Porażka Eltrox Włókniarza Częstochowa w Lesznie sprawiła, że zespół spod znaku „Lwa” nie zakwalifikował się do fazy play-off w sezonie 2020. Kropkę nad „i” postawiła w poniedziałek w Rybniku Betard Sparta Wrocław.
To miał być fantastyczny sezon dla częstochowskiego żużla zwieńczony medalem. Oczywiście cel był jeden – tytuł. Pozyskano Jasona Doyle'a w miejsce Mateja Žagara, a ponadto wymieniono Adriana Miedzińskiego na „wiecznie młodego” Rune Holtę. Głód pod Jasną Górą na złoto jest ogromny, bowiem ostatni raz kibice świętowali złote krążki swojej drużyny w 2003 roku, gdy Włókniarz pokonał Apatora Toruń.
Ten sezon zaczął się dla „Lwów” wybornie – zwycięstwo z MRGARDEN GKM-em Grudziądz, triumf w Zielonej Górze i kolejne dwa „oczka” za starcie z Betard Spartą Wrocław. I coś się wtedy zacięło. Nieoczekiwana porażka u siebie z Motorem Lublin, strata punktów z RM Solar Falubazem Zielona Góra, a w międzyczasie wymęczony remis w Grudziądzu. Do tego należy dołożyć jeszcze męczarnie w Rybniku, gdzie Eltrox Włókniarz zdołał pokonać PGG ROW ledwie ośmioma punktami. Do słabych wyników sportowych dopisać trzeba problemy wewnątrzklubowe i odejście z funkcji szkoleniowca Marka Cieślaka, a także „dłubanie” przy torze prezesa Michała Świącika i słynny walkower za nieprzygotowanie toru na mecz z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Był mecz bez kibiców, było też przełożone spotkanie do Rybnika, więc krótko mówiąc – to nie był łatwy sezon również i dla fanów, którzy w tym roku mocno wspierali Włókniarza. Również m.in. poprzez fakt, że nie zwracali oni swoich karnetów w dobie pandemii COVID-19, gdy kluby znalazły się w potrzebie.
Sprawa walkowera za mecz ze Stalą i niepotrzebne lub nie do końca przemyślane działania prezesa Michała Świacika będą się za nim ciągnęły jeszcze bardzo długo. Na każdym kroku będzie mu to wypominane, jak wiele innych sytuacji osobom ze środowiska, czy także samym klubom. I ja, jako częstochowianin nie przeczę, że też byłem sfrustrowany tak głupio straconymi punktami. Ba, ucierpiał także wizerunek klubu i klubowe konto, bo parę kar za tę sytuację spłynęło. Jak to mawiają: „Głupio wyszło”.
Kibice Włókniarza właśnie w osobie Świącika upatrują głównego winowajcy braku play-off, bo tak jak wspomniałem – „Lwy” straciły w dosyć kuriozalny sposób szansę na dwa, a może i trzy punkty, których w ostatecznym rozrachunku zabrakło, by być w czołowej czwórce. Nie przeczę, ale drodzy kibice – to był tylko jeden mecz, a runda zasadnicza składa się z czternastu spotkań! Wystarczyło, by Leon Madsen i spółka wygrali u siebie z „Koziołkami” czy zespołem spod znaku „Myszki Miki”. Wówczas ten walkower nie wpływałby tak mocno na sytuację w tabeli. Nie przypisujmy całego zła tego sezonu do jednej sytuacji i jednego człowieka, bo tak naprawdę, to cały zespół pojechał słabo i nie wjechał do play-offów.
Fredrik Lindgren miał być jednym z filarów, tymczasem wykręcił średnią biegową na poziomie 1,892. Dwa dni wcześniej przed decydującym mecze 14 punktów w 3. rundzie Grand Prix i stanął na trzecim stopniu podium. Dzień później dorzucił siedemnaście „oczek” i wygrał. Forma wyśmienita, tymczasem w Lesznie przy jego nazwisku zapisujemy: 1,2,1*,W,0,0. Inni uczestnicy SGP z dwucyfrówkami – Madsen 13+1, Doyle 12, Sajfutdinow 12+1.
Swoje słabsze mecze miał też Doyle, mieli również Holta z Przedpełskim. Skoro wygrywa się jako zespół, to i jako zespół ponosi się porażki. Dla mnie niezrozumiałe jest zrzucanie całej winy na Świącika i wywieranie presji, by ten podał się do dymisji i odszedł. Nie chcę, aby to zostało odebrane w jakikolwiek sposób, jako obrona prezesa, ale to jednak zawodnicy zaprzepaścili swoją szansę. To właśnie ich słaba postawa była czynnikiem, przez który Świącik zdecydował się na taki, a nie inny ruch…
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!