Po bardzo słabym sezonie Orzeł rozpoczyna nowe rozdanie. Łodzianie gruntownie przemeblowali skład na 2024 rok.
Rozstanie po trzech latach
Oliver Berntzon reprezentował ostrowski klub w latach 2021-2023, a do Ostrovii przychodził jako stały uczestnik cyklu Grand Prix. Nie szło mu jednak jakoś specjalnie wybitnie, choć w kilku turniejach pozostawił po sobie dobre wrażenie. W tym samym też roku świętował ogromny sukces w polskiej lidze – wraz ze swoim zespołem awansował do Ekstraligi, a że sezon miał bardzo dobry (średnia biegowa 1,897), toteż działacze nie widzieli przeszkód, by przedłużyć tę współpracę.
Elita można powiedzieć zweryfikowała zapędy Szweda, aczkolwiek w niektórych spotkaniach potrafił zapunktować solidnie. Rok 2023 jak się okazało, był ostatnim „Oliego” w Ostrowie, gdyż działacze postawili na inną koncepcję transferową. W konsekwencji drużynę poza Tobiaszem Musielakiem, Sebastianem i Gracjanem Szostakiem, Jakubem Krawczykiem oraz Tobiaszem Potasznikiem opuścili wszyscy zawodnicy z tegorocznego zestawienia.
– Byłem trochę zawiedziony, ale cały czas miałem dobry kontakt z trenerem Mariuszem Staszewskim. Zawsze był wobec mnie uczciwy i mówił mi prawdę. W tym przypadku plany klubu zmieniły się w ostatniej chwili i musiałem odejść. Nie ma jednak sensu robić z tego powodu tragedii, bo miałem jeszcze mnóstwo czasu na negocjacje z innymi ekipami – mówi nowy nabytek Orła Łódź w rozmowie z klubowymi mediami.
Nikt na nich nie stawia
Łodzianie w tym sezonie byli o krok, by spaść z 1. Ligi. Podopieczni Marka Cieślaka od samego początku spisywali się poniżej oczekiwań, do takiego stopnia, że działacze musieli rozglądać się za wzmocnieniami. Wybór padł na Rune Holtę, ale Norweg z polskim paszportem także cudów nie zdziałał. Dodatkowo kontuzja Tomasza Gapińskiego, wykluczająca go z drugiej części rozgrywek zdecydowanie nie pomogła „Orłom”. Finalnie w tabeli uplasowali na siódmej pozycji, tuż przed PSŻ-em Poznań, a o końcowych rozstrzygnięciach przesądziło spotkanie właśnie między tymi zespołami w 12. kolejce. Zdaniem Szweda, to, że działacze tutaj także dokonali małej rewolucji może zadziałać na korzyść wszystkich. Nikt bowiem nie stawia obecnie łódzkiej ekipy jako faworytów rozgrywek.
– Moim zdaniem dobrze się stało, że mamy zupełnie nowe rozdanie. Każdy z nas rozpocznie z czystą kartą i tylko od niego będzie zależało, czego dokona. Widzę, że obecnie nikt nie stawia nas w roli faworytów, co też mnie cieszy, bo taka sytuacja może zadziałać na naszą korzyść. Podczas prezentacji drużyny zauważyłem, że naszym atutem może być atmosfera w zespole. Wierzę, że dobrze wejdziemy w sezon, a później będziemy ciężko pracować, co przełoży się na świetne wyniki – tłumaczy.
Cele na przyszły sezon
W przyszłym roku 30-latek oprócz rywalizacji w Polsce, będzie występował w rodzimych rozgrywkach dla Lejonen Gislaved w Bauhaus-Ligan oraz Örnarnie Mariestad w Allsvenskan. Ponadto sam zainteresowany będzie celował w powrót do cyklu Speedway Grand Prix 2025, ale nie będzie to łatwe zadanie. Oprócz tego liczy również, że swoją dobrą dyspozycją zasłuży na powołanie do szwedzkiej kadry. Przypomnijmy, że tym razem czekać nas będę Speedway of Nations.
– Przede wszystkim chcę być liderem wszystkich trzech drużyn, dla których będę startować w rozgrywkach ligowych. Chciałbym również wystąpić w reprezentacji Szwecji podczas Speedway of Nations. Poza tym nie ukrywam, że prawdziwą wisienką na torcie byłby powrót do cyklu Grand Prix – kończy Oliver Berntzon.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!