Jest aktualnym wciąż Indywidualnym Mistrzem Świata na długim torze. 23-letni Holender zmierza po kolejne trofea w swojej karierze. W ubiegłym tygodniu wywalczył awans do finału Mistrzostw Europy w trawiastej odmianie speedwaya. Po tych zawodach Hummel udzielił nam krótkiej rozmowy.
Jechał, jakby był z innej galaktyki
Półfinał czempionatu Starego Kontynentu w grass tracku okazał się kolejnym turniejem, gdzie Romano Hummel był zupełnie poza zasięgiem rywali. W każdym z wyścigów odjeżdżał stawce na niemal pół okrążenia. To nie pierwszy taki obrazek, gdyż w Holandii regularnie dominuje w krajowych mistrzostwach. W jaki sposób aż tak wyróżnia się od innych?
– No tak, znów to zrobiłem. Jechałem w każdym wyścigu na pełnym gazie przez cztery okrążenia. Nie oglądałem się za siebie i jechałem najszybciej, jak mogłem. To moja recepta na zawody w grass tracku – stwierdził 23-latek.
Na chwilę obecną priorytetem dla Hummela są finały Mistrzostw Świata na długim torze, gdzie bronić będzie wywalczonego przed rokiem złotego krążka. Pozostając jednak przy wyścigach na trawie, decydujący o wszystkim turniej odbędzie się na zakończenie sezonu, w październiku w brytyjskim Swingfield.
– Miałem już okazję ścigać się na tym torze. Wziąłem udział chociażby w finale Mistrzostw Europy w 2016 roku. Był to dla mnie dobry turniej, mimo że przytrafiły mi się drobne kłopoty ze sprzętem, szczególnie z samym silnikiem, który zaczął szwankować. Natomiast ściganie jest tam naprawdę w porządku – powiedział z optymizmem.
Hummel zgarnął również najcenniejsze trofeum w Niemczech
Jak już pisaliśmy na łamach naszego portalu, w Werlte odbył się bardzo nietypowy wyścig. Po zakończeniu turnieju głównego, organizatorzy zamontowali na torze dodatkową maszynę startową. To zdecydowanie wydarzenie bez precedensu. Triumfatorem został Romano, mimo że startował spod tej taśmy, która usytuowana była z tyłu.
– To wydarzenie jest organizowane tutaj za każdym razem, przy okazji turniejów na trawie. To naprawdę coś fantastycznego. Tak zwany finał handicapowy. Najlepsza trójka turnieju grupy B startuje spod pierwszej taśmy, umiejscowionej trzydzieści metrów przed nami. Super sprawa i coś zupełnie innego. To dobrze, że cały czas się taki wyścig odbywa.
Jak dowiedzieliśmy się od lokalnych mediów zwycięzca zgarnia najcenniejszą w niemieckim speedwayu nagrodę. Wynosi ona tysiąc euro, czyli więcej niż chociażby za wywalczenie tytułu mistrza kraju.
– Zwykle taka właśnie była nagroda za wygranie tego oryginalnego wyścigu. Nie wiem, jak jest teraz. Sprawdzę to, gdy otrzymam pieniądze! (śmiech) – powiedział z humorem Holender.
Słaba sytuacja klasycznego żużla w Holandii
W niedalekiej jeszcze przeszłości funkcjonowały takie ośrodki, jak chociażby Blijham, czy Lelystad. Dziś na tych torach nie odbywają się w ogóle zawody żużlowe. Zniknęły też z terminarza coroczne turnieje o „złoty kask” w Veenord, jednak w tym miejscu speedway ma się niebawem odrodzić.
– Tak naprawdę nie mamy klasycznego żużla w Holandii. Nie ma żadnych klubów, które by się tym zajmowały. To fakt, że w Veenord w trakcie budowy jest nowy tor. Natomiast nie będzie to owal, na którym zawodnicy będą mogli swobodnie trenować. Tam odbywać się będzie prawdopodobnie tylko jedna impreza w sezonie, może dwie. I na tym koniec. Szkoda, że tak to wygląda. Potrzebujemy więcej tego speedwaya – wyjaśnił Hummel.
– Grass track jest zdecydowanie bardziej popularny w Holandii. Mamy około dwudziestu imprez każdego roku – dodał.
Młode talenty
Jak na razie nie widać pozytywnych wieści odnośnie holenderskich ośrodków, natomiast budujący jest fakt, że są młodzi chłopacy, którzy mimo to chcą uprawiać ten sport. Ostatnio na Campie organizowanym przez Speedway Ekstraligę mogliśmy zobaczyć dwóch naprawdę perspektywicznych Holendrów. Na Motoarenie w klasie 250cc zaprezentował się Lester Matthijssen, czyli ubiegłoroczny mistrz świata w klasie 125cc. Na mini torze zaś jeździł Niek Meijerink, który uplasował się w czołówce zmagań i zachwycał swoją bardzo pewną sylwetką.
– Chłopaki robią systematyczne postępy i idą w górę ze swoją formą. Zaczynają aktualnie swóją przygodę z motocyklami o pojemności 250cc. Zobaczymy. Musi minąć jeszcze kilka lat i może osiągną coś więcej. Oby tak było – skomentował nasz rozmówca.
Epizod w Starcie Gniezno?
Może nie każdy wie, ale Romano Hummel w tym sezonie miał ważny kontrakt z klubem z Gniezna. Na zakończenie pogawędki, spytaliśmy Holendra, czy miał jakikolwiek kontakt z ekipą z pierwszej stolicy Polski.
– Tylko czasami. Jestem jedynie zawodnikiem „rezerwowym” i wyłącznie w przypadku, gdy brakowałoby im żużlowców, wtedy zwróciliby się do mnie. Na tę chwilę nie miałem jeszcze żadnej propozycji startu – oznajmił Hummel.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!