Długa przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment mogą zająć miejsce w światowej czołówce. „Młodzi i gniewni” to autorski projekt redakcji speedwaynews.pl. W sześćdziesiątym siódmym odcinku przedstawiamy Jewgienija Sajdullina.
Swego czasu na rosyjskiej, a ówcześnie jeszcze radzieckiej ziemi modne było łączenie uprawiania dwóch dyscyplin: żużla oraz ice racingu. Sukcesy w obu osiągał między innymi znany polskim kibicom – choć niekoniecznie z racji wyników – Gabdrachman Kadyrow. Dziś, w dobie specjalizacji sportu, rzadko który żużlowiec decyduje się na mariaż z klasyczną żużlówką i kolczastym potworem jednocześnie, a ci, którzy wpadną na taki pomysł, prędzej czy później się z niego wycofują (przykład: Daniił Iwanow). Wciąż jednak są w Rosji młodzi szaleńcy, którzy pragną jeździć, ciągle i bezustannie, i latem, i zimą. Należy do nich nasz dzisiejszy bohater, Jewgienij Sajdullin.
O tym urodzonym 14 grudnia 2000 roku chłopaku zrobiło się głośno z dwóch powodów. Po pierwsze, już pod koniec 2018 roku podpisał dwuletni kontrakt ze świeżo reaktywowanym krośnieńskim klubem. Nie pojeździł wprawdzie za dużo, głównie przez kontuzję, ale w składzie Wilków Krosno pojawił się i na sezon 2020. Po drugie zaś, w sierpniu 2019 Sajdullin wyskoczył jak diabeł z pudełka, omal nie wygrywając finału Pucharu Europy do lat 19. Ustąpił Janowi Kvěchowi dopiero w biegu dodatkowym.
W żużlu jednak młody Sajdullin nie wziął się znikąd. Jego ojciec, Wiaczesław, profesjonalnie zajmował się motocrossem, a siedem lat starszy brat, Igor, z sukcesami uprawia ice racing. Rodzina krążąca między Kamieńskiem Uralskim a Togliatti niejako „skazała” więc Jewgienija na motosport. Jak większość rosyjskich zawodników, zaczynał od motocrossu, i to już jako pięciolatek. W 2014 roku, zainspirowany osiągnięciami brata, postanowił spróbować swoich sił również w ice racingu. Wreszcie zainteresował się i klasyczną odmianą żużla. – To dwie zupełnie różne dyscypliny – zapewnia. – Właściwie jedyne podobieństwo to owalny tor i czterech jeźdźców mierzących się na dystansie czterech okrążeń. Przy czym o ile w klasycznym żużlu można kupić gotowy motocykl, o tyle w wyścigach na lodzie sprawa jest trudniejsza, ponieważ motocykl trzeba sobie samemu złożyć właściwie od zera. Przez to oczywiście obie te dyscypliny są bardzo drogie, zwłaszcza gdy człowiek nie ma sponsorów. Mnie na szczęście bardzo pomaga klub Mega Łada.
W barwach klubu z Togliatti Jewgienij ściga się zarówno zimą, jak i latem. Ostatnia zima pod skrzydłami Mega Łady była dla juniora szczególnie owocna: nie tylko został wespół z kolegami Drużynowym Mistrzem Rosji, ale uzyskał także srebro w Drużynowym Pucharze Rosji Juniorów, w których startował wspólnie z Wadimem Swinuchowem. Bez wątpienia był przy tym najlepszym zawodnikiem dwudniowego turnieju, wygrywając dziewięć z dziesięciu swoich wyścigów – niestety, to nie wystarczyło na pokonanie duetu z Kamieńska Uralskiego, z którego przedstawicielem (Nikitą Tarasowem) Sajdullin przegrał bieg dodatkowy o złoty medal.
Nieco mniej szczęścia zawodnik miał w zmaganiach indywidualnych. Na początku stycznia 2019 w Kamieńsku Uralskim zajął dopiero dziewiąte miejsce w seniorskich zmaganiach, a tydzień później w Wiatskich Polanach był piąty wśród juniorów, przegrywając baraż o podium o zaledwie jeden punkt. Jewgienij Sajdullin szykuje się do startów w kolejnym sezonie lodowym i, jak zapewnia, niewiele ma czasu na cokolwiek poza motocyklem. – Trudno znaleźć wolną chwilę, kiedy jeździsz i latem, i zimą – wyjaśnia junior z Togliatti. – Cały czas między sezonami spędzam na przygotowaniach do kolejnych sezonów. Kiedy jednak mam parę godzin dla siebie, chodzę do kina, jeżdżę na rowerze albo na łyżwach, albo… trenuję na motocrossie.
W tak napiętym grafiku trudno znaleźć czas na łączenie sportowej kariery z nauką. – Skończyłem już szkołę średnią i postanowiłem zrobić sobie przerwę, ponieważ w tym momencie sport traktuję priorytetowo. Ale to nie znaczy, że dałem sobie spokój z nauką – dodaje Rosjanin. – Naturalnie, planuję uczyć się dalej.
Na razie jednak myśli o przyszłości poza żużlem i ice racingiem Jewgienij odkłada na dalszy plan. Najważniejsze są bowiem motocykle. Plany na sezon zimowy zawodnik ma sprecyzowane: pokazać się z jak najlepszej strony na krajowym podwórku. To bowiem jedyna szansa na udział w międzynarodowych zawodach, od lat zdominowanych przez rosyjskich zawodników. Zapytany, czy ta hegemonia Rosji nie szkodzi całej dyscyplinie, Sajdullin wyjaśnia: – Wydaje mi się, że chodzi nie tyle o naszą dominację, co o klimat. W Rosji zima trwa pół roku, więc nie musimy wydawać dużo pieniędzy na przygotowanie torów. Czasem trenujemy na zamarzniętych jeziorach. A na Zachodzie niemal wszystkie turnieje mistrzostw świata odbywają się na sztucznie przygotowanych torach. To znaczy, że tamtejsi zawodnicy nie mają gdzie trenować, gdzie się doskonalić.
Zima zimą, ale od 2018 sezonu Jewgienij zaczął na poważnie zajmować się także letnią odmianą żużla. Oczywiście w barwach Mega-Łady. Wystartował wprawdzie w czempionacie kraju zarówno wśród juniorów, jak i wśród seniorów, jednak zajął odpowiednio siódme i dwunaste miejsce. Nie był też wielkim osiągnięciem brąz w drużynie, biorąc pod uwagę kadłubową (ledwie cztery drużyny) obsadę ligi rosyjskiej i ogromne tarapaty finansowe ostatniego zespołu, Oktiabrskiego. W 2019 roku miało być lepiej. Do finału Indywidualnych Mistrzostw Rosji Sajdullin awansował z drugiego miejsca, tuż za Romanem Lachbaumem. Wywalczył też awans do finału Pucharu Europy do lat 21, a potem omal nie zdobył złota. W Žarnovicy przez cztery serie objeżdżał rywali jak chciał. Pogromcę znalazł dopiero w swoim piątym starcie, a był nim… omawiany już w naszym cyklu Aleksander Kajbuszew. Pech chciał, że jedno jedyne stracone oczko oznaczało bieg dodatkowy pomiędzy Sajdullinem a Kvěchem. W nim zaś emocje skończyły się, nim jeszcze na dobre zaczęły, ponieważ krótko po starcie Rosjanin upadł i został wykluczony.
Jak zareagował na „tylko srebro” sam zainteresowany? – To było moje pierwsze doświadczenie z imprezą takiej rangi. Wszystko mnie interesowało i jeździło mi się cudownie. Może nie wszystko wyszło tak, jak bym chciał, ale zdobyłem bezcenne doświadczenie na przyszłość.
Wydawało się, że po takim występie tylko wypatrywać krajowych sukcesów. Niestety, zaledwie dwa tygodnie po udanym finale Pucharu Europy Jewgienij odniósł paskudną kontuzję – złamanie kości piszczelowej. Do feralnego wypadku doszło podczas obfitującego w dziwne sytuacje meczu pomiędzy Turbiną Bałakowo a Mega-Ładą Togliatti. Meczu, dodajmy, „o pietruszkę”, ponieważ goście byli już pewni startu w finale, a gospodarze – w pojedynku o brąz. W efekcie Sajdullin nie pojawił się na krajowym czempionacie ani wśród juniorów, ani w dorosłym zestawieniu. – Wciąż jestem w trakcie rehabilitacji – przyznaje – toteż sezon zimowy traktuję trochę jako trening przed kolejną wiosną. A potem… wszystko będzie zależeć tylko ode mnie. Mam nadzieję w roku 2020 trafić do składu krośnieńskich Wilków i pokazać, na co mnie stać.
W następnym odcinku wracamy do Polski, aby przybliżyć wam zawodnika o którym jeszcze w świecie speedwaya nie było głośno, ale wkrótce to się może zmienić. O kogo chodzi? Dowiecie się już we wtorek o 20:00!
Od redakcji: Cykl „Młodzi i gniewni” jest publikowany w stałych terminach – we wtorki oraz piątki. Dodatkowe odcinki będziemy prezentować na naszym portalu w dni świąteczne.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!