Niedawno dopiero opadł kurz po tegorocznych zmaganiach, lecz myśli wszystkich po okienku transferowym wybiegają już do nowego sezonu. Jedna z nich dotyczy rundy Grand Prix w Warszawie.
Dotychczas PGE Narodowy siedmiokrotnie gościł najlepszych zawodników na świecie. Runda jest jednak świętem żużla dla kibiców z całego świata i nikt sobie nawet nie wyobraża, by Warszawy zabrakło w cyklu. Już w tym momencie wykupione zostało prawie 50% pojemności stadionu, co pokazuje jak wielkim zainteresowaniem, cieszą się te zawody. Zaraz po Cardiff była to też druga odkryta karta jeśli chodzi o przyszłoroczne zmagania o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Będzie to druga runda, gdyż cykl rozpoczniemy dwa tygodnie wcześniej w Goričan. Mimo tego już rozpoczęła się dyskusja o tym komu należy się dzika karta na te zawody.
W przyszłym roku Polska ma trójkę przedstawicieli w cyklu – Bartosza Zmarzlika, Szymona Woźniaka oraz Dominika Kuberę. Dla dwóch ostatnich będzie to debiut w elitarnym cyklu jako stałych uczestników. Niestety w obsadzie zabrakło miejsca dla Macieja Janowskiego czy Patryka Dudka, czyli medalistów IMŚ z poprzednich lat. Jest jednak pomysł, by na Stadionie Narodowym pożegnać Jarosława Hampela, który końcówkę tegorocznych zmagań miał piorunującą i poprowadził Platinum Motor Lublin ku kolejnemu mistrzostwu.
– Dzika karta to temat na kwiecień. Zobaczymy, kto ma prędkość, kto jest szybki. Ciekawy wydaje się pomysł z Jarkiem Hampelem. On zasłużył na takie pożegnanie, jak Tomasz Gollob. Nie zapominajmy też jednak o tych, co odpali, czyli Janowskim i Dudku. Mamy też młodych, szybkich, jak Kowalski, Cierniak i Przyjemski – wyliczył Michał Sikora podczas briefingu z mediami.
Hampel w cyklu Grand Prix zadebiutował w roku 2000 jadąc z dziką kartą w Bydgoszczy. Już wtedy pokazał się z niezłej strony, kończąc zawody później niż m.in. Leigh Adams czy Ryan Sullivan. Przed sezonem 2004 otrzymał stałą dziką kartę od organizatorów, a odwdzięczył się dobrymi wynikami. Startował w cyklu nieprzerwanie do 2015 roku, a jego przygodę przerwała koszmarna kontuzja nogi. Ostatecznie wystąpił w 96 turniejach, z których sześć zakończyło się jego triumfem. Uśredniając wyniki, w co trzecich zawodach dostawał się do finału.
Przez ten czas zdobył też medale Mistrzostw Świata. W 2010 i 2013 roku kończył zmagania ze srebrnym medalem, zaś w 2011 był to brąz. Najbliżej złota był jednak w tym drugim roku, gdzie po dwunastu turniejach zgromadził tylko o dziewięć „oczek” mniej niż Tai Woffinden. W przeszłości miał już też styczność z obiektem na Stadionie Narodowym. Zdążył bowiem wziąć udział w debiutanckiej rundzie, gdzie po kłopotach z torem i maszyną startową został sklasyfikowany na drugim miejscu.
Z pewnością 41-latek zasługuje na takie pożegnanie z cyklem. By jednak otrzymać dziką kartę od PZM-u, to u progu sezonu musi pokazać się z dobrej strony. Przypomnijmy też, że zabrakło dla niego miejsca w Platinum Motorze Lublin i w kolejnym roku będzie bronić barw beniaminka PGE Ekstraligi – Enea Falubazu Zielona Góra. To właśnie on ma ich poprowadzić ku utrzymaniu.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!