Niedzielny finał Indywidualnych Mistrzostw Polski okazał się mocno kontrowersyjny. Głównie ze względu na dyskusyjne wykluczenie Piotra Pawlickiego po incydencie wyścigowym z Bartoszem Zmarzlikiem. Jak bumerang wraca więc temat możliwości powtarzania wyścigów w czterech.
Na początek warto jednak zastanowić się nad tym, dlaczego przepisy sportu żużlowego wymagają zmiany. Jak wiadomo, w ciągu ostatnich lat speedway przeszedł ogromną przebudowę. Mowa tu przede wszystkim o niewyobrażalnej profesjonalizacji zawodników, między którymi różnice w umiejętnościach stały się już naprawdę małe. Niestety jednocześnie regulaminy nie do końca nadążyły za pędzącym postępem, przez co mamy takie, a nie inne sytuacje.
Przejdźmy teraz to najgłośniejszej sytuacji z niedzielnego finału IMP. Kiedy bracia Pawliccy i Bartosz Zmarzlik jechali w bezpośrednim kontakcie, doszło do niebezpiecznej sytuacji, w wyniku której sędzia postanowił przerwać wyścig. Niestety regulamin zmuszał go więc do wykluczenia jednego z zawodników. Padło na Piotra Pawlickiego.
Pojawia się więc teraz pytanie, czy zawodnik Unii Leszno faktycznie zasłużył na wykluczenie? Zasadniczo gdyby nie fakt, że to jego starszy brat nieco zjechał do krawężnika, Bartosz Zmarzlik nie musiałby zamknąć gazu, a to nie doprowadziłoby do niebezpiecznej sytuacji na torze. Zadziałało to trochę jak domino w pierwszym łuku. Dlaczego więc nie działać podobnie?
Właśnie dlatego nadszedł czas na kolejne, bardzo ważne kroki, jeśli chodzi o zmiany w regulaminie. Wydaje się, że w tym momencie sędziowie powinni mieć możliwość powtarzania wyścigów w czwórkę. Taka opcja we wspomnianym wyścigu bardzo by się przydała. Dodatkową ewentualnością mogłoby być zaczerpnięcie nieco z wyścigów Formuły 1, gdzie zostałoby to uznane za zwykły incydent wyścigowy i stawka jechałaby dalej. Nie zawsze bowiem ktoś musi być winny, a to oznacza, że konieczność wykluczania jednego z zawodników jest już mocno archaiczna.
Co więcej, można też pójść o krok dalej. Wielokrotnie już oglądaliśmy przepiękną walkę na torze, która kończyła się upadkiem jednego z zawodników, choć tak naprawdę nikt nie naruszył poważnie przepisów. W takiej sytuacji także sędziowie mogliby mieć możliwość powtórki wyścigu w czterech, jednocześnie, dla przykładu, wlepiając zawodnikom upomnienia, których dwa dawałyby wykluczenie (podobnie do zasady ostrzeżeń na starcie). W końcu w speedwayu chodzi o show, a nie jazdę gęsiego.
Nieco rozszerzony mógłby być też przepis o ostatnim okrążeniu. Jako przykład warto podać incydent pomiędzy Mikkelem Michelsenem i Jakubem Jamrogiem w meczu w Lublinie. Na ostatnim kółku, w wyniku ostrej walki, upadł Jamróg, co zakończyło się dla niego wykluczeniem. Trudno było jednak jednoznacznie wskazać winnego. W takim wypadku dobre dla sportu byłoby umożliwienie sędziom zaliczenia kompletnych wyników po trzecim kółku. W ten sposób żaden z zawodników nie zostałby przesadnie ukarany, a arbiter mógłby przy obu nazwiskach dopisać jedynie wspomniane upomnienie.
Czy polski żużel jest gotowy na tak dużą zmianę? Sportowo na pewno. Organizacyjnie – nie wiadomo. Pozostaje jednak wierzyć, że w końcu wszystko pójdzie w dobrą stronę.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!