Paweł Przedpełski po dwóch latach wrócił do macierzystego klubu. Tegoroczny beniaminek na pewno nie żałuje decyzji o ściągnięciu swojego wychowanka, gdyż ten odpłaca się Toruniowi dobrymi wynikami. Jak on sam czuje się po powrocie do Torunia, jakie są nastroje drużyny przed piątkowymi derbami z Grudziądzem? O tym i kilku innych sprawach opowiedział w wywiadzie dla portalu speedwaynews.
Kludia Bujalska (speedwaynews.pl): – Ten sezon rozpoczął się dla ciebie bardzo dobrze. 11 punktów z Zieloną Górą, 8 we Wrocławiu i teraz 8 z Lesznem. Czujesz, że masz dobrą formę, czy jednak w jest jeszcze dużo do poprawienia?
Paweł Przepełski (eWinner Apator Toruń): – Na pewno zawsze jest coś do poprawienia, więc w dalszym ciągu ciężko pracuję. W każdym z tych spotkań gubiłem niektóre punkty zupełnie niepotrzebnie. Chciałbym robić jeszcze mniej tych błędów, a to wymaga mojej ciężkiej pracy.
– Nie zostałeś rajderem meczu z Lesznem, jednak byłeś zawodnikiem, który procentowo uplasował się na drugiej pozycji. Czy po meczu sam siebie oceniłbyś jako jednego z najlepszych zawodników tego spotkania?
– Wolałby zostawić ocenianie kibicom. Ciężko jest samemu siebie oceniać. Mogłem na pewno zrobić kilka oczek więcej, bo tak jak mówię, wiem, gdzie popełniłem błędy i będę starał się wyciągnąć z nich wnioski. Ogólnie każdy z nas pogubił kilka punktów w meczu i mogliśmy wypaść lepiej. Skupiając się na mnie, ja staram się wyciągać wnioski, żeby tych błędów po prostu nie powtarzać.
– Czujesz, że powrót do Torunia dodał Ci skrzydeł?
– Na pewno jest to troszeczkę inna sprawa jeździć dla macierzystego klubu, a dla jakiegokolwiek innego. Nie będę ukrywał, że ten klub jest mi najbliższy. Tu się urodziłem, wychowałem, mieszkam i tu rozpoczynałem swoją przygodę. Te barwy są dla mnie ważne i mam duży sentyment do klubu. Nie brakuje mi chęci i motywacji do zdobywania punktów i cieszę się, że mogę cieszyć swoją jazdą toruńskich kibiców.
– Wróćmy jeszcze ćwierćfinału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zdobyłeś 10 punktów i udało Ci się awansować do półfinału turnieju. Czy ten turniej jest dla Ciebie ważny? Czujesz się gotowy do walki o ten tytuł?
– To są bardzo prestiżowe zawody i bardzo mi na nich zależy. Cieszę się, że awansowałem do kolejnego etapu, w którym będę poważnie podchodził do tego, żeby znaleźć się w tej najlepszej stawce. Trzeba pamiętać, że to są zawody jednodniowe i tutaj naprawdę może się wydarzyć wszystko. Żużel jest tak nieprzewidywalnym sportem, że ten wynik w Indywidualnych Mistrzostwach Polski może być zaskakujący. Dużą rolę w tym przypadku odgrywa dyspozycja dnia, czy szybkie i dobre odczytanie toru, bo to nie są zawody na zasadzie Grand Prix. Ten, kto w finale będzie najlepszy, przywdzieje tę wymarzoną czapkę Kadyrowa. Myślę, że to są jedne z ważniejszych zawodów w karierze zawodnika. Takie bardzo symboliczne.
– Wiele słyszy się o tym, że jako seniorzy pomagacie często toruńskim juniorom. Na czym polega ta pomoc z twojej strony?
Ogólnie rzecz biorąc, przez dwa ostatnie lata nie miałem kontaktu z toruńskimi juniorami. Teraz, jak wróciłem, to oczywiście się poznaliśmy. Wszyscy razem trenujemy i tam wymieniamy się często spostrzeżeniami, odczuciami czy instrukcjami.
– Jak wiemy, Toruń nie jest typowym beniaminkiem, myślisz, że sprawiliście swoim przeciwnikom dużą niespodziankę całkiem dobrą formą, czy jednak w twojej ocenie spodziewali się jej?
– Przed sezonem wiele osób skazywało nas na same porażki. Ja jednak nakłaniałbym wszystkich, żeby zaczekać, z tymi wszystkimi przepowiedniami, przynajmniej do końca rundy zasadniczej. My będziemy dawać z siebie wszystko i myślę, że na torze widać naszą walkę, złość sportową i ambicję. Jak się popatrzy na naszą średnią wiekową, jesteśmy jedną z młodszych, jeśli nie najmłodszą drużyną w Ekstralidze. Właśnie tą młodością i chęcią zwycięstwa możemy wywalczyć fajny wynik i niejednego kibica zaskoczyć. Taki mamy plan i tego też bym sobie życzył, a jak będzie, to zobaczymy. Na pewno wszyscy dajemy z siebie wszystko, w drużynie jest dobra atmosfera. Teraz musimy poprawić kilka błędów, bo wszystko idzie w naprawdę dobrym kierunku.
– Wielkimi krokami zbliżają się Derby Pomorza i Kujaw, które rozgrywacie z drużyną z Grudziądza. Czy nastroje przed tym meczem są inne niż przed pozostałymi?
– Myślę, że nastroje mogłyby być minimalnie inne jakby były pełne stadiony. To kibice nadają derbom klimat, dodatkową atrakcyjność całego spotkania i nakładają na nas taką przyjemną presję. My podchodzimy do tego meczu jak do każdego innego spotkania. Bardzo nam doskwiera brak publiczności. Jazda przy pustych trybunach to po prostu nie jest to samo. Jasne, że czujemy to ciśnienie, presję, czy stres. Dookoła są kamery i przez pandemię chyba jeszcze więcej osób ogląda żużel. To się nie zmienia, ale takie prawdziwe derby byłyby wtedy, gdyby na trybunach zasiedli kibice.
– Skoro już o kibicach mowa, myślisz, że istnieje szansa na to, że jeszcze w tym sezonie pojedziesz, znowu jako zawodnik Torunia, przed toruńską publicznością?
– Mam taką nadzieję. Ja nie dopuszczam do siebie myśli, że możemy cały sezon jechać bez kibiców, więc naprawdę mocno tego wyczekuję. Brakuje tego motywującego krzyku. Teraz każdy z nas to odczuwa i widzimy to, bo wcześniej nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji. Wcześniej, jak były puste trybuny, to był albo sparing, albo trening, a teraz jedziemy najważniejsze zawody i nie ma ludzi. Z utęsknieniem czekam na moment, kiedy wszystko wróci do normy i Motoarena ponownie ożyje.
– Czujesz, że pandemia w jakiś sposób ogranicza twój indywidualny rozwój jako zawodnika?
– Myślę, że nie. Pewne rzeczy musiałem inaczej zaplanować, rozegrać, ale to, co sobie zaplanowałem, to co mam robić i jak mam trenować idzie zgodnie z planem. Jakoś sobie poradziłem z tą sytuacją, bo tak naprawdę wszyscy zostali postawieni pod ścianą i nie miałem wyboru. Pandemia trwa już dłuższy czas i gdzieś każdy przywykł do tego. Jednak tak jak mówię, czekam, aż wszystko wróci do normalności.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!