Drugim meczem w czasie czwartej kolejki PGE Ekstraligi był mecz pomiędzy Moje Bermudy Stalą Gorzów a Eltrox Włókniarzem Częstochowa. Po dziesięciu biegach na stadionie zgasła część świateł, co było skutkiem pożaru w rozdzielni prądu. Mecz został przerwany w momencie, gdy gospodarze prowadzili 32:28.
Prezes Stali Gorzów w mediach społecznościowych napisał, że nie chce jechać powtórki meczu, bo jego zdaniem byłoby to nie fair. Leszek Demski stwierdził w rozmowie z jednym z naszych korespondentów, że zdziwiłby się, gdyby orzeknięto walkowera. O opinię w tej sprawie zapytaliśmy prezesa gości – Michała Świącika.
– Na komentarz przyjdzie czas, gdy poznamy orzeczenie Komisji Orzekającej Ligi, która podejmie decyzję czy jedziemy z powrotem, czy następuje walkower. Zawsze to jest sytuacja bardzo trudna, gdy organizator wkłada dużo pracy w to, aby zawody się odbyły, a następuje niespodziewane zajście na przykład takie, jak w Gorzowie. Trzeba to mądrze rozważyć. Regulamin jest bezwzględny w tym zakresie.
Wiele głosów wskazuje na walkower dla częstochowian. – Uważam, że szkoda karać jakąkolwiek drużynę – to nie ma znaczenia, czy wydarzyłoby się tak w Częstochowie, Lublinie czy Lesznie. Taka sytuacja mogła zdarzyć się wszędzie. To pokazuje jednak, że PGE Ekstraliga powinna popracować nad ewentualnymi rozwiązaniami takich sytuacji w przyszłości. Wiem, że na mecz żużlowy składa się wiele czynników, które mogą zawieźć. Wiem, że każdemu się to może przydarzyć. Według rozmów, które odbyłem z wieloma specjalistami od elektryki i energetyki, nie jest możliwe, aby w Gorzowie spłonęła główna rozdzielnia prądu, bo wtedy nie byłoby prądu na całym stadionie. To nie jest tak, jak się podaje. To była jedna z wielu rozdzielni na stadionie. Główna rozdzielnia nigdy nie mogłaby znajdować się w tak bliskim kontakcie warsztatu i parku maszyn. W Częstochowie do głównej rozdzielni prądu ma dostęp wyłącznie zakład energetyczny, nawet my w klubie nie mamy do tego dostępu. Jest to zamknięte na wiele kłódek, aby nikt niepowołany nie mógł się tam dostać.
W tym sezonie każdy klub ma obniżone możliwości finansowe, a każdy bieg zawodników wiąże się z kosztami. –Trzeba się zastanowić, czy ewentualnie powtórzony mecz wchodzi w grę. To są koszty. Zawodnicy, którzy jeździli w piątek, zarabiali na torze pieniądze. Co zrobić w tej sytuacji, jeśli to nie jest wina drużyny przyjezdnej, a taki wyjazd jest dużym obciążeniem finansowym? Jednak fair byłoby, gdybyśmy mogli pojechać jeszcze raz. Trzeba pamiętać na przyszłość, że za takie powtórne mecze powinien ponosić koszty organizator imprezy. Są stawki za punkty, są kilometrówki i spokojnie PGE Ekstraliga jest w stanie wyliczyć koszty drużyny przyjezdnej, jakie poniosła jadąc w przerwanym meczu. Powtarzam – to, co stało się w Gorzowie może stać się wszędzie i nie powinniśmy od razu karać gospodarzy walkowerem. Rozwiązaniem powinna być powtórka meczu z pełnym pokryciem kosztów przerwanego meczu przez organizatora. Oczywiście ostateczna decyzja czy to ma być walkower, czy też powtórka ze zwrotem kosztów należałaby do PGE Ekstraligi.
Oprócz walkowera w grę wchodzi również zaliczenie wyniku 32:28. – Nie jestem za zaliczeniem tego wyniku też z tego względu, że to nie jest siła wyższa. Rozdzielnia jest urządzeniem, za które ktoś odpowiadał. Są wydzielone osoby, które pilnują, aby nie było przeciążenia. Widocznie, ktoś się nie wywiązał z obowiązków i to ten ktoś powinien ponieść za to konsekwencje, ale na pewno nie drużyna przyjezdna. Jeżeli spaliły się przewody przy rozdzielnicy to znaczy, że zabezpieczenia były źle do niej dobrane.
Czy mimo poniesionych dodatkowych kosztów Michał Świącik ponownie chce pojechać do Gorzowa? – Jeśli będzie trzeba pojechać z powrotem do Gorzowa i walczyć, to pojedziemy. Jeśli są lepsi, to wygrają. Tylko niech udowodnią to po piętnastu biegach, a nie po dziesięciu. Jeśli ma się dobrych zawodników, to nie boi się stanąć jeszcze raz do walki. Rozumiem, że mój kolega, Marek Grzyb, nie nie chce jechać powtórki meczu. Chciałbym, aby to, kto jest lepszy, rozstrzygnęło się na torze, a nie poza. Wypadałoby, aby ta propozycja wyszła ze strony gorzowskiej, a nie częstochowskiej. Nie widzę nigdzie winy częstochowian, a zatwierdzenie tego wyniku byłoby karą dla nas. W jaki sposób Częstochowa była winna temu, co się stało, aby karać ją przegranym meczem, który spokojnie moglibyśmy wygrać? Na koniec sezonu to mogą być punkty, których będzie nam brakować.
Zdaniem prezesa Eltrox Włókniarza zwycięstwo było w zasięgu częstochowian. – Kalkulowaliśmy z Markiem Cieślakiem i prawdopodobnie ten mecz zakończyłby się wygraną po naszej stronie. Stal wygrywała, ale do końca meczu zostało pięć biegów, które mogłyby się skończyć na naszą korzyść. W ostatniej kolejce gorzowianie prowadzili w meczu z Rybnikiem po trzynastu biegach, a mecz przegrali – tak mogło być i teraz. Jadąc mecz na wyjeździe, musimy pamiętać, że z każdym biegiem coraz lepiej poznajemy tor, co zwiększa szansę na wygranie. Moi zawodnicy byli gotowi, aby dalej jechać – zaznaczył w rozmowie z naszą korespondentką Michał Świącik.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!