Kapitan zielonogórzan jest aktualnie źródłem największego niepokoju kibiców Stelmet Falubazu. Zawodnik od początku sezonu boryka się z problemami sprzętowymi i nie potrafi odnaleźć regularności. Wygrane wyścigi przeplata śliwkami, a ostatecznie brakuje punktów Piotra Protasiewicza do przekonujących zwycięstw lub korzystnego wyniku pod kątem bonusu.
W trzeciej kolejce PGE Ekstraligi zawodnik zdobył sześć punktów z bonusem w pięciu startach. Szczególnie zaskakująca dla Piotra była nawierzchnia toru, do której nie potrafił się dopasować. – Nie było idealnie. To nie jest jednak wytłumaczenie, bo tor był równy dla wszystkich. Mecz miał status zagrożonego i nie można było go przygotować tak jak na treningu. Nie potrafiłem sobie poradzić z ustawieniami. Szukałem… szukałem i niestety nic nie znalazłem. Tor był inny niż na treningu. Jedziemy jednak u siebie i powinniśmy się dopasować – wyjawia kapitan Stelmet Falubazu.
Niepokojący dla kibiców był fakt, iż miejscowi zawodnicy mieli problem z wyprzedzaniem. Brakowało im prędkości, a zewnętrzna część toru nie pozwalała na śmiałe ataki. Częściej obserwowano defensywną i uważną jazdę przy krawężniku. – No tak, dwa punkty cieszą, styl mniej. Nie potrafiłem sobie poradzić. Brzmi to dziwnie, ale na treningu byłem szybki i cieszyłem się z ustawień sprzętu. W spotkaniu było już kiepsko. Przez cały mecz żonglowaliśmy, ale nie mogłem sobie poradzić – przyznaje doświadczony zawodnik.
Do kuriozalnej sytuacji doszło w czternastej gonitwie. Na wyjściu z pierwszego łuku Nicki Pedersen wjechał w Piotra Protasiewicza. Zawodnicy sczepili się motocyklami, wytracili prędkość i przez dwa okrążenia nie potrafili wybrać między sobą, kto powinien rzucić wszystko na szalę. Ostatecznie to Polak dowiózł do mety punkt, a Duńczyk rozładował swoją frustrację na swoim mechaniku, w sposób uwłaczający trzykrotnemu Indywidualnemu Mistrzowi Świata. – Nie ma komentarza. Tak się poukładało. Nicki myślał może, że tam jedzie ktoś inny. Przyblokował mnie, szkoda, ale stało się. Najważniejsze, że dwa punkty zostają w Zielonej Górze – tłumaczy kolegę z zespołu.
W przedmeczowych zapowiedziach przeważały opinie o porównywalnej sile obu zespołów. Kluczem do zwycięstwa miał okazać się wpływ juniorów na ostateczny wynik zespołu. – Spodziewaliśmy się, że będzie ciężko. Tak będzie w każdym meczu w tym sezonie. Nie ma co się spodziewać wyników rzędu 60:30. Świetnie, że juniorzy zaprezentowali się tak skutecznie. Gdyby nie pojechali, to poleglibyśmy – zakończył Protasiewicz.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!