Dużo dzieje się ostatnio wokół Adriana Gały. Zawodnik opublikował poruszające oświadczenie, w którym informuje o swojej sytuacji, krytyce i planach na przyszłość.
Ciężki sezon
Ten sezon miał dużo zmienić w karierze Adriana Gały w porównaniu do poprzedniego, który zakończył przedwcześnie. Wtedy wychowankowi Startu Gniezno przydarzyła się kontuzja, która wykluczyła dalsze starty. Tegoroczny miał być swego rodzaju przełamaniem i zamknięciem ust krytykom, że 28-latek nie potrafi ścigać się na najwyższym poziomie. W tym celu miał pomóc transfer pod poznańskiego PSŻ-u i zachowanie startów na zapleczu PGE Ekstraligi. Początek można powiedzieć był w miarę udany – 11 punktów w wyjazdowym starciu PSŻ-u z Arged Malesą Ostrów, a później awans do głównego cyklu Indywidualnych Mistrzostw Polski.
POZNANJ MAGENTA DOM OD T-MOBILE
Później jednak wdarły się problemy co przełożyło się na gorsze występy i blisko miesięczną pauzę. W tym czasie zawodnik postanowił odłączyć i zresetować się od niektórych wydarzeń. Po powrocie nie wszystko jednak układało się tak jak miało to wyglądać. Brak tej pewności siebie przełożyło się na niemoc i kolejne upadki w zawodach. Takie sytuacje miały miejsce chociażby podczas drugiego finału IMP czy ostatnim spotkaniu fazy zasadniczej „Skorpionów” w Landshut. Teraz Adrian Gała zdecydował się na poruszające oświadczenie, w którym opowiada o swojej sytuacji.
– W nawiązaniu do szeregu informacji medialnych dotyczącej mojej osoby pozwolę sobie na kilka zdań, które winień jestem sponsorom, działaczom, kibicom i całemu środowisku żużlowemu. To oświadczenie jest potrzebne także w dużej mierze mi, żeby wybrzmiało to, co od kilku miesięcy zbiera się we mnie, a co ma bezpośredni wpływ na moje „dziś” – czytamy na samym początku.
Stres i presja spowodowana krytyką i hejtem
To że w każdej dyscyplinie dobre i złe momenty potrafią wywrócić formę sportowca do góry nogami wiemy nie od dziś. Idąc tym tropem nie trudno domyśleć się, że równa się to także z hejtem w zależności od danej sytuacji. Dla wychowanka Startu Gniezno ten rok jest trzynastym sezonem startów na żużlowych torach. Zmiana otoczenia jak przyznaje bez ogródek sam zainteresowany miała coś zmienić, a tymczasem okazała się największym błędem. Problemy nawarstwiały się co przyczyniło się na brak czerpania przyjemności z wykonywanego zawodu.
– W tym sporcie, ale w ogóle w sporcie, jest wystarczająca ilość stresu i presji, a dokładanie jej w sposób bezpośredni, robi się z czasem zwyczajnie nie do udźwignięcia. To był początek utraty pewności siebie, powtarzalności, automatyzmu, a przede wszystkim czerpania przyjemności z tego co robię. Reszta wydarzyła się już w przestrzeni pozatorowej.
Zarzucają mu bezmyślność
W mediach społecznościowych kibice zarzucają Adrianowi Gale, że nie dba on o zdrowie innych zawodników. Niektórzy stwierdzili wręcz, że trzeba 28-latkowi odebrać licencję. Ten stanowczo odpowiada na te słowa, zauważając, że zdrowie każdego jest priorytetem, a w kilku prostych słowach można przekreślić cały dorobek, na który ktoś przez lata pracował. Z tego miejsca przeprosił również swoich rywali z toru, którzy w jakimś stopniu ucierpieli z powodu jego problemów.
– Chciałbym w tym miejscu, przeprosić tych, którzy w jakimś stopniu ucierpieli z powodu moich problemów i kłopotów, które przełożyły się na brak wystarczającej pewności siebie na motocyklu i koncentracji na torze. Jest mi bardzo przykro, ale kolejny raz jednak podkreślam, że zawsze wyjeżdżam na tor z myślą, że nasze bezpieczeństwo jest priorytetem.
Co dalej?
Słowa Adriana Gały mówią jasno – nie zamierza on kończyć swojej kariery. Niemniej jednak w tym sezonie na tor więcej już nie wyjedzie. Teraz potrzebuje nabrać dystansu do wszystkich tych ostatnich wydarzeń, a także chwilowo „odciąć się” i nabrać spokoju. Ten rok nie był udany, ale będzie pracował nad tym, by w 2024 roku wrócić i cieszyć się z powrotem jazdą. Pełna treść oświadczenia poniżej:
W nawiązaniu do szeregu informacji medialnych dotyczącej mojej osoby pozwolę sobie na kilka zdań, które winień jestem sponsorom, działaczom, kibicom i całemu środowisku żużlowemu. To oświadczenie jest potrzebne także w dużej mierze mi, żeby wybrzmiało to, co od kilku miesięcy zbiera się we mnie, a co ma bezpośredni wpływ na moje „dziś”.
Tych informacji, opinii i komentarzy – często nieprawdziwych, nierzetelnych, niesprawiedliwych było tak dużo, że nie jestem w stanie odnosić się do każdej z nich. Chciałbym jednak przybliżyć Państwu genezę dzisiejszej mojej dyspozycji lub bardziej „niedyspozycji”.
Przede wszystkim, perspektywa czasowa potwierdza, że największym moim błędem było podpisanie kontraktu w Poznaniu – miejscu gdzie nie wszystkim odpowiadał zawodnik o takim profilu sportowym jak mój. Już przed sezonem musiałem mierzyć się z odczuwalną na wielu płaszczyznach niechęcią Trenera. Czułem, że na każdym kroku muszę udowadniać swoją sportową wartość, co samo w sobie w sporcie nie jest niczym niecodziennym. Ale tym razem zbierany feedback przekonywał mnie każdego dnia o tym , że jest to swoista misja niewykonalna. Jak się Państwo domyślacie, a ja się boleśnie przekonałem, tak zbudowana atmosfera nie służy sportowcowi w tym, ażeby mieć „spokojną głowę” i pozostać bez wpływu na dyspozycję sportową.
W tym sporcie, ale w ogóle w sporcie, jest wystarczająca ilość stresu i presji, a dokładanie jej w sposób bezpośredni, robi się z czasem zwyczajnie nie do udźwignięcia.
To był początek utraty pewności siebie, powtarzalności, automatyzmu, a przede wszystkim czerpania przyjemności z tego co robię. Reszta wydarzyła się już w przestrzeni pozatorowej.
W tej całej niekomfortowej sytuacji stać mnie jednak było, na odniesienie jednego z największych moich indywidualnych sukcesów, mianowicie awansowałem do tegorocznego cyklu IMP. Tam, gdzie mogłem skupić się wyłącznie na sportowej stronie rywalizacji – efekt przyszedł natychmiast. Ćwierćfinał w Bydgoszczy, a dalej decydujące zawody w Grudziądzu, były bardzo udane w moim wykonaniu. Znalazłem się w gronie najlepszych żużlowców Polski bieżącego roku, pokonując moich wielu, doświadczonych i utytułowanych kolegów. Nikt mi tego nie podarował. Wywalczyłem to sportowo, na torze. Dziś niestety wiele osób, nie dostrzega wartości tego, czego dokonałem w tamtych grudziądzkich zawodach. Ale głęboko w sercu daje mi to dowód, że stać mnie na dobrą, skuteczną, bezpieczną i widowiskową jazdę.
Ten sezon jest moim, nomen omen, 13-stym na żużlowych torach. Wiele raniących mnie głęboko komentarzy sugeruje, że nie liczę się ze zdrowiem innych zawodników. Jest to kłamstwo i hejt, którym stanowczo się sprzeciwiam. Zawsze, podkreślam zawsze, staram się minimalizować ryzyko podczas uprawiania tak niebezpiecznej dyscypliny sportu. Dla siebie, ale mając również na uwadze bezpieczeństwo moich kolegów z toru. Dlatego bardzo ciężko mi jest się pogodzić z tym, że moje kilkunastoletnie doświadczenie, dorobek sportowy, profesjonalizm i mój wizerunek, zostały zdyskredytowane w tak łatwy sposób. Media społecznościowe po raz kolejny stały się miejscem „igrzysk”, gdzie hejt, nienawiść i obrażanie innych jest czymś zupełnie codziennym. A nie powinno tak być.
Chciałbym w tym miejscu, przeprosić tych, którzy w jakimś stopniu ucierpieli z powodu moich problemów i kłopotów, które przełożyły się na brak wystarczającej pewności siebie na motocyklu i koncentracji na torze. Jest mi bardzo przykro, ale kolejny raz jednak podkreślam, że zawsze wyjeżdżam na tor z myślą, że nasze bezpieczeństwo jest priorytetem. Jeździmy widowiskowo, często na limicie, ale nikt nikomu nie chce zrobić krzywdy. To jest oczywiste.
Nikt w Internecie nie będzie zabierał mi licencji. Nikt nie będzie kończył mi kariery. Przecież nikt nie domagał się tego wówczas, kiedy moi koledzy w ferworze walki łamali mi kręgosłup, czy powodowali inne kontuzje. Wiedząc, jak dziś się czuję, proszę o rozwagę tych, którzy tak bezmyślnie i bezrefleksyjnie wypisują komentarze w sieci i powielają te krzywdzące opinie w przestrzeni publicznej. Pamiętajcie, że piszecie o osobach – ludziach jak wy, które mają emocje i muszą się z nimi mierzyć. Miejcie to na uwadze.
Drodzy Państwo,
oczywiście nie jest tak, że czuję się bez winy. Z pewnością popełniłem wiele błędów. Być może największym było z mojej strony zaufanie tym osobom, które namawiały mnie na kontrakt w Poznaniu. To był początek tegorocznych problemów, które tylko się nawarstwiały. Nie traktuję siebie jako „ofiary”. Chciałbym, jednak, żeby mój przypadek był lekcją dla naszego środowiska.
Biorąc to wszystko pod uwagę, podjąłem decyzję, że kończę sezon i w tym roku już nie wystartuję w oficjalnych zawodach. Potrzebuję zdystansować się, odbudować, nabrać spokoju i zatęsknić, aby wrócić w sezonie 2024.
Na koniec chciałbym bardzo podziękować tym, którzy byli, są i nie odwrócili się ode mnie. Trudne czasy zawsze są najlepszym sitem i szybko pokazują kto jest kim.
Nie będę pisał, że „wrócę silniejszy”, bo byłaby to znowu „gra”, w którą nie zamierzam grać, a polega ona na ciągłym udowadnianiu swojej elementarnej wartości. Ja jej nie muszę udowadniać gdyż ją znam – dziś trochę jak przez mgłę, ale wierzę, że szybko przypomnę sobie jakim jestem zawodnikiem i przede wszystkim człowiekiem. Wrócę, bo kocham to, co robię. Kocham speedway. Będę cieszył się ze swojej jazdy i dawał tą radość moim bliskim i prawdziwym kibicom.
Całemu środowisku życzę dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności.
Jestem częścią żużlowej rodziny.
Wrócę.
Ze sportowym pozdrowieniami
Adrian Gała
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!