Sezon 2021 był dla Andrzeja Lebiediewa bardzo dobry. Łotysz nie ukrywał, że zależało mu na powrocie do PGE Ekstraligi, jednak przed okienkiem transferowym nie cieszył się zainteresowaniem klubów z elity. 28-latek postanowił pozostać w Krośnie i znów powalczyć o sportowy awans na najwyższy szczebel.
Przed dwoma laty łotewski zawodnik zdobywał punkty dla ekstraligowego wówczas ROW-u Rybnik. Paskudna kontuzja odniesiona na torze w Grudziądzu mocno zahamowała rozwój formy w 2020 roku, a Lebiediew po sezonie nie znalazł zatrudnienia w PGE Ekstralidze. Na usługi wychowanka Lokomotivu Daugavpils zdecydowały się Cellfast Wilki Krosno, a ruch okazał się „strzałem w dziesiątkę”.
Łotysz był jednym z liderów beniaminka i prowadził Wilki do finału eWinner 1. Ligi Żużlowej. Ostatecznie zakończył sezon z piątą średnią biegową. Gdyby nie wspomniana kontuzja, to wyniki mogły być przecież jeszcze lepsze. – Bo Andrzej to jest taki zawodnik, który długo się rozpędza. On potrzebuje mnóstwo jazdy, żeby wejść na prawidłowe obroty. My już się o tym przekonaliśmy. Dlatego teraz chcemy zapewnić mu jak najlepszą politykę startową, żeby maksymalnie wykorzystać jego potencjał – mówi w rozmowie z polskizuzel.pl menadżer krośnian, Michał Finfa.
Poważne złamanie nogi było też jednak… jedyną okazją do pozyskania Lebiediewa. Wracający do regularnych startów Łotysz nie cieszył się tak dużym zainteresowaniem jak zazwyczaj. – Nie mielibyśmy odpowiednio mocnej karty przetargowej, żeby go pozyskać. Na szczęście się udało, zeszliśmy się przed sezonem 2021, a teraz mamy bardzo dobrą współpracę – przyznaje Finfa. Na co będzie go stać w przyszłym sezonie? Jego menadżer jest pewien jednego: – Jak jemu zostawi się kawałek miejsca przy bandzie, to on tam wjedzie i zaatakuje. To już pokazywał w sezonie 2021 – kończy Michał Finfa.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!