Jest jedną z dwóch kobiet, które na co dzień ścigają się w Midland Southern Development League. W tym roku miała zdobywać punkty dla Birmingham Bulls – zespołu, który wybrał ją przed dwoma laty „Rajderem Roku”.
Jeszcze dwa lata temu ścigała się w barwach „Byków” u boku m.in. Leona Flinta, z którym wiązano spore nadzieje wiązano w Rybniku, nazywając go „cudownym dzieckiem”.
Konrad Cinkowski (speedwaynews.pl) – Rachel, rozpocznijmy naszą rozmowę od prośby. Przybliż na początek czytelnikom naszego serwisu swoją osobę.
Rachel Hellowell (zawodniczka Birmingham Bulls): – Mam 25 lat i pracuję jako mechanik samochodowy. Na co dzień mieszkam w Szkocji, ale urodziłam się w Anglii – w Yorkshire. Ścigam się po całym kraju na motocyklu o pojemności 500cc i wierzę, że pewnego dnia będzie mi dane doświadczyć jazdy w innym kraju.
– Speedway nie jest popularnym sportem dla kobiet, więc skąd u Ciebie pojawił się pomysł, aby dosiąść maszyn bez hamulców?
– Urodziłam się z motocyklami we krwi, gdyż mój tata żyje i oddycha nimi. Uwielbiam wszystko, co powoduje adrenalinę. Lubię być inna, a gdy zaczynałam to była właśnie jeszcze Montana Jowett. Ścigała się, kiedy spróbowałam swoich sił i chciałam być taka jak ona.
– Jak rodzina zareagowała na twoją informację, że zostajesz żużlowcem?
– Mój tata był i jest nadal dumny, bardzo mnie wspiera. Tak samo, jak cała rodzina, ale np. moja mama jest zbyt nerwowa i nie może natrzeć na to, gdy jeżdżę.
– Masz na swoim koncie jakieś sukcesy?
– Kilka razy udało mi się stanąć na podium amatorskiej serii w Scunthopre. Wygrałam tam też zawody letnich mistrzostw. Moje ostatnie zawody wygrałam, gdy nie miałam kontaktu z motocyklem przez pół roku.
– Czy uprawiając sport określany typowo męskim, nie czujesz się mniej kobieco?
– Nie pozwolę nikomu, aby sprawiał, bym poczuła się mniej kobieco. Jestem w tym sporcie, aby jeździć na motocyklu, dobrze się przy tym bawić, a że uwielbiam to robić właśnie w męskim sporcie, to chyba dobrze.
– A zmagałaś się kiedyś z hejtem?
– Nie, nigdy nie miałam żadnych negatywnych komentarzy, przynajmniej o nich nie wiem. Moim najgorszym wrogiem jestem czasem… ja. Ale o to chodzi. Dobrze dogaduję się w tym sporcie ze wszystkimi, ludzie mnie wspierają i dają szansę, życząc, bym zrobiła wszystko należycie. Zawsze będę wdzięczna za wsparcie żużlowej rodziny.
– Możesz rozwinąć temat bycia dla siebie najgorszym, czy też największym wrogiem?
– Chodzi o presję, której staram się na siebie nie wywierać zbyt dużej. Chcę się cieszyć tym, co robię i o to właśnie w tym chodzi, a wtedy i sprawa wyników jest łatwiejsza, a to zaś sprawia, że jestem szczęśliwsza. Ostatnią rzeczą, którą mój tata zawsze mi mówi przed wyjazdem to: „4 okrążenia Rachel”, więc moim głównym celem pozostanie właśnie to motto. Jazda, czerpanie przyjemności, czynienie dalszych postępów. To jest plan na ten rok.
– Jak widzisz przyszłość kobiecego speedwaya? Pytam każdą przedstawicielkę płci pięknej i tak niezbyt optymistycznie na to patrzycie. A jeszcze kiedyś były mocarne plany ligi…
– Szczerze mówiąc, to liga kobiet, by mnie nawet nie interesowała. Lubię ścigać się w drużynach mieszanych, a kiedy zakładam kask, to nie patrzę na to, z kim stoję na polach startowych. Chcę ich tylko pokonać! I nie zrozumcie mnie źle, bo uwielbiam ścigać się z Francescą Wright, świetnie się dogadujemy poza torem, podziela moją pasję i ma swoje ambicje, by przyciągnąć więcej kobiet do tego sportu.
– Nie dziwie się, tym bardziej że w zespole „Byków” pełnisz funkcję kapitana.
– Zgadza się, to będzie mój trzeci sezon w roli kapitana Ductair Eletrics Birmingham Bulls. W zeszłym roku wygraliśmy Midland Southern Development League i jestem bardzo dumna z bycia częścią tej drużyny. Widząc wielki uśmiech na twarzy naszego menedżera – Laurence Rogersa był taką wisienką na torcie. Miejmy nadzieję, że uda nam się w tym roku odjechać kilka turniejów i kontynuować zwycięską ścieżkę.
– Gdybyś miała raz jeszcze zdecydować, co robić w swoim życiu, to wybrałabyś żużel?
– Gdybym mogła zmienić jedną rzecz, to mogłabym rozpocząć karierę od młodszego wieku. Gdy pierwszy raz miałam styczność z żużlem, to miałam już czternaście lat, a wiele dziewczyn zaczynała będąc młodsza. Ale jak to mówią: „wiek to tylko liczba”.
– Jak radzisz sobie w czasie pandemii koronawirusa?
– Nie pracuję od ponad dziesięciu tygodni. Czerpię z tego maksimum pozostając stale zajęta – dużo spaceruję, jeżdżę na rowerze i… dekoruję. Tęsknię jednak za ściganiem i nie mogę się doczekać powrotu na tor.
– Dziękuję za rozmowę.
– Również dziękuję za zainteresowanie i pozdrawiam.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!