Okno transferowe przyniosło kilka niespodzianek oraz zaskoczeń. Aktualnie do kwietnia, gdy ruszy sezon wszyscy mocno żyją właśnie ruchami transferowymi klubów żużlowych. Razem z Michałem Korościelem, komentatorem żużla na antenie Eleven Sports i w telewizji Eurosport, podsumowaliśmy ten okres.
Rozmowę rozpoczęliśmy od niespodzianek, które miały miejsce w tym roku. Michał Korościel podkreślił, że na pewno takim ruchem było odejście jednego z kluczowych zawodników Fogo Unii Leszno, jak również zejście do pierwszej ligi Maxa Fricke'a. – Jakimś rodzajem zaskoczenia jest Emil Sajfutdinow w Toruniu. Z tym że się o tym mówiło od wakacji. Wtedy to było zaskoczenie, a w listopadzie mieliśmy jedynie tego potwierdzenie. Pewną niespodzianką jest także Max Fricke, który mimo spadku Falubazu zdecydował się zostać. Wiem jednak, że tam były jakieś formalne utrudnienia, które trochę ewentualny transfer zablokowały. Zaskoczyła mnie szczególnie informacja o tym, że Francisc Gust podpisał kontrakt we Wrocławiu. Byłoby to dla mnie oczywiste, gdyby został przepchnięty przepis o młodzieżowcu obcokrajowcu, ale tak się nie stało. Mimo tego on się tam znalazł. Nie wiem, na co on tam liczy, bo pewnie są kluby, w których mógłby jeździć regularnie. Nie wiem, czy w Ekstralidze, ale w pierwszej lidze na pewno, bo to bardzo zdolny żużlowiec.
Zapytaliśmy także o transfer Davida Bellego do Unii Leszno. Wzbudził on wiele kontrowersji, jednak komentator nie ma wątpliwości do racji tego transferu. – Nie uważam to za jakieś duże zaskoczenie. Leszno musiało znaleźć kogoś za Emila Sajfutdinowa. Mogli grać sprawdzonymi nazwiskami i znowu zatrudnić Kennetha Bjerre, który już kiedyś tam jeździł albo Matej Zagara, ale czy byłby to transfer wyraźnie lepszy od Francuza? Moim zdaniem niekoniecznie, a Bellego to stosunkowo młody i rozwojowy zawodnik – zauważa Michał Korościel.
Nawiązał także, do jakiej kolorystyki używa David Bellego. Przypomina mu to trochę Leigh Adamsa, legendę drużyny z Leszna. – Podoba się mi to, że Bellego od kilku lat kolorystyką swojego kombinezonu ewidentnie nawiązuje do Leigh Adamsa. Zresztą on też jeździł w Swindon, tam, gdzie Adams był legendą i to się ciekawie z tym Lesznem składa. Wiadomo, że w ekstralidze będzie jeździł w takim kombinezonie, w jakim zespół jeździ, ale w tych czerwono-zielonych elementach, które kojarzą się mocno z Adamsem, Francuz jeździ w turniejach indywidualnych i to mi się fajnie składa w taką "romantyczną historię".
Zamieniliśmy kilka słów na temat nowego systemu play-off w Polsce, a także poruszyliśmy temat faworyta do mistrzostwa w rozgrywkach. – Dla mnie zasadniczo ten sezon zasadniczy będzie nudny. W połowie sezonu będziemy znali większość, jeśli nie wszystkich uczestników fazy play-off i ich mecze będą tylko o to, czy wejdą tam z pierwszego, czy innego miejsca. Może się okazać na przykład, że Sparcie uda się wygrać wszystkie mecze w rundzie zasadniczej, a później któryś z liderów będzie miał kontuzję i z faworyta przemieni się w drużynę, która zajmie czwarte miejsce lub wcale nie awansuje do półfinałów. Co to za różnica, z którego miejsca wejdziesz? Drugi pojedzie z piątym a trzeci z czwartym, a skąd pewność, że czwarty będzie lepszy od piątego. Wymyślony został jakiś system tylko po to, żeby oglądać kilka meczów więcej. Mimo wszystko uważam, że faworytem, jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, to Betard Sparta Wrocław obroni tytuł.
Siła beniaminka to przede wszystkim młodzież i tor. Tak samo uważa nasz ekspert, który jednocześnie zaznacza, że nie należy skazywać ostrowskiej ekipy na pożarcie, choć nie wierzy w cudowne odrodzenie Chrisa Holdera. – Atutem będzie tor, ponieważ wielu ligowców w ostatnich latach tam w Ostrowie nie miało wielu okazji do startów. Innym aspektem jest także trener, który świetnie potrafi prowadzić młodzież i wie jak zrobić tor. Krótko mówiąc, jest chemia między nim a żużlowcami w drużynie. Ja bym nie wskazywał Ostrovii na porażkę. Oczywiście do play-off pewnie nie awansują, ale gdyby zajęli siódme miejsce, nie byłoby dla mnie wielkie zaskoczenie. Ostrowianie wzmocnili się Chrisem Holderem, który jednak po swoich upadkach, a szczególnie tym Darcy'ego Warda jeździ bardzo zapobiegawczo. Miał przecież w Anglii takie kraksy, że później przez zimę jeździł na wózku. To się mocno na nim odbiło, bo jak ostatnio oglądałem jakieś archiwalne materiały z 2012 roku, on tam jeździł na żyletki i wjeżdżał wszędzie. W Ekstralidze wiele było takich biegów w tym sezonie, że jemu nie brakowało prędkości, tylko brakowało mu zdecydowania i przysłowiowego "pójścia na całość". Był on z Darcym mocno związany i to na pewno siedzi w jego głowie. To jest wrażliwy człowiek i zwyczajnie nie może się odblokować. Jak będzie miał dobry sprzęt i dobrze wystartuje, to będzie w stanie uciekać ze startu i powygrywać kilka biegów. Na dystansie wielkich cudów nie robi i nie sądzę, żeby to się jakoś zmieniło. Problemem nie jest Toruń. Ja go oglądałem w Szwecji i tam było to samo co w Polsce. Miał dwucyfrowe wyniki od czasu do czasu, ale to pod warunkiem, że uciekł ze startu. Ja bym sobie z Chrisem Holdera na miejscu ostrowskich kibiców wielkich nadziei nie robił. Nie chcę powiedzieć też, że będzie outsiderem. To jest taki zawodnik, który moim zdaniem wykręci średnią 1,7 czy 1,8 i jak mu spasuje ten ostrowski tor, to u siebie będzie w stanie dużo punktów zdobyć – uważa telewizyjny komentator żużla.
Nie zabrakło także pytań o rozgrywki eWinner 1. Ligi. Michał Korościel nie zaskoczył wyborem zespołów, które mają walczyć o awans, a także wskazał ogromny atut niemieckiego beniaminka. – W pierwszej lidze faworytem wydaje się Zielona Góra albo Bydgoszcz, ale nie wiem, kto tutaj będzie lepszy. Obie drużyny są silne i będą bardzo chciały tego awansu. Falubaz chce jak najszybciej wrócić do Ekstraligi, a w Polonii jest ogromne zaangażowanie Tomka Golloba i Zbigniewa Bońka, który teraz ma więcej czasu. Składy zbudowali ciekawe, także myślę, że powinno się to rozstrzygnąć między tymi dwiema drużynami. Natomiast co do beniaminka z Landshut to skład mają ciekawy. Ten Hansen jest szybki i dobrze myślący na torze. Nie podoba mi się za bardzo na motorze, bo jest nieco sztywny i cudów wielkich nie robi, ale mistrzostwa świata juniorów wyszły mu bardzo dobrze. Niemniej poza tym Hansenem oni mają bardzo przyzwoity skład oraz menadżera, który zna się na fachu. Regulamin ma w małym palcu, więc nie zdziwiłbym się, gdyby wjechali do fazy play-off, ale ich maksimum, więc myślę o czwartym, bądź piątym miejscu.
Na koniec rozmowy zapytaliśmy jeszcze o to, jaka jest dla niego największa zagadka przed sezonem 2022. Tam komentator skupił się na cyklu Grand Prix i walce o najcenniejsze indywidualne trofeum, czyli tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. – Dla mnie największą zagadką jest Emil Sajfutdinow w Grand Prix. Myślę, że to jest czas najwyższy, żeby na poważnie włączył się w walkę o mistrzostwo świata. Teoretycznie w tej walce już raz był. Wówczas Bartosz Zmarzlik zdobywał pierwszy tytuł. Tam niby się bił o najcenniejsze trofeum do końca, ale tak myślę, że jak zobaczył, że Artem Laguta zdobył mistrzostwo świata, to na pewno dotarło do niego, że da się pokonać Zmarzlika i bardzo będzie chciał tego dokonać. Będę się bacznie przyglądał Emilowi, bo myślę, to może być jego rok. Oczywiście Zmarzlik nadal będzie głównym faworytem, bo moim zdaniem jest najlepszym żużlowcem na świecie niezależnie nawet od tego, że w tym roku jest srebrnym medalistą, niemniej Sajfutdinow w przyszłym roku może być szalenie groźny – puentuje nasz rozmówca.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!