Za nami pierwsza runda cyklu o Indywidualne Mistrzostwo Świata na długim torze, która miała miejsce w Herxheim. Z zwycięstwa mógł się cieszyć Czech - Josef Franc, a sporego pecha zaliczył lokalny faworyt Martin Smolinski. Mistrzostwa były prawdziwym żużlowym świętem, bowiem cieszyły się sporym zainteresowaniem.
Istne szaleństwo
Tradycyjnie jak co roku w święto Wniebowstąpienia na torze w Herxheim odbywają się zawody na long tracku. Co więcej lokalne władze przyzwyczaiły już nas, że są to zawody rangi mistrzowskiej. Tak też było i w tym roku, ponieważ w Herxheim gościliśmy pierwszą rundę cyklu o mistrzostwo globu. Jednak tym razem nie o samych zawodach jak o kibicach, którzy to co zrobili to istne szaleństwo. Fani czarnego sportu pokazali jak bardzo ważny jest dla nich speedway, licznie gromadząc się na trybunach. Kibiców było bowiem aż 14 tysięcy.
Takim wynikiem nie mogą się pochwalić niektóre ekstraligowe kluby czy też organizatorzy rund cyklu Grand Prix na klasyku. Co do samych kibiców to warto zaznaczyć, iż pomimo tego że zawody zaczynały się o godzinie 13:30 to już od samego rana fani zjeżdżali się pod stadion. Od około godziny 8 był już prawdziwy problem z zaparkowaniem samochodu w promieniu kilometra od stadionu, a co więcej, na trybunach zasiadało już ok. 3-4 tys. ludzi, czekających na pierwsze biegi czy też oglądających trening.
Niezwykłe zawody
Tak licznemu gronu kibiców z pewnością podobały się te zawody. Arbiter zmagań – Pan Artur Kuśmierz dopilnował, aby zawody przebiegały sprawnie, dzięki czemu przerwy między poszczególnymi seriami zbytnio się nie dłużyły, a zarazem były wystarczające, aby kibice mogli skorzystać z gastronomii i zakupienia pamiątek sportowych.
Wracając do samych zmagań na torze to zgodnie z naszymi zapowiedziami, zawodnicy startujący stworzyli naprawdę wyrównaną rywalizację. Mieliśmy sporo walki oraz mijanek nie tylko jak to nie raz bywa na długich torach, czyli na pierwszym łuku. Co więcej, biegi były bardzo nieprzewidywalne, a to za sprawą nagle łapiących przyczepność zawodników lub licznych defektów. To właśnie ten drugi powód sporo namieszał w czwartkowych zmaganiach, odbierając sporo cennych punktów, a nawet…. zwycięstwo w inauguracyjnej rundzie, o czym więcej już za chwilę.
Będąc już przy temacie defektów, z całą pewnością trzeba wspomnieć o wyczynie Zacha Wajtknechta, przez który skradł serca wszystkim kibicom zgromadzonym na trybunach. Wszystko miało to miejsce w biegu piętnastym. Spod taśmy najlepiej wyszedł Duńczyk – Kenneth Kruse Hansen i to on zajmował pierwszą pozycję po wyjściu z pierwszego łuku. Za nim jechał bohater tego biegu, a więc młody Brytyjczyk, który szukał jak najlepszych ścieżek, by jak najszybciej zbliżyć się do swojego rywala. Na pierwszym łuku drugiego okrążenia los uśmiechnął się do Wajtknechta, bowiem kolejny defekt zaliczył Hansen. Los sprzyjał Brytyjczykowi aż do ostatniego okrążenia, gdzie podzielił losy swojego rywala sprzed dwóch okrążeń.
Zach postanowił nie rezygnować nawet z jednego punktu, więc od wyjścia z pierwszego łuku zaczął biec do mety. Wszystko to odbywało się przy hucznym dopingu kibiców. Młodemu zawodnikowi co prawda udało się dobiec do mety za co został nagrodzony licznymi brawami, a co więcej dostał nawet puchar za najciekawszy bieg. Niestety dopiero po dłuższym czasie arbiter zawodów dopatrzył się, iż zawodnik podczas gdy defektował mu motocykl przejechał linie zewnętrzną toru przez co został wykluczony.
Ogromny pech Smolinskiego
Tak jak wyżej mogą Państwo przeczytać o niezwykłym wyczynie Zacha Wajknechta, który spowodowany został defektem motoru, tak też i nie obyło się bez tego w finale. W całych zawodach zdecydowanie nie uchwytny był lokalny ulubieniec – Martin Smolinski. Problemy niezwykle doświadczonego Niemca zaczęły się w jego ostatnim starcie rundy zasadniczej, gdzie zaliczył defekt na prowadzeniu, jednak nikt się tym aż tak nie przejął. Wszystko dzięki czterem wcześniejszym zwycięstwom, które Martin zapisał na swoim koncie w poprzednich biegach, tym samym dającym mu bezpośredni awans do finału.
W finale zgodnie z oczekiwaniami 14 tysięcznej publiki najlepiej spod startu wyszedł „Smoła”. Przez cały czas Niemiec musiał mieć się na baczności z powodu atakującego go Josefa Franca. O ile ulubieniec publiki dawał sobie radę z odpieraniem ataków to o tyle nie był wstanie zapobiec najgorszemu, a mianowicie defektowi, który przytrafił mu się na ostatnim łuku. Przez to dramatyczne wydarzenie, byłego Mistrza Świata zdołali wyprzedzić wszyscy rywale i Martinowi nie pozostało nic innego jak pocieszyć się piątą pozycją w pierwszym turnieju GP.
Wyniki 1. rundy Indywidualnych mistrzostw Świata na długim torze w Herxheim:
1. Josef Franc (Czechy) (3,4,4,3,4) 18 + 1. miejsce w FINALE
2. Zach Wajtknecht (Wielka Brytania) (4,3,3,3,W) 13 + 2. miejsce w FINALE
3. Lukas Fienhage (Niemcy) (2,4,2,4,D) 12 + 1. miejsce w biegu ostatniej szansy + 3. miejsce w FINALE
4. Gaétan Stella (Francja) (4,2,3,3,1) 13 + 2. miejsce w biegu ostatniej szansy + 4. miejsce w FINALE
5. Martin Smolinski (Niemcy) (4,4,4,4,D) 16 + 5. miejsce w FINALE
6. Romano Hummel (Holandia) (3,1,2,2,2) 10 + 3. miejsce w biegu ostatniej szansy
7. Chris Harris (Wielka Brytania) (3,2,1,2,4) 12 + 4. miejsce w biegu ostatniej szansy
8. Jacob Bukhave (Dania) (1,3,3,D,3) 10 + 5. miejsce w biegu ostatniej szansy
9. Stephan Katt (Niemcy) (1,3,0,2,3) 9
10. Théo Pijper (Holandia) (2,0,1,1,4) 8
11. Daniel Spiller (Niemcy) (0,2,2,1,3) 8
12. Max Dilger (Niemcy) (0,W,4,0,2) 6
13. Mika Meijer (Holadnia) (2,1,1,T,1) 5
14. Kenneth Kruse Hansen (Dania) (0,D,D,4,D) 4
15. Hynek Štichauer (Czechy) (1,0,0,0,2) 3
16. Jörg Tebbe (Niemcy) (1)
17. Mario Niedermeier (Niemcy) NS
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!