Trzeci sezon z rzędu Andy'ego Angella zabraknie w polskich rozgrywkach ligowych. Brytyjczyk nie ukrywa, że przed poprzednim rokiem zmagań miał jedną ofertę, ale na razie nie jest zainteresowany występami w kraju nad Wisłą.
– Miniony sezon był dla mnie bardzo… spokojnym sezonem. Zacząłem go z ciężką kontuzją kostki, której nabawiłem się w pracy i wycofałem się z wyścigów na najwyższym poziomie. Po raz pierwszy od 2007 roku nie wziąłem udziału w indywidualnych mistrzostwach Wielkiej Brytanii. Mój klub – Hull Cycle Speedway Club zakończył sezon na drugim miejscu w lidze północnej, ale nie udało nam się wygrać play-offów – przyznaje Angell na początku rozmowy z naszym serwisem.
Kontuzja nie przeszkodziła jednak drużynowemu mistrzowi świata z 2007 roku w tym, by nie sięgnąć po żadne sukcesy. U progu sezonu był najlepszy w dobrze obsadzonym turnieju memoriałowym, a ponadto był jednym z ojców zwycięstw swojej drużyny. – W marcu udało mi się wygrać turniej pamięci – Frank Knight Memorial na torze w Sheffield (na podium stanęli także Paweł Idziorek i Steve Harris – dop aut.). Ponadto bardzo dobre wyniki osiągał mój klub, który przez cały sezon nie przegrał żadnego spotkania na własnym torze, pokonując m.in. Astley & Tyldesley CSC oraz Edynburg Falcons.
Angell ma za sobą także występy w polskich rozgrywkach ligowych. W 2011 roku reprezentował barwy TPD Kalety, gdzie trafił na wypożyczenie z MUKS Przystani Tarnów, a w 2017 roku zdobywał punkty dla Lwów Avia Częstochowa. Dlaczego przez ostatnie dwa sezony nie oglądaliśmy go w mistrzostwach Polski? – Miałem jedną ofertę w Polsce, która napłynęła po bardzo udanym występie w finale indywidualnych mistrzostw Europy, ale zdecydowałem, że nie będę jej przyjmować, ponieważ nie chciałem spędzać za wiele czasu na ściganiu czy podróżowano w tym sezonie.
Medalista mistrzostw Europy wraz z ekipą z Kalet stanął na najniższym stopniu podium drużynowych mistrzostw Polski. Czy widzi szansę na to, aby powalczyć raz jeszcze o jakikolwiek krążek w naszym kraju? – Nigdy nie mów nigdy. Zawsze zastanawiałem się nad ofertami, ale być może jest już na to za późno w mojej karierze. Z waszym krajem mam świetne wspomnienia, nigdy nie miałem tam złych wyjazdów.
W ślady swojego ojca idzie syn Andy'ego, który chwali się w mediach społecznościowych wspólnym zainteresowaniem ze swoją pociechą. Niewykluczone, że nazwisko Angell szybko ze speedrowerowych torów nie zniknie. – Morgan absolutnie uwielbia jazdę na rowerze, a wspólne oglądanie zawodów z moim udziałem pomogło mu zrobić ten pierwszy krok. Z każdym razem jest coraz szybszy. Byłem bardzo podekscytowany jego pierwszym sezonem – trenowania, patrzenia jak rośnie, ale sezon został wstrzymany z powodu koronawirusa i to dla niego wielka udręka.
Trzykrotnego indywidualnego mistrza Wielkiej Brytanii (2012, 2013, 2015) zapytaliśmy o jego opinię dotyczącą speedrowera w ojczyźnie Isaaca Newtona czy Williama Szekspira. – Stan sportu jest obecnie trudny do oceny jeśli chodzi o Wielką Brytanię. Myślę, że dużym problemem jest brak nowych zawodników. Elitarna liga została zastąpiona ligami regionalnymi z powodu braku elitarnych drużyn i zawodników, a spada również liczba zgłoszeń do indywidualnych mistrzostw Wielkiej Brytanii. Gdy jechałem po raz pierwszy – w 2007 roku to było ponad stu chętnych. Teraz? Jest ich około trzydziestu.
Jako ciekawostkę można dodać na koniec fakt, że w przeszłości Andy Angell jazdę na speedrowerze oraz pracę zawodową i wychowywanie z narzeczoną syna łączył jeszcze z grą w rugby. Pytany, czy nadal grywa, odpowiada z uśmiechem na ustach, że nie, ponieważ jest już na to za stary.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!