Przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment mogą zająć miejsce w światowej czołówce. Po rocznej przerwie powracamy z naszym autorskim projektem redakcji pt. „Młodzi i gniewni”! W sto dwudziestym siódmym odcinku przedstawimy wam bliżej Kamila Króla, młodego zawodnika Eltrox Włókniarza Częstochowa.
Chociaż Kamil Król, bohater tego odcinka w naszej serii o młodych zawodnikach, próbuje obecnie swoich sił w żużlu, jego ukierunkowanie na tę dyscyplinę sportową nie było wcale takie oczywiste. Początkowo jego obiektem zainteresowania była piłka nożna, którą trenował przez osiem lat. Kiedy jednak odkrył speedway, szybko zorientował się, że znacznie większą satysfakcję przynosi mu ten sport, dlatego też wspomnianą piłkę nożną zamienił na całkowicie odmienne zmagania. Pierwsze kroki w żużlu stawiał na “Skałce”, w Świętochłowicach przy wsparciu trenera, Krzysztofa Basa. Certyfikat na licencję żużlową otrzymał w drugiej połowie października 2019 roku, po pozytywnym przebiegu egzaminu na częstochowskiej Arenie. Następnie przeniósł się do oddalonej od Świętochłowic o godzinę jazdy samochodem, Częstochowy, i został zawodnikiem miejscowego Eltrox Włókniarza, przechodząc tym samym pod opiekę Sławomira Drabika.
Przez osiem lat grałem w piłkę nożną, od najmłodszych lat tak naprawdę oglądałem w telewizji żużel i motocross. W wieku czternastu-piętnastu lat zacząłem swoje pierwsze treningi na Skałce, jeszcze na torze, bo teraz stadion, wiadomo, jest nieczynny. Byłem dalej w Skałce, ale jeździliśmy na treningi do Opola. Pamiętam, że przyjeżdżaliśmy jeszcze do Rybnika i w jednym sezonie złamałem tam rękę, dokładniej przy nadgarstku. Po tym, jak to się stało, przeszedłem do klubu z Częstochowy i jeszcze w tym samym roku zdałem licencję żużlową i to był już mój ostatni wyjazd na tor. Nie było już później żadnych kolejnych treningów. W następnym sezonie wziąłem udział w kilku zawodach. W 2021 nie było dla mnie miejsca w składzie, pod koniec sezonu wystąpiłem jednak w Nice Cup w Toruniu i w Zapleczu Kadry Juniorów w Częstochowie. Zabrakło jednak w tych spotkaniach umiejętności z mojej strony i psychicznej wytrwałości. Tak dotrwałem do końca rozgrywek w żużlu. Pechowo złamałem sobie jeszcze obojczyk na jednym z ostatnich treningów. Na szczęście była jeszcze sesja treningowa w Krakowie, dzięki udało się mi wyjechać jeszcze na tor.
Kamil Król podczas Zaplecza Kadry Juniorów w Częstochowie
Po zakończeniu minionego sezonu miastem, w którym można było usłyszeć warkot motocykli jeszcze w listopadzie, był Kraków. Na tamtejszym stadionie przy ul. Odmogile organizowano treningi, w których brali udział zarówno profesjonaliści, jak i zawodnicy amatorscy. W trakcie jednego z nich pojawił się także Kamil Król. Co szczególne było w nim dla niego, to przede wszystkim fakt sprawdzenia swoich sił na motocyklu po odniesionej kontuzji.
Na trening przyjechał ze mną wspólnie Dariusz Liberka, zawodnik-amator. Zazwyczaj biorę ze sobą cały sprzęt, wszystkie motocykle, jakie posiadam. Wtedy jednak tak się złożyło, że miałem ze sobą tylko jeden. Takie miałem szczęście, że podczas grzania, padł silnik, przez co tylko raz pojawiłem się na torze, na motocyklu Dariusza, którego wspomniałem. Było to więc bardziej rozpoznanie, jak się w ogóle czuję, popuszczałem manetkę na pół gazu, ostatnie okrążenie udało się już zrobić normalnie, nie potrafiłem się już powstrzymać przed tym.
Konsekwencją wspomnianego upadku na torze w Rybniku był dla Kamila uraz nadgarstka, którego skutki wciąż odczuwa.
Przez upadek w Rybniku wciąż odczuwam problemy ze swoim nadgarstkiem – mam powikłania po operacji, którą wówczas przeszedłem. Trudno przychodzi mi przez to trenowanie w trakcie zimy.
Rozwój sportowy każdego sportowca to złożone zjawisko. Na postępy i doskonalenie się wpływa niezliczona ilość czynników. Spośród wielu tych uwarunkowań, znajdują się takie, których rola jest dużo bardziej znacząca od pozostałych. Należą do nich z całkowitą dozą pewności relacje z bliskimi zawodnikowi, osobami – rodzicami, pozostałymi członkami drużyny, czy trenerem. Od ich jakości i od wsparcia zależy wiele w kontekście rozwoju jego kariery. Nie inaczej było i jest w przypadku Kamila, w którego życiu sportowym, istotną rolę odgrywają jego rodzice. Wspomina również o swojej znajomości z innym z zawodników Włókniarza, Mateuszu Świdnickim.
Wszystko, do czego doszedłem w żużlu, zawdzięczam moim rodzicom. Jest jeszcze kilka osób, które nam w tym wszystkim pomagają, w serwisowaniu silników i wszystkich mniejszych rzeczach. Ogólnie rzecz ujmując, mam wsparcie ze strony zarządu, mogę liczyć na ich pomoc, no i mam dobrą współpracę z prezesem Świącikiem. Bardzo pomaga mi również Mateusz Świdnicki, zwłaszcza pod kątem psychicznym. Zmieniłem podejście w zimie, przygotowuję się w inny, ale w lepszy sposób, pod kątem fizycznym, jak i psychicznym. Idę trochę tropem Mateusza, rozmawiałem z nim sporo o tym, dzięki czemu jest lepiej.
W nadchodzącym sezonie młodsi żużlowcy będą mieli szansę na regularną jazdę, dzięki stworzeniu PGE Ekstraligi U24. Będzie to szkoła żużla dla tych, którzy potrzebują tego, by rozwijać swoją wiedzę o tym, o co chodzi w tym sporcie i doskonalić swoje umiejętności. Głównym założeniem tego projektu jest wszak rozwój szkolenia młodzieży.
Wstępnie mam występować w drużynie U24. Zasadniczo, jest to dobry pomysł, z utworzeniem tych rozgrywek. We Włókniarzu jest sporo młodzieży, a jeśli jest ktoś, kto nie ma siły przebicia do składu, czy do zawodów młodzieżowych, to ta liga jest dobrym rozwiązaniem. Słyszałem wiele opinii na ten temat. Osobiście jednak, ze strony zawodnika, dla którego najbliższy sezon będzie stał pod znakiem być albo nie być, i który potrzebuje jazdy, to jest to bardzo dobre rozwiązanie. Chcę zacząć robić w końcu dobre punkty. Liga U24 wydaje się dosyć silna, patrząc po nazwiskach. To mój cel, by złapać w końcu taką formę, która mi na to pozwoli i umożliwi mi zaistnieć bardziej w tym sporcie. Jakkolwiek zacząć, by był to jednak stały proces. Powoli do celu, nie, by raz się wybić i tyle, ale krok po kroku. Muszę poprawić jeszcze technikę prowadzenia motocykla, to jest jeszcze jedno z moich założeń na sezon 2022.
Trenerem nowopowstałych rozgrywek we Włókniarzu będzie legenda częstochowskiego żużla i wychowanek miejscowego klubu – Józef Kafel. Były zawodnik miał już szansę na bycie selekcjonerem, jeśli chodzi o dorosłą drużynę spod Jasnej Góry. W ostatnim czasie zajmował się z kolei szkoleniem miniżużlowców w podczęstochowskich Rędzinach.
Był obecny na treningach w minionym sezonie. Zawsze była okazja, by zamienić kilka słów. Teraz kiedy ćwiczymy na hali, też jest obecny. Wydaje się mi, że sztab szkoleniowy jest jak najbardziej w porządku.
Jesteśmy już na półmetku przerwy zimowej, do inauguracji sezonu żużlowego w kwietniu zostało coraz mniej czasu. Jak podkreśla nasz rozmówca, w jego przypadku przygotowania są niezwykle zintensyfikowane.
Przygotowuję się dosyć intensywnie. Jestem w Częstochowie trzy razy w tygodniu, oprócz tego ćwiczę na własną rękę. Biegam, basen i chodzę również na boks, więc sporo się ruszam, jestem ogólnie aktywny fizycznie. Liczę na to, że kiedy w kwietniu ruszy liga, będę stuprocentowo gotowy na jazdę.
Na zakończenie, jak brzmi z kolei jedno z najlepszych wspomnień żużlowych dla Kamila Króla?
Trening w Krakowie to jedno z lepszych wspomnień dla mnie. Nie wiedziałem, czy po tych urazach, których doznałem, będę w stanie bez problemu wsiąść na motocykl, więc na pewno ten czas zapisał się bardzo na plus dla mnie. Jechałem wówczas może nieco sztywno, ale po takim złamaniu, byłem zadowolony z siebie.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!