Niedawno informowaliśmy o tym, że Justin Stolp postanowił odwiesić swój kevlar na kołek. W ostatnich sezonach 20-latek reprezentował barwy klubu z Torunia. W rozmowie z naszym portalem opowiedział o swojej przygodzie z czarnym sportem.
Młody zawodnik swoje pierwsze kroki stawiał na torze w Grudziądzu. W lipcu 2018 roku Justin Stolp zdał egzamin na licencję w barwach klubu z Torunia. Już wtedy pojawiły się pierwsze problemy w jego przygodzie z czarnym sportem. – W 2018 roku nie mogłem w ogóle startować w zawodach. Kluby z Grudziądza i Torunia się nie dogadały i zostały mi tylko treningi. Dopiero pod koniec sezonu wystąpiłem w turnieju, żeby mi licencja nie wygasła – zaczyna Justin Stolp.
Następny sezon nie był przełomowy dla juniora „Aniołów”. Justin Stolp jedyne występy notował w zawodach młodzieżowych. W kolejnym sezonie klub z Torunia jechał w eWinner 1. LŻ i szanse na debiut młodego zawodnika wzrosły. W 2020 roku Justin Stolp znalazł się w składzie na wyjazdowy mecz z Lokomotivem, lecz wcześniej musiał sobie to miejsce wywalczyć. – Przed turniejami młodzieżowymi w Bydgoszczy i Ostrowie Wielkopolskim trener powiedział, że kto się dobrze pokaże, to pojedzie do Daugavpils. Udało mi się zanotować niezłe występy i faktycznie byłem na to spotkanie rezerwowym – kontynuuje 20-latek w rozmowie z naszym portalem.
Zawodnicy na Łotwie zastali niełatwy tor. Justin Stolp swoją szansę na debiut otrzymał dopiero w dwunastym biegu. Junior Apatora jechał na ostatniej pozycji i zanotował upadek. Tor opuścił na noszach. Okazało się, że Justin Stolp złamał dwa kręgi w kręgosłupie oraz naderwał więzadło. To go wykluczyło z jazdy do końca sezonu. – Najlepsze jest to, że na Łotwie mówili tylko o stłuczeniu i wróciliśmy do Polski. Narzekałem na bóle, więc trener oraz pan Radosław Smyk namówili klub, żeby mi zrobili badania. Czekając na wyniki wiedziałem, że trener chce mnie dać do PSŻ-u na wypożyczenie. Niestety kontuzja pokrzyżowała plany i nie mogłem się objeżdżać w Poznaniu – mówi wychowanek Apatora.
Justin Stolp po wyleczeniu kontuzji przed sezonem 2021 wiedział, że w Toruniu nie ma większych szans na jazdę w lidze. W zespole znajdowali się tacy juniorzy jak Kamil Marciniec, Krzysztof Lewandowski czy Karol Żupiński. – Jedna osoba chciała mi pomóc i był kontakt z klubem z Zielonej Góry. Nawet dobrze szły te rozmowy. Miałem tam być wypożyczonym, żeby się odbudować oraz dostać lepszy sprzęt, którego w Toruniu nie miałem zapewnionego. Niestety Apator wystawił dość dużą kwotę i uniemożliwił mi przejście do Falubazu. Powiedziałem, że jak mnie nie puszczą, to zrezygnuję z jazdy. Tak się stało i oddałem sprzęt. Dużo nad tym myślałem, bo ciągnęło mnie z powrotem do żużla. Byłem w stałym kontakcie z Krystianem Barańskim, czyli mechanikiem Krzysztofa Lewandowskiego. On mnie namówił na powrót jeszcze w 2021 roku. Na pierwszym treningu "Lewy" ze swoim teamem pożyczyli mi sprzęt i bardzo pomogli. Chłopaki już byli po kilku wyjazdach na tor. Ja bez przygotowania dobrze sobie poradziłem. Pan Tomasz Bajerski zapytał mnie, czy pojadę z nimi na DMPJ do Gdańska. Dużo osób nie wiedziało o tym, że jestem po jednym treningu i pojawiały się różne komentarze na temat mojego występu – przekazuje Justin Stolp.
Po pierwszych zawodach podopieczny Tomasza Bajerskiego wrócił do regularnych treningów. Następnie notował występy podczas rund DMPJ w Bydgoszczy, Grudziądzu i na domowym obiekcie. – Ostatnie moje zawody były w Toruniu. One totalnie nie poszły po mojej myśli, ponieważ miałem wypadek i rozleciał mi się sprzęt. Już nie miałem właściwie na czym jechać. Całą pomoc, jaką otrzymywałem w ostatnim sezonie, to było wsparcie od teamu Krzysztofa Lewandowskiego. Z klubu jedynie mogłem liczyć na tzw. ochłapy. Wspólnie stwierdziliśmy, że lepiej będzie, jak sobie odpuszczę jazdę na żużlu. Wypadki były coraz groźniejsze i mogło być już tylko gorzej – dodaje 20-latek.
Ostatecznie Justin Stolp po raz drugi zdecydował się na zakończenie swojej przygody z żużlem. Tym razem junior definitywnie odwiesza kevlar na kołek. – W Toruniu nigdy nie czułem się za dobrze. Miałem swoje za uszami i też byłem w jakiś sposób ograniczony. Każdy miał swój boks. Ja jako zawodnik dojeżdżający z Grudziądza go nie miałem. Sprzętowo też odstawałem od chłopaków i w Toruniu czułem się niepotrzebny. Poprawiło się to, gdy w ostatnim sezonie pomógł mi team Krzysztofa Lewandowskiego. Dziękuję z tego miejsca Vikingowi (menadżer „Lewego”) oraz Krystianowi Barańskiemu (mechanik 16-latka). Do samego Krzysztofa Lewandowskiego także kieruję wyrazy wdzięczności, że jako młodszy kolega okazał mi wsparcie. Dodatkowo bardzo dużo w Toruniu pomógł mi pan Jan Ząbik. Jemu i mojemu tacie Wojtkowi chciałbym na sam koniec podziękować – kwituje Justin Stolp.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!