W ubiegłą niedzielę byliśmy świadkami znakomitego spotkania pomiędzy Apatorem Toruń a Falubazem Zielona Góra. Przyjezdnym zabrakło naprawdę niewiele, a po meczu głos zabrał Piotr Protasiewicz.
Toruń może mówić o szczęściu?
Mecz na styku, bo drużyny w końcowym rozrachunku dzieliły jedynie dwa punkty. Natomiast z pewnością to Apator bardziej może mówić o swoim szczęściu. Falubaz w zasadzie sam sobie przegrał ten mecz. Najpierw w pierwszym biegu ogromny błąd, który poskutkował stratą pozycji Jensena. Później taśma Hampela, dwie stracone pozycje na trasie Kvecha i ten felerny powtórzony 14 bieg. No sporo tego było. W Zielonej Górze są tego świadomi, natomiast przypominają, że i tak wrócili z dalekiej podróży.
– Po meczu zawsze można szukać miejsc czy momentów, które zaważyły, bo było bardzo blisko. Z drugiej strony natomiast bałem się, że po tym 7 wyścigu nam gospodarze nam odjadą. Kontuzja Michała też przygasiła tę werwę. No w drugiej fazie zawodnicy Falubazu świetnie zaczęli robić zmiany i była bardzo dobra jazda. Efektowne ściganie natomiast dużych punktów nie ma, jednak pozostaje nadzieja na punkt bonusowy. –
Przebudzenie Pawlickich
Bracia w tym sezonie nie mogli się zgrać. Częste upadki, głupie taśmy, słabe zdobycze punktowe. Często decydowało to o nie najlepszym wyniku Falubazu. Natomiast po tym meczu, co jak co, ale do Pawlickich nie można mieć pretensji. Odpalili wydaje się, że w najważniejszym momencie dla Falubazu, bo przed najistotniejszymi meczami. Piotr był jedynym, który pokonał Emila, a Przemysław w końcu pokazał, że jest w stanie ponownie rywalizować w Ekstralidze.
– Mówiłem to wielokrotnie, że to są zawodnicy potrafią na motocyklu zrobić praktycznie wszystko. Trochę chłodnej głowy, tylko i wyłącznie zabiorą do parkingu i ja o wynik jestem spokojny. – zakończył w rozmowie dla FalubazTV Piotr Protasiewicz.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!