Mamy dziś dla Was rozmowę z Piotrem Szymańskim. Przewodniczący GKSŻ i Komisji Wyścigów Torowych FIM Europe opowiedział m.in. o nowych lokalizacjach w europejskim speedwayu, innowacyjnych planach w Polsce, a także konieczności szkolenia młodych zawodników na trudnych torach. Zachęcamy do lektury!
Powracają dawne ośrodki
Jak wiadomo, pandemia koronawirusa stłamsiła możliwości organizacyjne niejednego ośrodka żużlowego w Europie i na świecie. Wiele klubów nawet wstrzymało swoją działalność ze względu na niepewną przyszłość. Od Piotra Szymańskiego dowiadujemy się natomiast, że dwie lokalizacje, które już w tym roku wróciły na speedway’ową mapę, w następnym sezonie zgłoszą akces do udziału w międzynarodowych rozgrywkach. Przewodniczący Komisji Wyścigów Torowych w FIM Europe podkreśla, że dla niego ważne jest pozyskiwanie nowych i ciekawych miejsc do organizacji zawodów, jednak do tego potrzebne są chęci obupólne i spełnienie określonych kryteriów.
– To wszystko zależy od poszczególnych federacji i od organizatorów. Jeżeli oni są chętni, by zrobić jakąś imprezę, to wtedy jest łatwiej. Jednak musi to oprócz tego spełniać jeszcze pewne standardy. Nie chcemy nigdy pójść przesadnie w drugą stronę, bo jakiś poziom bezpieczeństwa trzeba tym chłopcom zapewnić. Jeśli chodzi o konkrety, ma wrócić Lendava, gdzie odbyły się już pierwsze zawody krajowe. Prawdopodobnie już w przyszłym roku jakaś impreza tam zagości. Na pewno ma coś być w Mureck w Austrii. Będą występować o organizację eliminacji do europejskich rozgrywek. Glasgow również nie zamierza poprzestać na tym, co ma w tym roku i też chce robić coś europejskiego. Cieszymy się, że są miejscowości, które były wcześniej i teraz po krótszej bądź dłuższej przerwie wracają – powiedział Piotr Szymański w rozmowie udzielonej nam po finale IME 250cc w Libercu.
Grass track w Polsce? „Czemu nie!”
Przy okazji dyskusji na temat poszerzenia europejskich horyzontów, zapytaliśmy Piotra Szymańskiego o aspekt związany z innymi odmianami żużla. W Polsce mamy już bowiem ice speedway, czy long track. Ten drugi jak na razie w wydaniu nie stricte oryginalnym, ale jest już jakiś „zalążek”. Czy są natomiast plany związane z grass trackiem, czyli trawiastą odmiana speedwaya? Wychodzi na to, że tak!
– Śmieję się, że z Rafałem Dobruckim już kilka razy rozmawialiśmy na ten temat. Możliwe, że nam coś „strzeli do głowy” i za jakiś czas taka impreza pojawi się w Polsce. Myślę, że na początku jako jakiś „event”, niż jako oficjalne zawody. Przyznam przy okazji, że kilka lat temu był problem ze znalezieniem organizatora półfinału mistrzostw Europy sidecarów. Chcieliśmy zrobić to w Rawiczu. Miała być nawet telewizja TVN. Niestety, ostatecznie nie udało się, bo wszyscy zawodnicy startujący w sidecarach pochodzą z odległych krajów i nie mieli możliwości czasowych, by udać się na zawody tak daleko – wyjaśniał.
Czy byliby reprezentanci?
Nasunęło się od razu pytanie, czy zawodnicy startujący pod polską flagą w rozgrywkach long tracku, mogliby również pojechać w zawodach na trawie. Wygląda na to, że z tym problemu żadnego by nie było, a jeden z naszych reprezentantów planował wstępnie nawet walkę w obecnym sezonie.
– Nasi zawodnicy, którzy startują na długim torze, mogą również brać udział w wyścigach trawiastych, bo to są bardzo podobne dyscypliny. Wiem nawet, że Marcin Sekula był zainteresowany, by wziąć udział w półfinale, jednakże nie doszło do tego, z uwagi na zajętość terminów. Akurat wtedy musiał pełnić rolę trenerską w Opolu – poinformował nas Piotr Szymański.
Finał IME 250cc w Libercu
W trakcie rozmowy nie mogło zabraknąć wątku finału Indywidualnych Mistrzostw Europy w klasie 250cc. Na torze w czeskim Libercu młodzi żużlowcy przeszli prawdziwą naukę speedwaya, w związku z warunkami, jakie panowały na owalu przez dwa dni zmagań.
– Zawodnicy bardzo ładnie poradzili sobie w ciężkich warunkach. Możliwe, że dobrą decyzją byłoby zwężenie go jeszcze pierwszego dnia. Natomiast każdy, kto widział zawody, to wie, że od tego powtórzonego wyścigu w turnieju finałowym, chłopacy nie mieli już większych problemów z jazdą. Należy mieć na uwadze przy jakichkolwiek ocenach, że to były pierwsze zawody na tym torze w sezonie 2022 – komentował Piotr Szymański.
„Nie możemy jeździć tylko na gładkich i wspaniałych torach”
Interesujący był fakt, że na podium mieliśmy jednego zawodnika z Polski, a pozostali „biało-czerwoni” wcale nie dominowali na torze jakoś nadzwyczajnie. To zgoła odmienna sytuacja od tej, która miała miejsce kilka dni wcześniej w Częstochowie. Tam nasi rajderzy nie pozostawiali złudzeń przybyszom z innych krajów.
– Mamy medalistę, jak praktycznie co roku. My też jednak musimy jeździć na takie zawody za granicę. Widzieliśmy wcześniej w Częstochowie, jaką przewagę mieli reprezentanci Polski. Tutaj w Libercu już tego widać nie było. Wszystko przez to, że mieliśmy tu zupełnie inny tor, znacznie trudniejszy. Wiem, że w Polsce panuje teraz taki zwyczaj, że ma być gładko, bezpiecznie i przyjemnie. Natomiast w innych miejscach takich warunków nie ma. Przez to w wielu różnych eliminacjach odpadają nasi naprawdę dobrzy zawodnicy. My nie możemy więc jeździć tylko na gładkich i wspaniałych torach, a właśnie na różnych i trudnych. Ja cały czas uważam, że nasi młodzi zawodnicy powinni jeździć w Anglii, mimo że teraz w tamtejszym żużlu jest jak jest. Inaczej będzie tak, że z grona gwiazd zostanie nam tylko kilku zawodników, którzy będą w stanie rywalizować z żużlowcami na światowym poziomie – stwierdził nasz rozmówca.
– Nawet na przykładzie rozgrywek w klasie 250cc mamy przykład, że zawody odbywają się tutaj w Libercu, mamy do tego Pardubice, czy później w sierpniu Randers w Danii. Chcemy tym chłopakom zabezpieczyć możliwość nauki jazdy w różnych warunkach torowych – dodał Piotr Szymański w kontekście wcześniejszego wątku dotyczącego poszerzania horyzontów.
Polska pomoc przy czeskim torze
Warto odnotować inny polski akcent w libereckim finale czempionatu Europy. Przygotowaniem nawierzchni i pracami na torze zajmował się nie kto inny, jak Błażej Skrzeszewski, czyli były menadżer Aforti Startu Gniezno, a także ojciec czesko-gnieźnieńskiej fuzji w rozgrywkach ligowych u naszych sąsiadów z południa.
– Błażej Skrzeszewski można powiedzieć jest tutaj „domownikiem”. W związku z tym bardzo dobrze ogarnął tematy związane z torem, z resztą nie miało to miejsca pierwszy raz. Jest też aktywny w relacji Gniezna z tutejszym klubem, tak więc wszyscy się tu dobrze znają. Bardzo cieszymy się, że taka osoba pomaga w pracach torowych, bo wiemy że dobrze zna warunki, jakie powinny mieć miejsce – zakończył Piotr Szymański.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!