Znajomość z właścicielem, dobrze przemyślana decyzja oraz rebranding. Tak można skwitować wtorkowy poranek dla Peterborough Panthers. Nicki Pedersen przyniósł powiew świeżości.
Nicki Pedersen i saga z jego przybyciem należy do grona ciekawych. Początkowo wyśmiewano pomysł powrotu Duńczyka do ligi brytyjskiej, ale narracja uległa zmianie wraz z informacją o braku zakontraktowania Chrisa Holdera. Nazwisko Artioma Łaguty przejawiało się momentami, a zarząd miał nawiązać rozmowy z rosyjskim żużlowcem. Ostatecznie to zawodnik GKM-u Grudziądz został nowym numerem jeden na East of England.
Pedersen i jego znajomość
Przed Pedersenem dosyć obfity sezon. Posiada on umowę w lidze duńskiej, polskiej oraz brytyjskiej. Do tego przejął on reprezentacje Danii po Hansie Nielsenie. Jak się okazuje, kluczową osobą, która przekonała Pedersena do umowy Peterborough jest jeden z właścicieli, Keith Chapman. – Mam dobre relację z Busterem oraz jego żoną – mówi Nicki dla klubowych mediów. – Zawsze wzajemnie się szanowaliśmy. Pamiętam, że cztery czy pięć lat temu, przyjechał on do Torunia na Grand Prix. Nie widzieliśmy się przez wiele lat, a nadal się dobrze rozumieliśmy. Zawsze, dla nich, dawałem z siebie wszystko. Nigdy ich nie zawiodłem i mam do nich bezgraniczny szacunek.
Jak sam przyznaje, niezbyt długo się namyślał po otrzymanej ofercie. – Powiedziałem mu, aby dał mi kilka dni. Musiałem to dobrze przemyśleć. Musiałem się z tym przespać, a przez każdy poranek towarzyszyła mi myśl, że to może być coś ciekawego. Czuję, że mogę to zrobić i tego chcę. Mogę zainteresować kilka osób poza torem i na nim samym. Nadal mam tam wiele przyjaciół oraz osób które znam i pamiętam. Powinno być zatem ciekawie na torze. Kibice będą mieli okazję do porozmawiania ze mną, co nie jest możliwe do osiągnięcia przez jakiekolwiek pieniądze. Wierzę, że mogę dodać trochę pozytywnego myślenia kibicom. Chcemy wznieść Peterborough Panthers na wyższy poziom.
Zmiana kolorów. „Klub potrzebował nowego rozdziału”
Nowy sezon przyniesie ze sobą zmianę dotychczasowych barw. Czerwono-czarne naszywki zostają zastąpione przez fiolet. Projekt kewlaru pokazywał Chris Holder, co oczywiście jest swoistym „wyciekiem” ze strony doświadczonego Australijczyka. – Panthers zawsze były czerwono-czarne, ja to rozumiem – mówi promotor Michael Tomalin. – To nie jest tak, że wszedłem do biura i zażądałem zmiany. Czuliśmy, że klub potrzebował nowego rozdziału w swojej historii.
Tomalin nie ukrywa, że decyzja o rebrandingu Panthers to opinia ogółu. – W zeszłym roku poczuliśmy, że to się przejadło, więc chcieliśmy coś zmienić. Każdy, nie tylko ja. Każdy miał taką opinie, że potrzebowaliśmy nowego wyglądu oraz poczucia świeżości. Patrzymy przyszłościowo.
Wydaje się, że nowe barwy mogą stanowić pewien problem dla kibiców. Klub stawia na wartość marketingową, a takowy zestaw (fioletowo-czarny) może stworzyć coś unikatowo. Przede wszystkim liczą się wyniki na torze, ale martketing odgrywa kluczową rolę. Z pewnością sezon 2023 będzie wyjątkowym dla Peterborough Panthers. W końcu, już na początku sezonu, zobaczymy starcie Sajfutdinowa z Pedersenem. Ipswich Witches zmierzą się z Peterborough Panthers.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!