Monika Nietyksza jest jedną z dwóch przedstawicielek płci pięknej, które mogą obecnie legitymować się licencją żużlową w naszym kraju. Obecnie w porównaniu do Weroniki Burlagi, trenować nie może. Wierzy jednak, że już niedługo to się zmieni.
Konrad Cinkowski: W zimie przeszłaś zabieg, o którym nie chciałaś mówić zbyt wiele. Opowiedz nam teraz, wyjaśniając zarazem kibicom, czym był spowodowany ten uraz, który zmusił Cię do wizyty w szpitalu oraz na czym polegała operacja.
Monika Nietyksza: – W lutym przeszłam operację barku, ponieważ od dłuższego czasu, coraz bardziej zaczynał mi przeszkadzać, a w zeszłym sezonie miałam z nim ogromne problemy, bowiem zaczął mi wyskakiwać. Były sytuacje, że… sama go sobie nastawiałam. Kilka lat temu na mini żużlu miałam upadek, od którego to wszystko się niestety zaczęło. Z początku nie zwracałam na to uwagi, ale w zeszłym roku już był naprawdę poważnie uszkodzony. W sierpniu wszystko się skumulowało, ale wtedy nie chciałam myśleć o operacji. Miałam w głowie egzamin na licencję i chciałam go zdać. Co prawda czasem ból był naprawdę ogromny, ale miałam postawiony cel do zrealizowania i nie chciałam się poddać. Wiedziałam czego chcę i do czego dążę.
– Lekarz nie zezwolił Ci rozpocząć treningów w marcu czy kwietniu. Półtora miesiąca zatem przepada, a jakie są szanse, że wrócisz na tor w maju?
– Operację miałam w lutym, ten bark musi się zregenerować i przede wszystkim wrócić do pełnej sprawności. Niedawno byłam na wizycie kontrolnej u lekarza i przyznał, że wszystko goi się dobrze oraz, że wszystko na ten moment jest naprawdę w dobrej kondycji. Szczerze? Sam był zdziwiony, tym, jaki mam już zakres ruchowy. Czuję się naprawdę dobrze, a za miesiąc będzie jeszcze lepiej. Na pewno nie będę jeździć tak jak w zeszłym roku, ale zacznę spokojnie trenować, aby jak najlepiej się rozjeździć i w czerwcu, lipcu być naprawdę w dobrej kondycji fizycznej.
– Nie obawiasz się, że ten okres, kiedy twoi koledzy wyjechali na pierwsze treningi, do momentu, aż ty wyjedziesz na tor, może się negatywnie na Tobie odpić?
– Szczerze mówiąc, na początku pojawiły się lekkie obawy. Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli, że nie będę mogła jeździć od samego początku. Staram się jednak szukać także plusów tej całej sytuacji i przy każdej możliwej okazji jestem na stadionie, pomagam chłopakom, zatem mogę spędzać czas robiąc to, co lubię i mnie pociąga.
Monika Nietyksza do egzaminu przygotowała się w ekspresowym tempie.
Teraz równie szybko musi przygotować się do sezonu
– Załóżmy, że wracasz na tor już na samym początku maja. Wierzysz, że uda Ci się na tyle szybko rozjeździć, by pojeździć w jakichkolwiek zawodach? Przepadnie Ci kilka imprez, w których mogłabyś wystartować, ale na szczęście wiele rusza dopiero w czerwcu, jak np. Drużynowe Mistrzostwa Polski Juniorów.
– Myślę, że skoro w zeszłym roku po wypadku, udało mi się tak szybko wrócić na tor i w zaledwie cztery miesiące podejść do licencji, to w tym roku będzie tak samo. Mam cele, które chcę zrealizować, a przede wszystkim jestem upartą osobą (śmiech – dop. red.). Wiem, czego chcę i będę do tego dążyć. Na chwilę obecną nie jestem w stanie powiedzieć w stu procentach – „tak” lub „nie”, ale trzeba trzymać kciuki, że tak właśnie będzie.
– Za pośrednictwem swojego fan page'a w serwisie facebook, napisałaś pod koniec marca – „Będę robić wszystko co w mojej mocy, aby zapracować sobie na zaufanie trenera, by dostać powołanie na turniej w Tarnowie, lub dzień później w Częstochowie”. Posiadanie Cię, nawet na rezerwie mogłoby być sporym magnesem dla kibiców. To będzie twój atut czy raczej starasz się uniknąć tego, by być maskotką podczas zawodów?
– Od samego początku powtarzałam i powtarzać będę – nie chcę być maskotką i nią nie będę! To, że jestem kobietą nie oznacza, że jestem słabsza i gorsza. Chcę jeździć, trenować i co więcej, walczyć o miejsce w składzie! Nikt mi tego zabronić nie może, a jak to mówią – trening czyni mistrza. Moim obowiązkiem jest regularnie trenować, inwestować w sprzęt i jak najwięcej jeździć. Trener Lech Kędziora bardzo mnie wspierał w ubiegłym sezonie w tym co robię, znacznie przyczynił się do tego, że zdałam egzamin na licencję i teraz mogę być w tym świecie sportu żużlowego od środka. Mam nadzieję, że i teraz trener Marek Cieślak będzie ze mną współpracował, a co za tym idzie – osiągniemy wspólny sukces.
– Od kilku dni w środowisku żużlowym przebąkuje się, że po powrocie na tor twój macierzysty klub oficjalnie wyda zgodę na wypożyczenie do innego klubu, a w grę wchodzi jeden z ośrodków 2. Ligi Żużlowej? Jak wiadomo, w każdej plotce jest ziarnko prawdy…
– Tak, myślę o zmianie klubu i to będzie dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Nie chce mówić tutaj żadnego złego słowa na mój macierzysty klub, ale po prostu jest tutaj wielu juniorów, znacznie lepszych ode mnie, a ja chcę mieć możliwość jak największej liczby startów, zdobywania wiedzy i umiejętności. Ciężko byłoby mi się tutaj wybić, a są kluby w niższych ligach, które szukają juniorów na różne rozgrywki. Pojawiło się kilka wariantów do wyboru, ale myślę, że już zdecydowałam, gdzie widzę swoją przyszłość.
– Zatem, gdzie ujrzymy Monikę Nietyksza w sezonie 2018?
– W klubie, który pozwoli mi się rozwijać i okaże mi potrzebne wsparcie. Są tam ludzie, którzy wywarli na mnie bardzo dobre wrażenie, są bardzo otwarci i przede wszystkim nie traktują mnie „specjalnie” lub gorzej, bowiem jestem kobietą. Chcieliby, bym u nich nabierała doświadczenia pod okiem trenera, byłego żużlowca, ale więcej nie mogę powiedzieć, dopóki nic nie zostanie oficjalnie podpisane i ogłoszone przez tenże klub.
– Moniko, dziękuję Ci za rozmowę i poświęcony czas. Życzę szybkiego powrotu do w pełni zdrowia i wyjazdu na tor, byśmy mogli niedługo podziwiać zarówno Ciebie, jak i Weronikę Burlagę podczas zawodów. Domyślam się, że chciałabyś coś przekazać na koniec od siebie, w kierunku na północ od Częstochowy, zatem proszę.
– Dziękuję bardzo, zarówno za życzenia i możliwość dodania czegoś od siebie. Tak, chciałabym bardzo podziękować trenerowi Lechowi Kędziorze za współpracę w ubiegłym sezonie, kształtowanie mnie jako zawodnika oraz ostatnie spotkanie w Częstochowie i rozmowę, która dała mi bardzo dużo do myślenia, ale przede wszystkim pozwoliła podjąć decyzję nt. przyszłości. Cieszę się, że mimo jego zmiany miejsca pracy, nadal mogę liczyć na jego pomoc w każdej chwili. Mam nadzieję, że to co mi doradził, będzie dobrym wyborem i zaowocuje w pełni wraz z powrotem na tor.
Monika nie ukrywa, że wiele w pierwszych krokach swojej przygody z żużlem zawdzięcza trenerowi Kędziorze
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!