Zapraszamy na drugą część rozmowy z Tomaszem Zywertowskim - wychowankiem Stali Gorzów, który jednak praktycznie całą karierę spędził w Łodzi.
Arkadiusz Pietrzak (speedwaynews.pl): Na starym stadionie za Twoich czasów była szkółka żużlowa. Nawet kliku chłopaków Orzeł wychował. Teraz jest piękny stadion, a szkółki nie ma – dlaczego?
Tomasz Zywertowski (były zawodnik, wychowanek Stali Gorzów): Na starym stadionie to bardziej rodzice byli takimi zagorzałymi fanami szkółki. Oni swoją pasję przelewali na swoich synów. Przy okazji finansowali to wszystko. Wiele lat to funkcjonowało i z niezłym skutkiem. Miało to jakąś przyszłość. Był w klubie mechanik, który dbał o sprzęt tych młodych chłopaków. To wszystko umarło śmiercią naturalną. Dlaczego? Trudno jest mi powiedzieć. Na pewno była rozbieżność zdań co do szkółki kilku osób. Klub łódzki też borykał się z kłopotami finansowymi i tak to zanikło.
– Czy gdyby była próba reaktywacji szkółki w Łodzi, to podjąłbyś się tego zadania?
– Jedna próba reaktywacji już całkiem niedawno była. Próbował to wskrzesić Adam Skórnicki. Nie wiem dokładnie na jakiej to było zasadzie, ale zostało to w zarodku zniszczone, przez co Adam z Łodzi odszedł. Przecież Adam nawet pościągał używane motocykle z całej Polski, żeby młodzież miała na czym trenować. Powstał warsztat i może kibice tego nawet nie wiedzą, ale przez kilka miesięcy ja tam byłem mechanikiem. Miałem swoją pracę, ale starałem się pomagać jak tylko mogłem czasowo. Mam papiery instruktora sportu żużlowego. Nie robiłem ich tylko po to, by leżały. Jeśli pojawiłaby się konkretna propozycja, to oczywiście bym się takiego zadania podjął. Nie miałem okazji jeszcze na tej płaszczyźnie się sprawdzić. Mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi.
– A nie myślałeś, żeby na razie wcielić się w rolę mentora u jednego zawodnika? Teraz to bardzo popularny temat.
– Trudne pytanie. Ja byłem zawodnikiem i wiem ile to trzeba poświęcić czasu i wyrzeczeń, żeby w tym sporcie być. Jest u mnie rodzina, są dzieci i dla nich chcę też mieć czas. Rola takiego mentora wiąże się przecież też z ciągłymi wyjazdami, właśnie kosztem rodziny. Weekend dzieci mają wolny od szkoły i chcą ten czas spędzić z tatą, a ja musiałbym być na stadionie. Próbowałem nie być mentorem, ale mechanikiem w Szwecji w teamie Davida Ruuda. Współpracowaliśmy jeden sezon i wtedy powiedziałem, że to nie jest dla mnie. Szkółka to co innego, bo większość zajęć jest w tygodniu, więc tu bym się zastanowił.
– Klub z Łodzi jest wypłacalny, to ważne. Jest piękny stadion. Ty tak patrząc z boku powiedz czego brakuje, żeby tu była ekstraliga?
– Na pewno na pierwszy plan wychodzą pieniądze. Budżet klubu musiałby być znacznie wyższy, żeby myśleć o ekstralidze. W pierwszej lidze klubowi udaje się spiąć te finanse. Nie sztuką jest wejść i potem spaść z hukiem i z długami. W ostatnich sezonach przykłady Ostrowa i Krosna pokazują, że po awansie był zaraz spadek. Po prostu składy były budowane na miarę możliwości finansowych i niestety to nie wystarczyło na ekstraligę. W Łodzi potrzeba stabilizacji też zawodniczej. Nie można jak to jest teraz co sezon wymieniać całego składu. Można wymienić jedno ogniwo, ale trzon trzeba utrzymać i budować to stopniowo. Tego w Łodzi brakuje. Trzeba zrobić zgrany kolektyw. Wymieniając co sezon cały skład, nie ma tego kolektywu. Za moich czasów tak właśnie było. Starsi zawodnicy nam pomagali. Mi pomógł też Robert Kużdżał. Podszedł do mnie przed jednym z biegów i mówi – masz mój motor i dojedź na trzeciej pozycji, bo ten punkt jest na wagę złota. Wtedy była jedność i każdy z nas patrzył na wynik zespołu. Dzisiaj każdy patrzy na siebie. A czy władze Orła chcą awansować do ekstraligi? To już pytanie do pana Skrzydlewskiego. Moim skromnym zdaniem, patrząc na tyle sezonów, to chyba nie jest panu Skrzydlewskiemu po drodze z ekstraligą.
– To są puste słowa. Nie chce mi się wierzyć, że w 800 tysięcznym mieście nie możemy zapełnić stadionu w postaci 8 czy 10 tysięcy ludzi. To jest dla mnie tajemnica i ewenement. Nie ma co tu opowiadać bajek, że mamy Widzew czy ŁKS. Inne imprezy międzynarodowe na stadionie Orła pokazały, że można ten stadion zapełnić. Może jest to kwestia innego podejścia do kibica i cen biletów. Pan Witek jest osobą mocno kontrowersyjną. Wiele razy były publikowane jego wywiady w mediach. Te słowa na pewno nie pasują kibicom, a jednocześnie obracają się przeciwko panu Skrzydlewskiemu. Starsi kibice doskonale pamiętają jego słowa. Mówił wiele razy, że jak dla niego kibice nie muszą przychodzić na stadion, bo on może robić zawody bez kibiców. I Ci właśnie kibice się na stadionie nie pojawią. Takie słowa nie przystoją prezesowi. O kibica trzeba dbać. Ja życzę klubowi wszystkiego najlepszego, jednak podejście władz klubu w stosunku do kibica musi ulec zmianie.
– Chciałbyś coś na koniec powiedzieć łódzkim kibicom?
– Oczywiście chciałbym im podziękować za te wszystkie lata dopingu. Naprawdę spędziłem tu wiele fajnych lat. Dalej mieszkam w Łodzi. Władzom klubu również życzę jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Ci kibice zasługują na ekstraligę i mam nadzieję, że Orzeł się jej doczeka. Stadion spełnia wszelkie wymogi ekstraligowe, więc nic nie stoi w tej kwestii na przeszkodzie.
– Tomku bardzo dziękuję za rozmowę.
– Ja również dziękuję i jeszcze raz pozdrawiam wszystkich kibiców.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!