Długa przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment mogą zająć miejsce w światowej czołówce. „Młodzi i gniewni” to autorski projekt redakcji speedwaynews.pl. W trzydziestym piątym odcinku przedstawiamy Pawła Łagutę.
Miasto Bolszoj Kamień wbrew nazwie (dosłownie znaczy „Duży Kamień”) wcale nie jest metropolią. Liczy zaledwie czterdzieści tysięcy mieszkańców, co jak na Rosję oznacza właściwie maleńką mieścinkę. Mimo to jednak wśród kibiców żużla to jedno z najbardziej znanych miejsc na wschodnich kresach Rosji – obok Władywostoku. Wszystko przez to, że Bolszoj Kamień to rodzinna miejscowość klanu Łagutów, którego dziś na światowych torach żużlowych mamy aż czterech przedstawicieli: braci Grigorija i Artioma, ich siostrzeńca Wadima Tarasienkę oraz tego najmłodszego, bratanka, Pawła.
Paweł jest synem najstarszego z klanu, Aleksandra, który od najmłodszych lat jeździł na motocrossie i w tej dyscyplinie zdobył klasę mistrza sportu. Najmłodszy z klanu, urodzony 23 marca 2000 roku, także zaczynał właśnie od tej dyscypliny – i to już jako czterolatek. W zawodach zaczął startować w wieku sześciu lat, i z tego czasu pochodzi pierwsza wzmianka prasowa o Pawle Łagucie, gdzie jego imię od razu pojawia się wśród przedstawicieli rodziny:
„W tym roku swoją sportową drogę rozpoczął sześcioletni Paweł Łaguta, syn mistrza sportu Aleksandra Łaguty. Nazwisko Łagutów jest znane wszystkim miłośnikom motosportu: Aleksander od dziesiątego roku życia wyczynowo uprawia motocross, średni brat Grigorij związał się z żużlem, najmłodszy – piętnastoletni Artiom – stawia pierwsze kroki, z sukcesami, w crossie. Sportowa dynastia ma ciąg dalszy: Paweł oznajmił niedawno, że chce jeździć na motocrossie jak tata. Kontuzje mu niestraszne, już się wywracał i za każdym razem znowu z uporem wyciągał ojca na trening. Aleksander go do tego szczególnie nie nakłaniał: niech jeździ, najważniejsze, żeby nie ciągnęło go uliczne życie”, możemy przeczytać na portalu VladNews.ru w newsie z sierpnia 2006 roku. Aż chciałoby się zapytać, czy z takim nazwiskiem można nie zostać gwiazdą motosportu. – Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nigdy nie nosiłem innego nazwiska – przewrotnie odpowiada Paweł i zaraz dodaje: – Ale żużlem zainteresowałem się, podpatrując moich stryjków. Chciałem i nadal chcę być taki, jak oni.
Z crossówki na motocykl żużlowy najmłodszy Łaguta przesiadł się, jak większość dzieciaków w rosyjskich szkółkach, jako jedenastolatek. Jednak nie od razu porwał go czarny sport. – Po tych pierwszych próbach przez dwa lata nie jeździłem na żużlu – przyznaje. – Dopiero jako czternastolatek poważnie podszedłem do tematu.
W tych decyzjach wspierała go rodzina – zarówno ojciec, jak i stryjkowie. Kiedy Aleksander Łaguta nie mógł pozwolić sobie na kupno profesjonalnego sprzętu dla syna, wyręczył go Grigorij. Paweł wspomina, że i Artiom często mu pomagał, nie tylko na początku kariery, ale i aż do teraz. Stryjkowie są nie tylko ekipą ratunkową najmłodszego z rodu, ale też jego sportowymi wzorami do naśladowania: – Od dziecka mam dwóch idoli, i to oczywiście moi krewni, Grigorij i Artiom. Osiągnęli w żużlu naprawdę dużo, a ja chciałbym osiągnąć nie mniej. – A zapytany o cechy dobrego żużlowca, podaje je na przykładzie Artioma: – Widziałem jego treningi przed sezonem i starania w sezonie, i wiem, że dobry żużlowiec przede wszystkim powinien codziennie trenować i nigdy się nie lenić.
Ta prosta filozofia pomogła Pawłowi zaistnieć na żużlowym firmamencie w młodym wieku. W pierwszym roku, kiedy mógł startować w dorosłych zawodach – w sezonie 2016 – udanie zadebiutował w rodzimej lidze. W Togliatti, w drugim swoim meczu i trzecim wyścigu po raz pierwszy przywiózł punkty dla Wostoku Władywostok – późniejszego mistrza Rosji. W tym pamiętnym biegu ograł nie byle kogo, bo Andrieja Kudriaszowa. Na uwagę zasługuje i średnia młodego żużlowca: 1,567 to fantastyczny wynik dla debiutanta.
Zupełnie niespodziewanie chłopak awansował też do finału dorosłych Indywidualnych Mistrzostw Rosji – a w nim wcale nie stanowił tła dla doświadczonych seniorów. Można śmiało powiedzieć, że o ile skład podium był do przewidzenia (złoto zdobył Grigorij Łaguta, srebro Andriej Kudriaszow, a brąz Renat Gafurow), o tyle to właśnie czwarte miejsce Pawła Łaguty stanowiło największą sensację rozegranych we Władywostoku mistrzostw. Do bezpośredniej walki o medal zabrakło zaledwie punktu! Tym wynikiem Paweł powetował sobie nieukończony finał juniorskich mistrzostw oraz nieobecność w mistrzostwach do lat 19.
Druga z wymienionych imprez była koncertem Pawła Łaguty w kolejnych sezonach. W 2017 wygrał tytuł mistrza do lat 19 po biegu dodatkowym z Markiem Karionem. W 2018 roku z kolei przyszło mu stoczyć bój w biegu barażowym z Jewgienijem Sajdullinem, bardziej znanym ze startów na lodowych torach. Jednak zapytany o swoje największe osiągnięcie, Paweł stwierdza: – Sądzę, że jeszcze takiego nie mam. Fakt, wygrałem dwa razy mistrzostwo Rosji do lat 19, ale to nie są takie zupełnie poważne zawody. Wszystko jeszcze przede mną.
W 2017 roku młody zawodnik dalej udowadniał, że radzi sobie nie tylko z juniorami. Wprawdzie Mistrzostwa Rosji Juniorów kompletnie mu nie wyszły (dopiero ósme miejsce), ale znów pewnie awansował do finału dorosłego czempionatu i znów ogrywał starszych i bardziej doświadczonych zawodników, chociaż już nie w tak spektakularnym stylu. Należał też do ważnych ogniw Wostoku Władywostok po tym, jak Artiom Łaguta zrezygnował ze startów w lidze rosyjskiej, a Grigorij nie miał szansy wesprzeć rodzimej drużyny po zawieszeniu za stosowanie dopingu. Najmłodszy z rodu znowu wykręcił średnią w okolicach półtora punktu na bieg i przyczynił się do zdobycia brązowego medalu przez Wostok po dwumeczu o ten krążek z STK Oktiabrskim. Paweł nie uważa, żeby starty w drużynie były mniej ważne od indywidualnych lub na odwrót: – Jedno i drugie jest istotne. I sam, i z drużyną możesz tworzyć historię – twierdzi.
Rok 2018 miał być dla najmłodszego z klanu przełomowy. Artiom pomógł mu podpisać pierwszy kontrakt w polskiej lidze – i to od razu w ekstraligowym Grudziądzu. Wprawdzie jeszcze przed sezonem nowy klub wypożyczył młodego zawodnika do pierwszoligowej Polonii Piły, ale to i tak była znakomita okazja do pokazania swoich możliwości szerszej publice. Na Pawła czekały też nowe wyzwania w Rosji i, jak się zdawało, pierwsze starty w międzynarodowych turniejach.
Nie wszystko wyszło tak, jak planował zawodnik. W targanej finansowymi problemami Pile przeplatał niezłe występy znacznie gorszymi i ostatecznie zakończył sezon ze średnią 0,846, wykręconą raptem w trzech meczach i trzynastu biegach. Co więcej, z powodu własnych trudności natury materialnej nie podpisał kontraktu na kolejny sezon z żadnym polskim klubem.
Lepiej było w Rosji. Jak już powiedziano, po raz kolejny został mistrzem kraju do lat 19. Zdobył też pierwszy medal „zwykłego” juniorskiego czempionatu – brąz po biegu dodatkowym z Markiem Karionem. Po raz kolejny w fantastycznym stylu awansował do finału Indywidualnych Mistrzostw Rosji, gdzie jednak wypadł najgorzej w swej krótkiej historii, zajmując dopiero dziesiąte miejsce. Najważniejsze były jednak sukcesy w drużynie. Zaledwie osiemnastoletni zawodnik był jednym z liderów Wostoku Władywostok i walnie przyczynił się do drugiego w karierze ligowego złota.
A co z karierą międzynarodową? Wypadła cokolwiek kuriozalnie. Łaguta miał powalczyć o awans do Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w rundzie kwalifikacyjnej w Rawiczu. Eksperci dawali mu niemałe szanse na wdarcie się do stawki piętnastu zawodników walczących o juniorskie medale. Na przeszkodzie stanęły… problemy z wizą.
– Termin ważności jego rocznej wizy upływał w lutym. Później Paweł mógł przebywać w strefie Schengen przez 90 dni, ale ten termin już minął – wyjaśniał zszokowany sytuacją menedżer rosyjskiej kadry, Andriej Sawin. Paweł starał się na ostatnią chwilę wystarać o wizę zezwalającą na wjazd do Polski, jednak nic to nie dało, a do Rawicza zamiast niego pojechał Roman Lachbaum. Kolejna okazja na pokazanie się międzynarodowej publiczności miała nadejść dopiero w 2019 roku. Zawodnik ma nadzieję, że wkrótce zamieszka na stałe w Polsce i dojazdy nie będą już stanowić problemu: – Chciałbym zamieszkać w Bydgoszczy, tam gdzie Artiom. Tam ma też siedzibę firma jego menedżera, Speed Products, która bardzo pomogła mi w ubiegłym sezonie. Jestem za to niesamowicie wdzięczny.
Może i międzynarodowa kariera Pawła Łaguty nie toczy się na razie tak, jak by mogła, ale to nadal bardzo perspektywiczny żużlowiec, który potrafi pojechać fantastyczne zawody. Jaki ma na to sposób? – Przede wszystkim staram się o niczym nie myśleć przed startem. Jeżeli się denerwuję, słucham muzyki. Czasem zdarza się, że przed zawodami z nikim nie rozmawiam, tylko chodzę w kółko ze słuchawkami na uszach i nastrajam się do jazdy. Pewnie wielu żużlowców tak robi. Poza zawodami chodzę na siłownię, dużo biegam, a najbardziej lubię po prostu wsiąść do samochodu, włączyć muzykę i jechać przed siebie.
Strategia pod tytułem „nie przesadzić z myśleniem o żużlu” obowiązuje też najwyraźniej podczas spotkań rodzinnych, ponieważ, jak opowiada Paweł: – Nieczęsto mamy okazję posiedzieć wszyscy razem, ponieważ jesteśmy porozrzucani po świecie, ale kiedy już się uda, zdecydowanie nie rozmawiamy o ściganiu. Mamy dużo innych tematów.
W następnym odcinku przeniesiemy się na północ. Ten 19-letni zawodnik jest jedną z większych nadziei na powtórzenie sukcesów Kaia Laukkanena czy Joonasa Kylmäkorpiego. O kogo chodzi? Dowiecie się już we wtorek o 20:00!
Od redakcji: Cykl „Młodzi i gniewni” jest publikowany w stałych terminach – we wtorki oraz piątki. Dodatkowe odcinki prezentowaliśmy na naszym portalu w święta.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!