczanin w „spadku” po Rosjaninie odziedziczył coś więcej – stał się od tamtej pory formalnie kapitanem drużyny. Mimo heroicznych zrywów oraz kontraktowania przeróżnych zawodników przez włodarzy ROW-u (m.in. Madsa Korneliussena, Rory’ego Shleina czy Romana Lachbauma , a sam prezes Mrozek mówił oficjalnie, że próbował ściągnąć z emerytury trzykrotnego IMŚ – Jasona Crumpa) „zielono – czarni” spadli z najwyższej klasy rozgrywkowej po zaledwie dwóch sezonach spędzonych wśród żużlowej elity. Pod względem indywidualnym Woryna sezon 2017 mógł zaliczyć do udanych. Osiągnął najwyższą średnią punktu na bieg w dotychczasowych zmaganiach, zdobył pierwszy i zarazem ostatni krążek w młodzieżowym czempionacie nad Wisłą oraz stanął na drugim miejscu podium w Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostwach Ekstraligii. Rybniczanin startował również w trzech turniejach, mających wyłonić najlepszego juniora globu, jednak po fatalnej rundzie w Poznaniu (tylko pięć „oczek”) nie zdołał już nadrobić dystansu do czołówki i musiał zadowolić się najgorszym dla sportowca miejscem, plasując się finalnie na czwartej lokacie. Otrzymał on również wyróżnienie w kategorii „Niespodzianka sezonu” na wieńczącej rok gali organizowanej przez stację NC+ wraz z władzami PGE Ekstraligi. Zdobył dwa złote krążki z reprezentacją młodzieżową – wpierw kolejny już raz broniąc tytułu w Europie, a następnie przypieczętowując dominację na świecie, wygrywając turniej rozgrywany na domowym torze w Rybniku. Wszystkie te wyniki sprawić mogły, że Woryna wcale nie musiałby opuszczać ekstraligowych torów. Ulubieniec rybnickiej publiczności jednak nie zdecydował się na opuszczenie macierzystego klubu i parafował umowę na sezon następny, do którego przystępował już jednak jako senior.
Woryna w liczbach: 14 meczów, 75 biegów, 27 zwycięstw, 17 drugich miejsc, 20 trzecich miejsc, 11 czwartych miejsc. Średnia na bieg – 1,987 (16. w lidze), średnia na mecz – 9,64.
Sezon 2018
„Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka/ Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka” – tym fragmentem z utworu Kazika Staszewskiego można by było podsumować cały sezon 2018 w wykonaniu Woryny. Można, lecz byłoby to zbyt wielkie uproszczenie i umniejszenie dorobku, jakim mógł się poszczycić rybniczanin. A trzeba przyznać, że zawodnik ROW-u zadał kłam twierdzeniu, iż juniorzy przepadają wraz z momentem „przeskoczenia” w programie meczowym pod numery od pierwszego do piątego. Woryna perfekcyjnie wywiązywał się ze swej roli, prowadził „Rekiny” przez całą rundę zasadniczą jak na kapitana przystało, dając sygnał do natarcia szczególnie w pierwszej fazie sezonu, gdy skład rybniczan jeszcze nie był do końca klarowny. Podopieczni Antoniego Skupienia zgodnie z planem zameldowali się w finale Nice 1. Ligi Żużlowej, w którym spotkali się z lubelskim Motorem. Pierwszy pojedynek zakończył się wynikiem zaskakującym chyba nawet dla samych rybniczan, którzy na rewanż na wschód Polski jechali z czternastoma „oczkami” zapasu. Sam Woryna na domowym torze był najskuteczniejszym zawodnikiem w „zielono – czarnych” barwach, notując dziesięć oczek i trzy bonusy. Rewanż w Lublinie od początku nie układał się po myśli ekipy dwunastokrotnych DMP, jednak apogeum pecha nastąpiło w trzynastej gonitwie dnia. Jadący na prowadzeniu Woryna w pewnym momencie widocznie zwolnił, by po chwili zaparkować na murawie stadionu. Słowo „pana” czyli popularny „kapeć” w gwarze śląskiej, odmieniane było w Rybniku przez wszystkie przypadki jeszcze długo po końcowych rozstrzygnięciach finałowej potyczki. Zdefektowany motocykl Woryny był idealną przenośnią końcówki sezonu 2018. „Rekiny” nie dość, że pozbawiły się bezpośredniego awansu do PGE Ekstraligii, to w sposób koncertowy zawaliły pierwsze spotkanie barażowe, w którym przyszło im się mierzyć z zielonogórskim Falubazem. W początkowej fazie zawodów pierwszoligowiec spisywał się nad wyraz dobrze w starciu z o wiele mocniejszym ekstraligowcem. Końcówka spotkania zaważyła jednak na tym, iż to podopieczni Adama Skórnickiego mogli w miarę spokojnych nastrojach udać się na rewanż do Rybnika, który ostatecznie zremisowali 45:45. Kibice „zielono – czarnych” przecierali oczy ze zdumienia, patrząc na to, jak prezentował się ich ulubieniec w starciach z „Myszami”. Siedem „oczek” na wyjeździe i tylko pięć z bonusem na własnym obiekcie było gwoździem do „trumny” z napisem „Rybnik w sezonie 2018”. Pod względem indywidualnym Woryna tamte rozgrywki mógł zaliczyć jednak do udanych. Druga średnia w całej Nice 1. Lidze Żużlowej, fenomenalny występ w chorzowskiej rundzie SEC i spełnienie dziecięcego marzenia – założenie plastronu z charakterystyczną trupią czaszką oraz skrzyżowanymi piszczelami na niebieskim tle, czyli Poole Pirates. Woryna wywalczył to, czego nie udało się osiągnąć pierwszemu z klanu na Wyspach Brytyjskich – wraz z drużyną został najlepszym zespołem tamtejszych rozgrywek.
Woryna w liczbach: 20 meczów, 102 biegi, 45 pierwszych miejsc, 28 drugich miejsc, 22 trzecich miejsc, 5 czwartych miejsc. Średnia na bieg – 2,274 (2. w lidze), średnia na mecz – 11,6.
Sezon 2019
Po długiej telenoweli pod tytułem „Czy Woryna zostanie w Rybniku” wychowanek „zielono – czarnych” zdecydował się na ponowne przedłużenie umowy z macierzystym klubem. Mimo intratnych propozycji z Częstochowy i Wrocławia, Woryna postanowił dać kolejną szansę misji „Awans z ROW-em do PGE Ekstraligi”. W okienku transferowym poprzedzającym start rozgrywek kapitan rybniczan znów popisał się talentem kabaretowym, zamieszczając na jednym z profili społecznościowych wpis „Ma ktoś może mapkę wszystkich krasnali we Wrocławiu?” oraz umieścił zdjęcie, na którym dotyka jednego z nich, który rzekomo przynosi szczęście. Ostatecznie przeprowadzki żadnej nie było, a pod numerem trzynastym wciąż w programach meczowych widnieje nazwisko „Woryna”. Rybniczanin ponownie jest niekwestionowanym liderem swojej drużyny i najlepszym polskim seniorem ekstraligowego zaplecza. Czy to jednak wystarczy do upragnionego awansu?
Woryna w liczbach: 11 meczów, 53 biegi, 27 pierwszych miejsc, 16 drugich miejsc, 8 trzecich miejsc, 2 czwarte miejsca. Średnia na bieg – 2,34 (3. w lidze), średnia na mecz – 11.
Nieczęsto w obecnych realiach zdarza się, by zawodnik przekroczył barierę stu spotkań w jednych barwach. Na przestrzeni lat niewiele brakowało, by Woryna również do niej nie dobił. Rybniczanin jednak wciąż pozostaje wierny kolorom, dzięki którym wypłynął na szerokie tory. Kibice „zielono – czarnych” byli naocznymi świadkami przeistoczenia Woryny z nastolatka, który przechadzał się po rybnickich centrach handlowych z Lewisem Bridgerem, mając na sobie ekstrawaganckie futra, czy też szalonego rajdowca, który wraz z wspomnianym Brytyjczykiem i Dakotą Northem rozbijali się Deawoo Tico na sąsiadującym z rybnickim stadionem torem na „Wiśniowcu”, w prawdziwego lidera i kapitana. Sam Kacper chyba również w pewnym momencie swej kariery doszedł do wniosku, że nie może zmarnować otrzymanego w spadku talentu i nazwiska, w pełni profesjonalizując cały swój team. Już na pierwszy rzut oka widać, że w zespole Woryny wszystko jest na swoim miejscu. Ojciec Mirosław wie, kiedy rzucić żartem na rozluźnienie atmosfery, a kiedy ją nieco zagęścić, by maksymalnie skupić się na postawionych celach. Mama Celina doskonale orientuje się, co upchać w menu swego syna, by ten nigdy w parku maszyn nie odczuwał głodu oraz dba o wszystkie sprawy „papierkowe”. Mechanicy w osobach Konrada Ryszki oraz Marcina Furgoła to również nie byle jacy fachowcy – są to „majstry” potrafiące odpowiednio przyszykować motocykle dla swego pracodawcy. Jest również i Bartosz Giemza – kiedyś sportowiec, odnoszący sukcesy w BMX Racingu, dziś osoba odpowiedzialna za to, by Woryna dobrze „wyglądał” w mediach społecznościowych. Giemza to jednak nie tylko „członek sztabu” – to po prostu przyjaciel, zawsze potrafiący rzucić mądrym zdaniem czy radą, bądź, w ekstremalnych warunkach, poudawać Piotra Pawlickiego, do którego jest łudząco podobny.
Każda z wyżej wymienionych osób dawała i wciąż daje cząstkę siebie, by Woryna mógł cieszyć kibiców swą jazdą ku chwale górnośląskiej ekipy. W niedzielnym spotkaniu z łódzkim Orłem kapitan „Rekinów” założy kewlar z herbem ROW-u na piersi po raz setny. Czego zatem życzyć Worynie z okazji tak zacnego jubileuszu? Dziennikarze oraz postronni fani speedwaya mogą winszować zdrowia czy pomyślności. Ci najbardziej zagorzali kibice rodem z Rybnika z pewnością marzyliby, by ich ulubieniec nigdy nie przywdziewał stroju innego niż tego rodem z Górnego Śląska. Czy tak się stanie? Kluczowa z pewnością będzie końcówka obecnego sezonu. Jeśli rybniczanie awansują do PGE Ekstraligi, nic nie stoi na przeszkodzie, by Woryna wciąż startował w „zielono – czarnych” barwach. Każdy inny przypadek może zapowiada rozbrat z macierzystym klubem. Nim jednak transferowe spekulacje rozpoczną swój coroczny festyn, dajmy Worynie nacieszyć się okrągłą rocznicą, jednocześnie gratulując mu wytrwałości i wierności jednym barwom. Kacper, Dziadek z pewnością jest z Ciebie dumny!
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!