Sobotni wieczór należał do Kima Nilssona. Szwed zwyciężył w Grand Prix Challenge i zapewnił sobie udział w przyszłorocznym cyklu. W historii było już wielu zaskakujących beneficjentów Grand Prix Challenge.
Brytyjscy mistrzowie eliminacji
Pisząc o Grand Prix Challenge, nie sposób nie wspomnieć o zawodniku, którego imieniem można by nazwać nagrodę za triumf w eliminacjach do cyklu. Mowa oczywiście o Andym Smisie. Angielski żużlowiec aż siedmiokrotnie wywalczył sobie miejsce w cyklu Grand Prix właśnie w turnieju eliminacyjnym. Sztuki tej dokonywał w latach 1995-2001. W samym cyklu Smith nie był gwiazdą. Przeważnie zajmował miejsca na końcu stawki. Jego najlepszym rezultatem była 6. pozycja w Grand Prix Niemiec. Ta sztuka udała mu się dwa razy, w roku 1995 i 1998.
Drugą twarzą Challenge’u jest inny Brytyjczyk – Chris Harris. Sympatyczny zawodnik spędził w cyklu 9 lat. Przeważnie dostawał od organizatorów stałą dziką kartę, z racji małej liczby Brytyjczyków w cyklu. Jednak kiedy pojawił się Tai Woffinden Bomber wracał do Grand Prix właśnie dzięki kwalifikacjom. W latach 2013, 2014 i 2015 zajmował wysokie miejsca w Challenge’u. Jego kariera w mistrzostwach świata była lepsza od Smitha. Bomber ma na koncie jedną wygraną w bardzo prestiżowym Grand Prix w Cardiff w 2007 roku, stawał na podium dziewięciokrotnie, a jego najlepszy sezon miał miejsce w 2010 roku. Wtedy Harris zajął szóste miejsce w klasyfikacji generalnej.
Vojens pełne niespodzianek
Gospodarzem Challenge’u w roku 2004 było duńskie Vojens. Głównym faworytem imprezy był Duńczyk Hans Andersen. Ugly Duck w tamtym sezonie był stałym uczestnikiem cyklu, w którym ostatecznie zajął 9. miejsce, a tydzień po eliminacjach wygrał rundę w Göteborgu. Polscy kibice liczyli przede wszystkim na Wiesława Jagusia. Okazało się, że Jagoda na awans musiał czekać jeszcze dwa lata. Powiodło się innemu wychowankowi Apatora. Szczęśliwcem okazał się Tomasz Chrzanowski. Jednak jego rola w cyklu była bardzo marginalna. Ani razu nie udało mu się awansować do półfinału.
Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w przypadku triumfatora tamtej imprezy – Antonio Lindbäcka. Nastoletni wtedy Szwed był nową nadzieją żużla w kraju Wazów. Dwa tygodnie po Challenge’u został Indywidualnym Mistrzem Europy Juniorów i wszyscy czekali, co pokaże w cyklu. Tam prezentował się zupełnie przyzwoicie. W swoim debiucie jako stały uczestnik awansował do finału Grand Prix Europy we Wrocławiu. Później stał na najniższym stopniu podium Grand Prix Danii. Szwed przeplatał świetne występy tragicznymi, w Bydgoszczy zdobył olimpijkę. Ostatecznie jednak zajął 10. miejsce w klasyfikacji generalnej, co zostało nagrodzone stałą dziką kartą na rok 2006.
Pierwszy Niemiec w cyklu
W 2013 roku Grand Prix Challenge odbywało się w Poole. Pierwsze trzy miejsca zajęli Iversen, Kasprzak i Bjerre, czyli zawodnicy z czołówki światowego żużla. Jednak czwarte miejsce zdobył Martin Smolinski. Ponieważ Iversen zajął 3. miejsce w klasyfikacji końcowej cyklu Grand Prix, przywilej udziału w następnej edycji przypadł Niemcowi. Smolinski zaszokował cały żużlowy świat wygrywając pierwszą rundę cyklu. W nowozelandzkim Auckland Niemiec jechał jak natchniony. Był to jednak jego jedyny tak dobry rezultat. Później jeszcze trzykrotnie jechał w półfinale, ale ostatecznie ukończył zmagania na 12. miejscu. Do cyklu wrócił już tylko jako stały rezerwowy, ale nie nawiązał do formy z 2014 roku.
Polski wieczór w Togliatti
W roku 2017 rywalizacja o awans do Grand Prix odbyła się w rosyjskim Togliatti. Ku uciesze miejscowych fanów awans wywalczył Artiom Łaguta, a pozostałe dwa miejsca premiowane biletem do cyklu zajęli Patryk Dudek i Przemysław Pawlicki. Dudek jednak utrzymał się w cyklu więc w jego miejsce awansował czwarty w Togliatti Craig Cook. Zarówno Pawlicki, jak i Brytyjczyk w Grand Prix byli jedynie tłem dla reszty stawki. Obaj zawodnicy raz awansowali do półfinału. Było to podczas rundy w Cardiff. Pozostałe turnieje to ciułanie pojedynczych oczek i korespondencyjna rywalizacja o przedostatnie miejsce w cyklu. Ostatecznie ostatnią pozycję z 30 punktami zajął Cook, a przedostatnią, z 36 punktami, Pawlicki. 36 punktów zgromadził także Niels-Kristian Iversen, ale Duńczyk jechał w 5 turniejach mniej niż wyżej wymieniona dwójka. Gdyby zsumować punkty Pawlickiego i Cooka, to zajęliby oni 12. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Covidowe Goričan
Rok 2020 to oczywiście czas pandemii wirusa covid-19. Z tego powodu nie odbyły się tradycyjne eliminacje do Grand Prix Challenge, a każda z federacji nominowała jednego zawodnika do finału. Oznaczało to większą szansę na niespodziankę. Tak też się stało, awans oprócz Mateja Žagara wywalczyli Krzysztof Kasprzak i Oliver Berntzon. Przed zawodami w awans KejKeja nikt nie wierzył. Były wicemistrz świata w lidze jeździł dramatycznie, a w Challenge’u pojechał ze względu na wyniki Złotego Kasku w roku 2019. Mało brakowało a mielibyśmy jeszcze większą niespodziankę. O awans otarł się Ukrainiec Aleksandr Łoktajew. Gdyby nie upadek z własnej winy, to Łoktajew byłby stałym uczestnikiem cyklu w sezonie 2021. Wracając do Kasprzaka i Berntzona to wyraźnie odstawali oni od reszty stawki. Dominik Kubera, który wystartował w 3 turniejach zdobył 44 punkty, a Szwed i Polak odpowiednio 32 i 28. Ktoś z tej dwójki zajmował ostatnie miejsce w 7 z 11 rund. Ponadto ani razu nie awansowali oni do półfinału.
Jak sobie poradzi Nilsson?
Triumfator z Glasgow startował już w turniejach Grand Prix z dziką kartą. Najlepiej poszło mu w 2016 roku w Grand Prix Szwecji w Sztokholmie. Zdobył wtedy 5 oczek. Czy Nilsson pójdzie w ślady Antonio Lindbäcka i będzie wartością dodaną w cyklu? Czy też jak większość niespodzianek z Challenge’u przepadnie i będzie się kręcił w okolicach ostatniego miejsca? Odpowiedź na to pytanie poznamy w przyszłym sezonie.
Zwrot za pierwszy zakład do 110 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!