Wkrótce zarówno żużlowcy jak i speedrowerzyści wyjadą na tory podczas pierwszych sesji treningowych. Są też zawodnicy, którzy ze względu na kontuzje nie będą mogli tego uczynić.
Jednym z nich jest Adam Bożejewicz, który w rozmowie z naszym portalem zdradził aktualności na temat swojego stanu zdrowia, opowiedział o swoich planach na przyszłość oraz na temat swoich rozległych pasji.
Bartosz Fryckowski (speedwaynews.pl): W końcówce zeszłego sezonu podczas jednego z treningów doznałeś dość poważnego urazu kolana, bowiem w wyniku upadku rozkruszyłeś kość. Jak się obecnie czujesz?
Adam Bożejewicz (TSŻ Toruń): Do tej pory nie mogę wrócić do dobrego samopoczucia. Uraz był nieprzyjemny i ciężki do określenia. Obyło się bez zerwanych więzadeł i złamań, ale dalej utrzymuje się stan zapalny. Nowe diagnozy są raczej niezbyt pozytywne. Podsumowując, jest w porządku do codziennego funkcjonowania, ale nie do uprawiania sportu.
– Pewnie wiele osób to nurtuje. Czy ujrzymy Cię na torze w 2020?
– Szczerze mówiąc, z biegiem czasu coraz bardziej w to wątpię. Przede wszystkim przez brak poprawy zdrowia, ale też przez to, ile planów musiałem zmienić w związku z ostatnią kontuzją. Nie chciałbym wrócić na chwile, a później "stracić" rok przez kolejny poważny uraz.
– Nim wrócisz na tor będziesz występował w jakiejś roli przy klubie?
– Jeżeli zawodnicy i działacze wyrażą potrzebę, to może poprowadzę drużynę w kilku spotkaniach. Poza tym wpadnę na parę treningów popatrzeć i podpowiedzieć coś młodszym zawodnikom.
– W roli szkoleniowca masz już pewne doświadczenie, prowadziłeś już TSŻ podczas zawodów w różnych kategoriach. Ale także w trakcie ubiegłorocznych mistrzostw świata pełniłeś rolę asystenta selekcjonera kadry juniorów – Marcina Puka. Czy wiążesz z tą funkcją jakąś przyszłość i współpraca będzie trwała dłużej? A może sam się przygotujesz, aby w przyszłości stać się selekcjonerem którejś z kadr?
– W zeszłym roku podczas mistrzostw świata formuła zawodów została zmieniona na starty w parach, co utrudnia jednej osobie zapanowanie nad drużyną. Marcin poprosił mnie o pomoc i było to świetne doświadczenie, mam nadzieje, że nie jednorazowe. W przeszłości prowadziłem drużynę juniorską TSŻ i udało nam się wygrać parę medali. Lubię prowadzić zespoły i wydaje mi się, że potrafię dotrzeć do młodych zawodników i tworzyć dobrą atmosferę podczas ważnych imprez. Jeżeli chodzi o seniorską kadrę, to jest to inny kawałek chleba. Myślę, że jestem jeszcze zbyt młody i nie udałoby mi się narzucić mojego stylu często o wiele bardziej doświadczonym zawodnikom. Poza tym, jeżeli wrócę do ścigania, to moim celem będzie bycie częścią kadry seniorskiej.
– TSŻ po dwóch najgorszych od lat sezonach, znowu chce się bić o najwyższe cele. Wierzysz, że drużyna mimo ewentualnego braku Ciebie jest w stanie sięgnąć po złoto drużynowych mistrzostw Polski?
– Myślę, że drużyna będzie w stanie walczyć o medale, być może nawet o złoto. W drużynie będzie wielu mocnych zawodników a ja nie jestem niezastąpiony. Wydaje mi się, że również zmiana regulaminu może być wbrew pozorom sprzyjająca dla TSŻ.
– Od tego roku w lidze występować będzie druga drużyna z Torunia – Drwęca Kaszczorek. Co sądzisz na temat tej inicjatywy?
– Bardzo się cieszę i trzymam kciuki, żeby Drwęca jak najszybciej doczekała się swojego obiektu. Na pewno dołączenie nowej ekipy do ligi ogólnopolskiej będzie dużym wyzwaniem, ale i szansą dla drugiej linii TSŻ i nowych zawodników na zdobywanie doświadczenia. Mam również nadzieje, że na torze zobaczę w tych barwach mojego przyjaciela z Zielonej Góry Pawła Kokota.
– W speedrowerze jesteś od prawie dziesięciu lat. Czy masz jakieś wspomnienie związane ze speedrowerem, które od razu powoduje uśmiech?
– W tym roku w kwietniu minie dokładnie dziesięć lat od mojego pierwszego oficjalnego startu. Myślę, że pozytywnych wspomnień jest wiele i nie mogę przywołać jednego. W ciągu tej dekady zdobyłem medale Mistrzostw Świata, Europy i Polski. Odwiedziłem Australię, poznałem ciekawych ludzi związanych ze sportem. Jest kilka wyjątkowych chwil, których nigdy nie zapomnę: Pierwszy start w reprezentacji i zdobycie złota DMEJ w 2012 roku w Great Blackenham, pierwsza wizyta w Australii – Mistrzostwa Świata 2013 i rola kapitana drużyny podczas Pucharu Federacji w Australii w 2017 roku.
– Od dziecka jesteś skazany na żużel, w związku z działalnością prowadzą przez twojego tatę. Który z zawodników wywołał na Tobie spore wrażenie i dlaczego?
– Ciężko jest mi przywołać jedno nazwisko. Najbardziej podobał mi się żużel końca lat 90 i początku XXI wieku. Moimi ulubieńcami byli Leigh Adams i Mark Loram. Adams dzięki nienagannej sylwetce, Loram dzięki niesamowitej waleczności. Mam dużo ciekawych wspomnień związanych z żużlowcami np. wizyta u Tonny’ego Rickardssona w jego autobusie, czy to, że Tomasz Gollob pomagał mi się pozbierać po upadku na motocrossie, kiedy zerwałem więzadło w kolanie.
– Jeździłeś na żużlu amatorsko na minitorze przy Bielańskiej oraz na lodzie. Jak sobie radziłeś i czy nie chciałeś spróbować tego w poważnym wydaniu?
– Motocykle były w moim życiu, odkąd pamiętam. Jako pięciolatek zaczynałem na małym motocyklu Yamaha PW50. Zawsze fascynował mnie motocross, chociaż nigdy nie udało mi się osiągnąć nic wielkiego. Do tego mnogość kontuzji zakończyła przygodę w zawodach, kiedy miałem 11 lat. Do żużla nigdy mnie nie ciągnęło. Pierwszy raz usiadłem na starej Jawie taty na zamarzniętym stawie, gdy miałem 14 czy 15 lat. Od pierwszych prób moja jazda była płynna. Parę lat później jazda na minitorze również nie sprawiała mi większych trudności. Być może miałem do tego talent, tego się nie dowiemy. Na pewno kontakt z motocyklami od dziecka ułatwił mi jazdę w ślizgu kontrolowanym.
– Twoją pasją jak już wspomniałeś jest jazda na motocrossie. Jak często obecnie jeździsz?
– Jestem w trakcie długiej przerwy od motocrossu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jeździłem regularnie, być może był to początek roku 2017.
– Nim wiodący w twoim życiu stał się speedrower startowałeś w zawodach na motocrossie.
– Zgadza się, startowałem w latach 2004-2006. Pierwszy rok na motocyklu o pojemności 50ccm, kolejne dwa lata to klasa 65ccm. W tamtych latach wyścigi takich młodych dzieci dopiero raczkowały. Mimo kilku dobrych występów moje braki w technice często powodowały upadki i kontuzje.
– Poza motocyklami masz też inne hobby związane z dwoma kołami jest nią kolarstwo.
– Kolarstwem zacząłem się interesować podczas wyścigu Giro d' Itallia 2012, w którym świetnie jechał pochodzący z Torunia Michał Gołaś. Do tej pory spędzam długie godzinny, oglądając relacje z wyścigów. Swój rower kupiłem dopiero dwa lata temu. Rok 2019 był pierwszym przetrenowanym sezonem, podczas którego starałem się przestawić organizm ze speedrowerowych sprintów na dłuższe kilkugodzinne jazdy. Jeżeli zdrowie pozwoli, mam w planach starty w amatorskich wyścigach.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!