Nawet osobom, które nie interesują się zbytnio ice speedwayem, tej postaci przedstawiać nie trzeba. Per-Olof Serenius to niekwestionowana legenda, jeśli chodzi o lodową odmianę żużla. Karierę zakończył w wieku… 69 lat, a do dziś nadal pozostał aktywny w świecie ice racingu. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z „Posą”!
Aż od 2003 roku, niezmiennie złote medale Indywidualnych Mistrzostw Świata lądują na szyjach reprezentantów Rosji. Ostatnim zawodnikiem z innego kraju, który zdołał sięgnąć po czempionat globu w ice racingu był właśnie Per-Olof Serenius. Szwedzki weteran dokonał tego po raz ostatni w sezonie 2002, mając wówczas… 54 lata. W finałach IMŚ uczestniczył aż… 33 razy i pięciokrotnie zdołał wywalczyć medale. Oprócz wspomnianego złota z 2002 roku, „Posa” w kolekcji ma triumf w 1995 oraz srebra z sezonów 1982, 1991 i 1994. Wielokrotnie zdobywał medale w „drużynówce” wraz z reprezentacją Szwecji. Trzykrotnie pomógł swojej kadrze zdobyć złoto – 1985, 1995 i 2002. Na „krajowym podwórku” był niewątpliwym dominatorem. W latach 1980-2012 aż… dwadzieścia dwa razy sięgnął po złoto Indywidualnych Mistrzostw Szwecji.
Per-Olof Serenius karierę zakończył w 2017 roku. W Szwecji pożegnano go specjalnym turniejem zorganizowanym na jego cześć, na jego „domowym” torze w Gavle. Międzynarodową karierę ukończył zaś w Berlinie podczas Indywidualnych Mistrzostw Niemiec, które zresztą wygrał. Aktualnie „Posa” nadal uczestnicy w świecie lodowego żużla, będąc głównym wsparciem dla zawodnika młodego pokolenia – Ove Ledströma. Jego podopieczny wywalczył w minioną sobotę w Örnsköldsvik awans do Grand Prix, zajmując na obiekcie Kallehov wysoką, trzecią lokatę. – Szczerze mówiąc spodziewałem się, że Ove zajmie wysoką lokatę. Obstawiałem właśnie trzecie lub czwarte miejsce, bezpośrednio za Rosjanami. Oni jak wiadomo są w świetnej dyspozycji, mieli zdecydowanie więcej okazji do ścigania u siebie w kraju. Już od grudnia trwają rozgrywki ligowe, mistrzostwa Rosji i tak dalej. Natomiast nasi szwedzcy zawodnicy mieli tylko kilka imprez, jak do tej pory – mówił w rozmowie z naszym portalem blisko 74-letni, były już ice racer.
Ove Ledström – podopieczny naszego rozmówcy, podczas jazdy w eliminacjach GP w minioną sobotę
„Posa” patrzy na zbliżający się cykl mistrzostw świata Gladiatorów raczej bardzo realistycznie. Wątpi w pełnowymiarowe rozegranie zmagań, uważa że w związku z pandemią, ponownie odbędą się tylko jedne zawody. – Zobaczymy, co się wydarzy. Ja myślę, że ponownie będziemy świadkami tylko jednego finału, w Togliatti. Zawody w Inzell już teraz zostały odwołane przez obostrzenia związane z koronawirusem. Uważam, że podobny los spotka zmagania w Heerenveen. Wszystko wskazuje na to, że znów tej jazdy będzie mało – stwierdza Serenius.
Legendę ice speedwaya zapytaliśmy również o jego zdanie w kwestii malejącej liczby zawodników, którzy decydują się na uprawianie tej dyscypliny. „Posa” wskazuje jednak na wyraźną tego przyczynę. – Tak to prawda. Natomiast musimy wziąć pod uwagę czynniki, które na to wpływają. Mamy już przez dłuższy czas pandemię, która wszystko utrudnia, a także ostatnie zimy, które nie były dość mroźne. Myślę, że tutaj leży problem. W Szwecji mamy mniej zawodników, niż wcześniej, zgadza się. Natomiast coraz więcej chłopaków jest w Finlandii. Myślę, że tam idzie to do góry – mówi nam Szwed.
Z racji ogromnego doświadczenia w lodowym żużlu, poprosiliśmy Pera-Olofa o zdanie w kwestii szans na popularność ice speedwaya w Polsce. Odrzekł na to: Myślę, że to powoli może iść coraz bardziej do przodu. Ja w trakcie swojej kariery miałem okazję wiele razy ścigać się w Polsce. Jeździłem m.in. w Warszawie, gdy tam organizowano rundy mistrzostw świata. Brałem także udział w zawodach w Sanoku. Aktualnie widać nowy początek, który poprowadzi do większego rozgłosu. Przynajmniej ja mam taką nadzieję. Ważne, żeby więcej zawodników zaczęło uprawiać tę dyscyplinę. Lecz żeby osiągnąć jakiekolwiek efekty, muszą przyjeżdżać regularnie na treningi do Szwecji lub Rosji – podkreśla.
74-latek zauważa również wysokie koszta wiążące się z organizacją imprez na ice speedwayu. Według jego opinii liczba zawodów na sztucznych torach powinna być ograniczona do minimum. – Zdecydowanie naturalne tory są lepsze dla tego sportu. Areny ze sztucznymi owalami generują zawsze ogromne koszty. Aby zorganizować zawody w takim miejscu, trzeba wynająć stadion, zadbać o sztuczne wytworzenie bardzo grubej warstwy lody, a to wszystko kosztuje naprawdę dużo pieniędzy. Uważam, że tylko najważniejsze imprezy powinny być rozgrywane na takich obiektach, a wszystkie pozostałe właśnie na takich, jak mamy tutaj w Örnsköldsvik.
Ostatnio informowaliśmy o nowej lokalizacji ice speedwaya w Szwecji, gdzie ma odbyć się krajowy finał, a także turniej nordycki. – Nigdy nie widziałem toru w Kalix, na którym odbędą się tam zawody, dlatego też ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Wierzę, że jest to dobra decyzja i że zobaczymy tam naprawdę dobry turniej.
Na zakończenie zapytaliśmy Sereniusa o jego przewidywania odnośnie szans swojego podopiecznego w zbliżającym się Grand Prix. – Uważam, że mimo wszystko Rosjanie będą poza zasięgiem, mając jeszcze do dyspozycji własny obiekt, który doskonale znają. Dla Ove będzie to na pewno ogromny sukces, jeżeli zdoła zająć miejsce bezpośrednio za reprezentantami Rosji – przyznaje Szwed.
ZOBACZ RÓWNIEŻ PRZEBIEG ELIMINACJI GP W ÖRNSKÖLDSVIK POKAZANY ZZA KULIS:
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!