Sezon żużlowy 2018 za nami. Czas na pierwsze podsumowania. W sezonie 2018 mieliśmy wiele niespodzianek, sensacji, był wielkie powroty, ale również nie obyło się niestety bez tragedii. Dziś przedstawiamy pierwsze podsumowanie sezonu 2018.
Śmierć Tomasza Jędrzejaka
Wydarzenie, które najbardziej będziemy pamiętać z tego sezonu. Szkoda tylko, że takie smutne. 14 sierpnia odszedł od nas znany i lubiany zawodnik, przyjaciel, mąż i ojciec – Tomasz Jędrzejak. Na początku przyszłego sezonu ma zostać rozegrany we Wrocławiu Memoriał ku pamięci ”Ogóra”.
Wielki "come back" Pedersena
Trzykrotny Indywidualny Mistrz Świata na żużlu, jesienią ubiegłego roku nie miał zbyt wiele ofert. Sezon 2017 zakończył już w maju przez kontuzję kręgosłupa. Niewielu dawało mu szansę na powrót do wysokiej formy. Dużo wyższe akcje na rynku transferowym mieli chociażby tacy zawodnicy jak Leon Madsen, Niels-Kristian Iversen, Chris Holder, Matej Žagar, Václav Milík, czy zawodzący w całym sezonie Peter Kildemand. Cała ta sytuacja sprawiła, że Pedersen stał się niechcianym dzieckiem, którego z konieczności zakontraktowała Grupa Azoty Unia Tarnów. Warto również dodać, że nie był to pierwszy wybór drużyny z Małopolski. Na szczycie listy życzeń znajdowali się m.in. Leon Madsen i Niels-Kristian Iversen. Żaden z wymienionych zawodników (na szczęście Unii) jednak nie zdecydował się podpisać kontraktu. Tarnów, będąc pod ścianą zagrał va banque i podpisał umowę z Pedersenem, dużo przy tym ryzykując. Jak się okazało Unia wygrała los na loterii. Pedersen był pewnym punktem zespołu. Podczas, gdy inni liderzy zawodzili, on robił po prostu swoje. Kibice mogli oglądać starego dobrego Nickiego Pedersena. Duńczyk, nawet jak miał gorszy dzień, to zakręcił się w granicach 10 punktów. "Power", do tej pory znienawidzony przez cały Tarnów, nagle stał się ich idolem numer 1. W pamięci na pewno zapadnie mecz z Wrocławiem, kiedy to jechał z kontuzją ręki i zdobył 16 punktów, czy mecz z Lesznem, gdzie wraz z Kennethem Bjerre wyrwał wręcz dla Unii zwycięstwo. Końcówkę sezonu miał już nieco gorszą, ale nie przyćmiła ona całego obrazu roku 2018. Zajął on drugie miejsce w klasyfikacji najlepszych zawodników PGE Ekstraligi. Cała ta sytuacja sprawiła, że jest on obecnie jednym z najbardziej łakomych kąsków na rynku transferowym. To on znowu rozdaje karty. Rok temu nie mógł za wiele wymagać. Teraz znowu piłeczka jest po jego stronie, odbudował swoją markę i może liczyć na zdecydowanie lepszy kontrakt.
Leszno powtórzyło sukces Tarnowa sprzed 13 lat
To był rok Fogo Unii Leszno. Drużyna powtórzyła sukces Unii Tarnów sprzed 13 lat i obroniła tytuł DMP. A zrobiła to w wielkim stylu. Tylko trzy przegrane w sezonie, w fazie Play-Off nie mieli już litości dla swoich rywali. Ale mając w swoim składzie takich zawodników jak Emil Sajfutdinow, Jarosław Hampel, Piotr Pawlicki, czy Janusz Kołodziej, wspartych najlepszymi juniorami w lidze, ten zespół był skazany na sukces. Troszkę zepsuli nam emocje, ponieważ już w połowie sezonu jasnym się stało, że jeżeli nie spotka ich jakaś katastrofa w postaci kontuzji, to tytuł mają w kieszeni. Roznieśli wręcz ligę, pokazując kto tutaj rządzi. Jedną z największych sensacji była na pewno porażka u spadkowicza ligi – Grupa Azoty Unii Tarnów. Mimo, że po 12 biegach zespół Piotra Barona prowadził już 32:40, następne 3 biegi przespali i cały mecz przegrali 43:47. Była to ich pierwsza porażka w sezonie. Jak się później okazało tylko 2 zespoły były jeszcze w stanie pokonać ”Byki”. Pierwszym był forBET Włókniarz Częstochowa, co uczynił w takim samym stosunku co Unia Tarnów. Tutaj również leszczynianie przespali biegi nominowane, przed którymi prowadzili 41:37, żeby ostateczni ulec 43:47. Kolejna porażka przyszła dopiero w PO. Minimalna w Gorzowie 44:46, w rewanżu Fogo Unia Leszno nie pozostawiła już jednak żadnych złudzeń i obroniła tytuł mistrzowski. Podczas gdy inne zespoły się osłabiają (jak np. Stal Gorzów, z której prawdopodobnie odejdzie Martin Vaculik), a inne zostawiają tych samych zawodników lub delikatnie się zbroją, Leszno postanawia nie zmieniać zwycięskiego składu. Kluczem do sukcesu są przede wszystkim mocni juniorzy, a ci wyraźnie dominują nad swoimi rówieśnikami z innych klubów. Przyszły sezon może więc wyglądać jak poprzedni, czyli Leszno i długo długo nic, ale kto bogatemu zabroni?
Mieli nie wygrać meczu, odprawili z kwitkiem mistrza Polski i byli blisko utrzymania
Na pewno największa sensacja tegorocznych rozgrywek PGE Ekstraligi. Grupa Azoty Unia Tarnów przed sezonem była skazywana na pewny spadek. Według wielu tzw. ”ekspertów” tarnowianie mieli nawet nie wygrać meczu. Jeden z redaktorów napisał nawet, że w Jakuba Jamroga nie wierzą najwięksi optymiści z Tarnowa. Tymczasem on udowodnił, że może być mocnym punktem swojej drużyny. Po kilku meczach został prowadzącym parę, stając się obok Nickiego Pedersena i Kennetha Bjerre, jednym z liderów swojej drużyny. O ile wyjazdy nie zawsze mu wychodziły, to w meczach domowych był pewnym punktem ekipy. Zespół, który miał spaść z hukiem z ligi, do końca dzielnie walczył o utrzymanie. Nie udało się to dopiero w ostatnim biegu w sezonie! Zespół zapewniłby sobie utrzymanie, gdyby nie fatalna jazda Petera Kildemanda i juniorów, którzy ewidentnie odstawali od swoich rówieśników z innych drużyn.
Pieniądze to nie wszystko, czyli w Toruniu wszystko po staremu
Po fatalnym sezonie 2017, zespół z Torunia znowu miał się bić o medale. Działacze klubu byli przed sezonem tak zmobilizowani, że zrezygnowali nawet z własnego wychowanka – Adriana Miedzińskiego. Szokiem nie tylko dla Torunia, ale i całej żużlowej Polski było to, że Greg Hancock postanowił przejść do 2. Ligi Żużlowej. Długo po nim jednak nie rozpaczano i postanowiono ściągnąć Jasona Doyle'a. Pożegnano się również z Michaelem Jepsenem Jensenem, a w jego miejsce wskoczył Niels-Kristian Iversen. Zatrzymano natomiast Pawła Przedpełskiego i Chrisa Holdera. Taki o to skład wsparty juniorami: Danielem Kaczmarkiem oraz Igorem Kopciem-Sobczyńskim miał zapewnić klubowi z Torunia medal. Na papierze bowiem zespół wcale nie odstawał od drużyny z Leszna, która zdominowała ligę. Po raz kolejny jednak zawiódł Chris Holder. To był jego 11 sezon w drużynie, jednak od kilku lat notuje on zdecydowany spadek formy. Sentyment jest jednak silniejszy od kiepskich wyników zawodnika, bowiem klub postanowił się związać z nim umową na kolejny sezon.
Pieniądze w Łodzi również nie rządzą
Podobna rzecz co w Toruniu, miała miejsce w Łodzi. Duże pieniądze, piękny, nowy stadion, tylko wyniku brak. Na usprawiedliwienie klubu z miasta filmu i włókien można powiedzieć, że zespół ten przez pierwszą część rundy zasadniczej jeździł same wyjazdy, a później mecze na swoim torze, którego zawodnicy nie mieli szansy dobrze poznać. Jednak piąte miejsce dla takiego to i tak jest wielka porażka. W Łodzi jednak nie rezygnują z marzeń i w nadchodzącym sezonie ponownie powalczą o PGE Ekstraligę.
Beniaminek, który zadziwił wszystkich
Nie mogło być tego podsumowania bez chyba największej sensacji tegorocznych rozgrywek. Car Gwarant Start Gniezno (podobnie jak Unia Tarnów) był skazywany na pewny spadek przez grupę tzw. ekspertów. Razem z Arge Speedway Wandą miał walczyć o utrzymanie Tymczasem gnieźnianie wyśmienicie korzystali z atutu własnego toru, a i na wyjazdach radzili sobie całkiem przyzwoicie, jak chociażby w Łodzi, gdzie wywalczyli remis i cenne 2 punkty. W rundzie zasadniczej zajęli trzecie miejsce w lidze. W półfinale ulegli już Rybnikowi, ale i tak trzecia lokata, przed takimi zespołami jak Orzeł Łódź, czy Zdunek Wybrzeże Gdańsk (które był stawiane w gronie faworytów do awansu) jest wielkim sukcesem.
Lublin niczym Leszno
Speed Car Motor Lublin nie marnował dużo czasu w Nice 1. Lidze Żużlowej i jako beniaminek awansował do PGE Ekstraligi. Nie było to jakąś specjalną sensacją, ale niespodzianką na pewno. Na papierze dużo lepiej wyglądały takie zespoły jak ROW Rybnik, Orzeł Łódź, czy Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Co wyróżniało ten klub na tle innych? Najlepsza młodzież w lidze. Skądś to znamy? Oczywiście. To właśnie m.in. dzięki juniorom Fogo Unia Leszno obroniła tytuł mistrzowski. To dzięki młodzieży Speed Car Motor Lublin awansował do PGE Ekstraligi. Oczywiście nie można tutaj pominąć zasług takich zawodników jak Andreas Jonsson, czy Robert Lambert, jednak bez najmłodszych awansu by nie było. Duet młodzieżowy Wiktor Lampart – Oskar Bober walnie przyczynił się do awansu klubu z Lublina.
Rzeszów również nie oszczędzał rywali
W 2. Lidze Żużlowej dominatorem była rzeszowska Stal. Klub z Podkarpacia nie przegrał ani jednego meczu i pewnie awansował do Nice 1. Ligi Żużlowej. Mecze z ich udziałem często kończyły się pogromami, różnicą ok. 30 punktów. Niestety ale nie służy to emocjom, a właśnie po to kibice przychodzą na mecze – żeby poczuć żużlowy dreszczyk.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!