Podczas inauguracyjnej rundy cyklu SGP w Gorican, Michał Korościel zadebiutował w roli komentatora najbardziej prestiżowych zawodów na świecie. Impreza była początkiem nowej ery zmagań o IMŚ, na którą Korościel patrzy z wielkim entuzjazmem.
Komentatora stacji Eurosport zapytaliśmy o wrażenia z Gorican, plany dotyczące kolejnych transmisji oraz przyszłość cyklu SGP. Michał Korościel podzielił się również swoimi typami na najbliższy turniej, który dla niego samego będzie wyjątkowy.
Joachim Piwek (speedwaynews.pl): Za nami początek nowego rozdania, jeśli chodzi o cykl FIM Speedway Grand Prix. Za rundę w Gorican odpowiadała grupa Discovery Sports Events, nowy promotor zmagań o IMŚ. Jak wrażenia?
Michał Korościel (komentator stacji Eurosport): Bardzo mi się podobało. Moim zdaniem wizerunkowo na pewno wygląda to lepiej. Jest bardziej kolorowo i przyjemniej ogląda się transmisję. „Nowe barwy” cyklu FIM Speedway Grand Prix prezentują się naprawdę fajnie.
– Dla Eurosportu pierwsza runda z pewnością była wyzwaniem. To był już zabieg na żywym organiźmie. Jesteście bogatsi o nową wiedzę i czy planujecie teraz coś zmienić?
– Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Myślimy o tym, co zrobić, żeby transmisje jeszcze bardziej uatrakcyjnić i zdynamizować. Chcemy, żeby cały czas coś się działo. Mamy parę wniosków i będziemy je wdrażać, by wszystko wyglądało jeszcze lepiej.
– Także dla ciebie była to wyjątkowa runda. Kibice z głosem Michała Korościela są oswojeni, ale dotychczas nie słyszeli go podczas rund cyklu SGP. Jesteś zadowolony z debiutu?
– Nie było źle, ale jestem w stanie robić to lepiej. Nie będę kłamał, że podszedłem do tego na pełnym luzie, bo na pewno lekki stres się pojawił. Miałem okazję komentować z Rafałem Lewickim, świetnym fachowcem z dobrym głosem. Wcześniej jednak nie mieliśmy okazji do wspólnego zasiadania w dziupli. Zgranie się wymaga czasu.
OGLĄDAJ SPEEDWAY GRAND PRIX W EUROSPORT EXTRA W PLAYER.PL!
– Czyli z Rafałem Lewickim stworzycie parę komentatorską już do końca sezonu?
– Sądzę, że będziemy komentować w tym duecie do końca, ale decyzje nie należą do mnie. Gdybym miał zgadywać, to postawiłbym, że przez cały sezon będę to ja z Rafałem. Goście w studio też nie będą się raczej zmieniać. Może okazjonalnie pojawi się ktoś jeszcze.
– Wracając do samego cyklu, chciałem zapytać o przyszłość. Promotorzy zapowiadają popularyzację dyscypliny w nowych krajach. W tym sezonie najbardziej „egzotyczne” kierunki to Chorwacja i planowana na koniec sezonu Oceania. Za rok powinniśmy pójść dalej?
– Australia to świetny kierunek, także Stany Zjednoczone wydają się ciekawą opcją. Nie jestem przekonany, czy państwa Bliskiego Wschodu czy Singapur powinny gościć cykl, bo słychać także takie głosy. W tych krajach pojawia się F1 i dla zawodników, kibiców czy działaczy byłby to interesujący ruch, ale nie sądzę, żeby to wpłynęło na popularyzację żużla w tych regionach. Z ciekawości chciałbym jednak chociaż jedną GP w takim kraju zobaczyć.
– Grupa Discovery dba też o dobrze znane dotychczas lokalizacje. Akurat Gorican wróciło do kalendarza po przerwie, ale do niedawna Chorwaci nawet nie marzyli o takiej imprezie i cieszyli się z Challenge’u w 2020 roku. Świetna frekwencja chyba nikogo nie dziwiła. Kolejne rundy też będą sukcesami?
– Wiem, że nowi promotorzy przykładają wielką wagę do nagłaśniania wydarzenia, także lokalnie. Ważne jest dla nich, by przed zawodami pojawiać się wszędzie, gdzie to możliwe i kładziony jest na to nacisk. Sukces w Gorican to nie tylko zasługa promotora. Świetną pracę wykonała rodzina Pavliców, której bardzo zależało na tej imprezie i także im należą się słowa uznania. Tak jak powiedziałeś – zadziałała tęsknota, bo ostatni raz elita gościła w Gorican 10 lat temu. Myślę, że w kolejnych rundach też możemy spodziewać się kompletów publiczności.
– Na komplet zanosi się 14 maja w Warszawie. Jest ktoś, kto może zaskoczyć nad Wisłą?
– Jeśli chodzi o niespodzianki, to myślę, że Maksym Drabik i Dan Bewley będą w stanie sporo namieszać.
– A kogo umieściłbyś w gronie faworytów?
– Bartosz Zmarzlik. To jest faworyt w absolutnie każdej rundzie, uniwersalny i fenomenalny zawodnik, a na dodatek szalenie zmotywowany po tym, jak w ubiegłym roku nie zdołał wywalczyć tytułu. Na pewno groźny będzie też Maciej Janowski. Do tego Duńczycy, czyli Madsen i Michelsen. Myślę, że jeszcze Fredrika Lindgrena można zaliczyć do grona faworytów.
– Runda SGP w Warszawie dla ciebie też będzie wyjątkowa. Po raz pierwszy nie będziesz spikerem.
– Bardzo będzie mi tego brakować. Dotychczas byłem spikerem podczas wszystkich rund w Warszawie i to było niesamowite. Gdy stoi się na dole, to człowiek naprawdę czuje się mały, ale to była dla mnie wielka frajda. Zawsze towarzyszyły mi delikatny stres i ekscytacja.
– Czego zabraknie najbardziej?
– Mogłem nieco „sterować” kibicami, dzielić się swoimi emocjami, a także czerpać energię od nich. Tego na pewno będzie mi brakować. Gdy dowiedziałem się, że SGP zagości na PGE Narodowym i będę je komentować, to pierwszą myślą w głowie było to, że niestety nie będę spikerem. Czuję mały żal, ale nowa rola też przypadła mi do gustu.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!