Chyba mało kto wyobrażał sobie, że Jakub Kościecha z Mistrzostw Europy w speedrowerze nie wróci do domu z dwoma złotymi medalami. Miał zdobyć tytuł mistrzowski w sobotę z drużyną i dzień później indywidualnie i plan wykonał. Dwukrotnie mógł odśpiewać Mazurka Dąbrowskiego.
Torunianin mimo młodego wieku może mówić o sporym doświadczeniu. W lidze radzi sobie wyśmienicie, co potwierdzają statystyki – średnia biegopunktowa 3,073 i siódme miejsce m.in. przed Sebastianem Paruzelem, Adamem Bożejewiczem, Marcinem Kołatą czy Pawłem Cegielskim. Dodatkowo chciał się zrehabilitować za porażkę w Mistrzostwach Świata, gdzie wykluczenie w Australii kosztowało go stracenie szansy na walkę o medal. Dla Kościechy nie był to też pierwszy europejski finał, bowiem startował w Mistrzostwach Europy Juniorów przed dwoma laty zajmując z jedenastoma punktami, dwunaste miejsce.
W tegorocznym finale Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów, Kościecha pomylił się tylko raz. W dziewiątym biegu dnia dał się przywieźć za plecami Marcelowi Krzykowskiemu, lecz to nie spowodowało utraty szans na tytuł. Na świętowanie złota musiał czekać do samego końca turnieju, bowiem startował w dwudziestym biegu dnia, w którym jeszcze wiele mogło się wydarzyć. Jednak po czwartym okrążeniu na torze znalazła się cała toruńska ekipa, a Polak pofrunął kilka chwil później ku górze. – Presja i oczekiwania wobec mojej osoby były ogromne. W trakcie zawodów pojawiał się stres, ale świadomość, że z biegu na bieg jestem coraz bliżej złota, mocno mnie nakręcała. Sam siebie uważam jednak za zawodnika lubiącego mieć wysoko stawianą poprzeczkę. W swojej niedługiej przecież karierze miałem już bardzo dużo wyścigów, w których moja dyspozycja była kluczowa czy to dla zespołu, czy dla mnie. Myślę, że to wykreowało i kreuje mnie nadal jako zawodnika, dlatego potrafiłem poradzić sobie z presją nawet w finale tak wielkiej imprezy – mówi Jakub Kościecha.
Torunianin otrzymał także szansę startu w Drużynowych Mistrzostwach Europy Juniorów, gdzie startował z ważnym, odpowiedzialnym numerem 1. Wraz z Marcelem Krzykowskim i Wojciechem Małeckim zakończyli ten finał z kompletem punktów, a Kościecha przy swoim nazwisku zapisał 19 punktów i pięć bonusów. Reprezentacja Polski prowadzona przez Marcina Puka rozgromiła rywali, bowiem Anglicy stracili do naszych zawodników dwadzieścia sześć punktów, a Walijczycy, aż 48 „oczek”. Podwójny złoty medalista tegorocznego „Euro” nie ukrywa, że były to zdecydowanie łatwiejsze zawody, niż te indywidualne, ale.. – Na pewno jednak trzeba zwrócić uwagę, że nasi rywale nie wystąpili w najmocniejszych składach. Ze strony reprezentacji Walii zabrakło Frasera Garnetta, z kolei wśród Anglików nieobecnych na tych Mistrzostwach Ewan'a Hancoxa czy Willa Jeffrey'ego. Poziom widowiska z pewnością byłby wyższy. Uważam jednak, że selekcjoner Marcin Puk wystawił na te zawody zdecydowanie najmocniejszych w tej chwili krajowych juniorów i razem z chłopakami chcieliśmy się za to zaufanie odwdzięczyć w możliwie jak najlepszy sposób. W związku z tym nie dawaliśmy rywalom taryfy ulgowej ani na moment i z każdego biegu staraliśmy się wyciągnąć maksimum swoich możliwości.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!