W niedzielę odbył się drugi z półfinałów 1. Ligi. Na Górnym Śląsku lepszy okazał się jednak ROW Rybnik, który do Bydgoszczy pojedzie z ośmiopunktową przewagą.
Przez długi czas to jednak Abramczyk Polonia była na uprzywilejowanej pozycji i prowadzili. Maksymalnie jednak była to różnica czterech punktów, a punktem przełomowym był dziewiąty bieg, który rybniczanie zwyciężyli podwójnie. Goście jednak już przed meczem byli uzbrojeni po zęby. Po ich stronie w parku maszyn mogliśmy zauważyć bowiem m.in. Tomasza Bajerskiego czy Macieja Jądera. Jeszcze przed meczem byli przyjezdni byli w świetnych nastrojach, bo przyjechali do Rybnika, by zwyciężyć.
– Tak jak mówiłem przed zawodami, przyjechaliśmy te zawody wygrać pomimo tego, że jesteśmy osłabieni brakiem Wiktora Przyjemskiego. Ciężar walki na swoje barki musieli wziąć seniorzy. Ja oczekuję od nich tego od początku sezonu. Gdzieś tam zawsze brakowało punktów jednego lub drugiego ogniwa – powiedział Jacek Woźniak po zakończeniu meczu.
Szkoleniowiec tym razem nie mógł jednak liczyć na tych, którzy byli liderami w Rybniku podczas fazy zasadniczej – Kennetha Bjerre i Szymon Szlauderbach. To właśnie Duńczyk okazał się być też koniem trojańskim swojej drużyny, gdyż zapisał przy swoim nazwisku zaledwie trzy punkty. Niejednokrotnie dobrze wychodził ze startu, lecz na trasie tracił pozycje. Woźniak zdaje sobie sprawę jednak, że do meczu przystąpią z ośmiopunktową stratą, ale zrobią wszystko, by ostatecznie awansować do finału.
– Brakowało punktów szczególnie Kennetha Bjerre. Starty wychodziły mu nieźle, ale na dystansie tracił punkty, szczególnie na ostatnim łuku. Tak na szybko liczę, to mógł dowieźć do mety więcej 4-5 punktów więcej, a wynik byłby korzystniejszy. Te osiem punktów to dużo i mało. Rybnik do Bydgoszczy nie przyjedzie sprzedać tanio skóry. Będziemy starali się dobrze przygotować do meczu i walczyć o korzystny wynik – zaznaczył.
Regulamin ich skrzywdził
W całym sezonie doświadczony trener w drugiej części zawodów korzystał ze swojego asa z rękawa, czyli Wiktora Przyjemskiego. To właśnie okazało się być kluczowe w końcowym rozrachunku. Warto nadmienić, że młodzieżowiec jest najskuteczniejszym zawodnikiem całych rozgrywek, a mimo to nie można było zastosować ZZ-tki. Właśnie na to zwrócił uwagę Jacek Woźniak.
– Brakowało w drużynie takiego zawodnika w mojej drużynie jak Wiktor. Ja sobie zdaję sprawę, że Rybnik ma też swoje problemy, ale tutaj nie chcąc się usprawiedliwiać, troszeczkę zyskali ZZ-tką. Uważam, że jest to trochę krzywdzące, bo co to za różnica, czy junior, czy senior – dodał.
Co ciekawe jeszcze przed kilkoma laty taki zabieg był dozwolony. Młodzieżowiec musiał być tylko ustawiony pod numer seniora. Od paru sezonów przepis uległ kilku zmianom – od zmiany liczby zawodników zastępowanych właśnie po samych seniorów. Trener Abramczyk Polonii nie szukał jednak wymówek i uczciwie stwierdził, że byli drużyną słabszą.
– Tak, zmieniono ten przepis. Może gdzieś nie przewidziano, że junior może być najlepszym zawodnikiem drużyny czy nawet ligi i dlatego ten przepis zniesiono. Ale trudno, takie są przepisy. Dzisiaj byliśmy słabsi. Trzeba się sprężyć w Bydgoszczy i jechać swoja.
Młodzież nie zawiodła
W składzie Abramczyk Polonii Przyjemskiego zastąpił Bartosz Nowak, który w dotychczasowej karierze stanął tylko czterokrotnie pod taśmą podczas meczów ligowych. To jednak w Rybniku miał powody do świętowania. Nie dość bowiem, że zdobył pierwsze punkty w karierze, to jeszcze zdecydowanie zwyciężył w wyścigu juniorów! Zarówno on, jak i Olivier Buszkiewicz zostali pochwaleni przez trenera.
– Nowak wszedł w mecz praktycznie z marszu. To był jego pierwszy raz na tym torze, a jeszcze zaliczył upadek w pierwszym wyścigu, gdzie wyglądało to groźnie. W powtórce się naprawdę sprężył i bardzo ładnie pojechał. Buszkiewicz również fajne zawody. Liczyłem jeszcze, że Bartosz coś dołoży w dwunastym biegu, ale doświadczenie wzięło górę dla zawodnika z Rybnika – pochwalił swoich podopiecznych.
Mimo że Wiktora Przyjemskiego nie oglądaliśmy na torze, to był on w parku maszyn wraz ze swoim sprzętem i całym teamem. Każdy z zawodników mógł skorzystać z jego silników, lecz jak się później okazało, żaden z reprezentantów Abramczyk Polonii Bydgoszcz nie zdecydował się na taki ruch.
– Był trening w tygodniu, a zawodnicy tam testowali sprzęt Wiktora. Tym razem jednak sprzęt był tylko w pogotowiu. Niestety nikt z tego nie skorzystał. Pewniej się czuli na swoim. Na próbie toru były przyzwoite czasy i zawodnicy postanowili jechać na tym na swoich silnikach – zakończył Jacek Woźniak.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!